Niektóre wymagania wierzycieli Grecji są nierealistyczne z makroekonomicznego i społecznego punktu widzenia. I teraz, gdy Rosja stała się agresywna, nie jest to dobry moment na to, by pozwolić Grecji wyjść ze strefy euro - pisze noblista Joseph Stiglitz. Podkreśla, że wierzyciele aplikują Atenom szkodliwą kurację, która przyczyniła się do skurczenia się tamtejszej gospodarki.
Stiglitzowi wtóruje jeden z głównych komentatorów dziennika "Financial Times" Gideon Rachman w tekście pod znamiennym tytułem: "Jeśli Europa nie potrafi się ugiąć, może się rozpaść". Europejscy politycy, którzy nonszalancko zakładają, że ewentualne wyjście Aten ze strefy euro (tzw. Grexit) nie będzie szkodliwe dla gospodarki, bo koszty takiego rozwiązania "zostały zaksięgowane", mylą się głęboko - pisze we wtorek Stiglitz, laureat ekonomicznej nagrody Nobla, na łamach dziennika "Social Europe".
Aroganccy kredytodawcy
Po pierwsze zdaniem noblisty wierzyciele powinni przyznać się do licznych błędów polegających na aplikowaniu Grecji od kilku lat kuracji nie tylko nieskutecznej, ale w pewnych aspektach szkodliwej, która doprowadziła do tego, że tamtejsza gospodarka skurczyła się o 25 proc. Po drugie, stanowisko kredytodawców Aten jest niemal tak aroganckie, jak myślenie amerykańskich ekonomistów przed upadkiem banku Lehman Brothers i załamaniem finansowym w 2008 roku - pisze Stiglitz. A dzieje się tak dlatego, że nie sposób przewidzieć gospodarczych skutków Grexitu, a zwłaszcza jego wpływu na europejskie instytucje finansowe - argumentuje, ostrzegając zarazem, że mogłoby to doprowadzić do nawrotu kryzysu na wielką skalę. Najważniejsze konsekwencje byłyby zaś takie, że "nie leży to w interesie Europy - ani świata - by na jej peryferiach znalazło się wyobcowane od sąsiadów państwo, zwłaszcza teraz, gdy geopolityczna destabilizacja stała się oczywista" - podkreśla noblista.
Chaos i Rosja
- Bliski Wschód jest pogrążony w chaosie; Zachód próbuje powstrzymać Rosję, która znów stała się agresywna (...). To nie jest czas na rozbijanie jedności Europy - apeluje Stiglitz. Rachman zwraca uwagę we wtorkowym numerze "Financial Timesa", że tak jak premier Grecji wywiera presję finansową na UE, tak premier Wielkiej Brytanii David Cameron mnoży naciski polityczne, domagając się zmian traktatowych. Obaj trafiają na zdecydowany opór, zwłaszcza Berlina, ale nie zmienia to obaw, że wyjście jednego, jak i drugiego kraju z UE jest źródłem poważnych obaw. - Niezdolność UE do zachowania się w sposób elastyczny wobec konieczności zmian jest niebezpieczna. Europa, która się nie ugina, ma znacznie większe szanse się rozpaść - ostrzega Rachman. Zastrzega jednak, że o ile niemieckie kręgi finansowe uważają zgoła, że wyrzucenie Grecji z unii walutowej to dobre rozwiązanie, to przynajmniej "kanclerz Angela Merkel, z przyczyn geopolitycznych, wydaje się skłonna utrzymać Ateny w strefie euro". Premier Grecji w opublikowanym we wtorek wywiadzie dla dziennika "Corriere della Sera" wyraził przekonanie, że gdyby wierzyciele nie ustąpili wobec pewnych warunków Aten, "to byłby początek końca strefy euro". Zdaniem wielu ekonomistów jest coś na rzeczy.
Początek końca strefy euro
Ponadto te najistotniejsze warunki Grecji, to między innymi odstąpienie od dalszych reform systemu emerytalnego. "New York Times" zwraca uwagę, że ze względu na kryzys na przedterminowej emeryturze znalazło się bardzo wielu Greków. Częstym przypadkiem jest to, że ich skromne emerytury zostały zredukowane o 35 proc. "Niedawna analiza rządu (Grecji) wykazała, że blisko 45 proc. emerytów żyje poniżej progu ubóstwa", a wielu z nich, "zwłaszcza zaś kobietom, które miały niższe pensje, grozi to, że ich dochody będą się kurczyć do końca ich życia" - pisze "NYT". Dla Stiglitza taka sytuacja, jak i dramatyczne skurczenie się PKB Grecji, to niedopuszczalne ekonomiczne i społeczne konsekwencje drastycznego programu oszczędności, jaki Atenom narzuciła tzw. trojka, czyli Europejski Bank Centralny, Komisja Europejska i Międzynarodowy Fundusz Walutowy. - Trojka fatalnie pomyliła się co do makroekonomicznych konsekwencji programu, który narzuciła (...). A kontynuowanie go w obecnych warunkach zakrawa na szaleństwo - pisze Stiglitz. Tłumaczy, że kraj, z którego ucieka kapitał i utalentowani ludzie, w którym spadają wynagrodzenia oraz eksport, nie jest w stanie spłacać długów, jeśli kontynuowana będzie kuracja, polegająca na zduszaniu gospodarki. Grecja jest zdana na zagraniczną pomoc finansową od 2010 roku, kiedy to stanęła na krawędzi bankructwa. Od tego czasu drastyczne cięcia wydatków budżetowych, recesja i wysokie podatki doprowadziły do spadku dochodów Greków o jedną trzecią. Bezrobocie sięgnęło 26 proc. Zdaniem Stiglitza Grecja skłonna jest spełnić znakomitą większość warunków, które narzucają jej wierzyciele, zanim uruchomią kolejną transzę pomocy finansowej. Reszta wymagań jest nierealistyczna i grecki rząd "ma rację, nie chcąc podpisać się pod pełnym błędów programem" reform, których domaga się zwłaszcza Berlin" - pisze noblista. I konkluduje: "To program, który okazał się porażką; niewielu ekonomistów sądziło, by kiedykolwiek mógłby być czy powinien był być wdrożony". Podobną opinię wygłosił niedawno inny słynny ekonomista, Thomas Piketty, który napisał, że metoda redukowania długu publicznego, którą forsuje się na użytek Grecji nie jest dobra, kuracja trwałaby dziesięciolecia i "może to zadziałać, ale potrwałoby to niesłychanie długo".
Autor: km / Źródło: PAP