Ministrowie finansów państw strefy euro starali się uspokajać w poniedziałek nastroje po przegranym przez premiera Włoch referendum konstytucyjnym w tym kraju. KE podkreśliła, że euroland jest wystarczająco silny, by przetrwać wszelkiego rodzaju wstrząsy.
- Wynik referendum to proces demokratyczny. Nie zmienia to sytuacji gospodarczej Włoch czy sytuacji tamtejszych banków. Problemy, które są dziś, są takie same, jakie były wczoraj i cały czas należy się nimi zająć - powiedział w poniedziałek szef eurogrupy Jeroen Dijsselbloem.
Włoskie referendum zdominowało obrady
W poniedziałek do Brukseli zjechali ministrowie finansów państw strefy euro na comiesięczne obrady. Choć planowo ich spotkanie nie miało dotyczyć Włoch, to sytuacja w tym kraju po niedzielnym referendum stała się ważnym tematem poruszanym przed rozpoczęciem posiedzenia. Dijsselbloem podkreślał, że nie jest jasne, jakie będą polityczne konsekwencje przegranego przez włoskiego premiera Matteo Renziego referendum. Szef włoskiego rządu zapowiedział, że złoży w poniedziałek dymisję na ręce prezydenta Sergio Mattarelli. Nie jest jednak przesądzone, jak zachowa się w tej sytuacji głowa państwa, bo teoretycznie może przekonać Renziego, by poprosił o wotum zaufania. - Włochy to silna gospodarka, jedna z największych w strefie euro. To kraj z silnymi instytucjami. Cokolwiek się wydarzy, będzie następny rząd i będzie musiał radzić sobie z sytuacją ekonomiczną - zaznaczył szef eurogrupy.
Sektor bankowy bólem głowy
Największym bólem głowy dla rządzących w Rzymie jest sytuacja włoskiego sektora bankowego, który może znaleźć się w zapaści z powodu ciążących na nim całkowicie lub częściowo niespłacalnych kredytów wartych w sumie 360 mld euro. Włoskie banki mają w sumie pokrycie na ok. 45 proc. tej kwoty. Toksyczne pożyczki to około 18 proc. kredytów. Dijsselbloem zwrócił uwagę, że do tej pory rynki finansowe zareagowały spokojnie na wynik referendum i jeśli to się nie zmieni, nie będzie potrzeba żadnych pilnych kroków, jak np. dodatkowych gwarancji ze strony Europejskiego Banku Centralnego.
Nie ma podstaw do kryzysu
Uspokajał również minister finansów Niemiec Wolfgang Schaeuble, który rozmawiał telefonicznie z ministrem finansów Włoch Pierem Carlo Padoanem.
- Nie ma podstaw do kryzysu w strefie euro - podkreślił, wchodząc na spotkanie eurogrupy. Jak zaznaczył, Włochy powinny kontynuować reformy rozpoczęte przez Renziego. W podobnym tonie wypowiadał się francuski minister finansów Michel Sapin, który zaznaczył, że Włochy to solidny kraj. Jego zdaniem odrzucenia w referendum reform konstytucyjnych proponowanych przez Renziego nie należy utożsamiać z negatywnym nastawieniem do UE. Unijny komisarz ds. gospodarczych i finansowych Pierre Moscovici oświadczył, że jest pewien, iż nie będzie kryzysu w strefie euro z powodu wyniku referendum we Włoszech.
- Jesteśmy w stanie zareagować na jakikolwiek szok polityczny w Europie - zapewnił. Odrzucił przy tym sugestię, że Komisja Europejska domagając się refom oszczędnościowych od władz w Rzymie przyczyniła się do antyeuropejskich nastrojów wśród Włochów. Moscovici przypomniał, że KE z pełnym zrozumieniem podchodziła do nieplanowanych wydatków budżetowych, które wynikały z potrzeby radzenia sobie z kryzysem migracyjnym czy skutkami trzęsienia ziemi we Włoszech.
Silny kraj
- To nie było głosowanie przeciw UE - oświadczył. Jego zdaniem włoskie władze mają możliwości, by stawić czoło sytuacji, w jakiej znalazło się to państwo.
- Włochy to silny, niezawodny kraj - zaznaczył komisarz. Po tym jak premier włoskiego rządu zapowiedział w nocy, że w poniedziałek złoży dymisję, opozycja zaapelowała o natychmiastowe rozpisanie przedterminowych wyborów. Rozwój sytuacji w kraju zależeć będzie od decyzji prezydenta Mattarelli i tego, czy parlamentowi uda się wyłonić nowy rząd.
Zobacz: Renzi podaje się do dymisji. "Przegrałem"
Autor: ag/gry / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: EU