Przedłużający się grecki kryzys negatywnie wpływa na gospodarkę tego kraju, a szczególnie mocno odbija się na sektorze farmaceutycznym. Podczas kryzysu, pięć lat temu Ateny zostały zmuszone do wydania czegoś na kształt quasi-drachmy, aby przezwyciężyć zagrożenie gotówkowe. Teraz mogą być niebezpiecznie blisko powtórki tej sytuacji - pisze "The Telegraph".
Grecja jest europejską stolicą leków. Krótki spacer ulicami Aten wystarczy, by to zauważyć: zielony krzyż oznaczający aptekę widać niemal za każdym rogiem. Na każde 100 tys. mieszkańców Grecji przypada 98 farmaceutów. To najwyższy wskaźnik w Unii Europejskiej. Dla porównania w Wielkiej Brytanii jest ich 21 na 100 tys. mieszkańców a w Bułgarii 56.
Na każdym kroku
"The Telegraph" zwraca uwagę, że podczas cięć, które przetoczyły się przez Grecję w ostatnich latach sektor publicznej opieki zdrowotnej został "wypatroszony" bardziej niż pozostałe. Budżet na utrzymanie szpitali został obniżony o blisko 50 proc. Wydatki na ten cel spadły w sumie o kilka punktów procentowych, w przeliczeniu na PKB. Najbardziej przełożyło się to na usługi medyczne i dostawy leków. W pierwszych czterech miesiącach tego roku szpitale państwowe zanotowały ogromne spadki w swoich budżetach. "To kryzys finansowy, który może mieć katastrofalne skutki dla losów kraju" - czytamy. Grecja pokrywa niemal całe swoje zapotrzebowanie na leki z importu. Po energii, leki stanowią drugą co do wielkości pozycję w wydatkach kraju. Jeśli Grecja będzie zmuszona do wyjścia ze strefy euro, te koszty jeszcze wzrosną, głównie z powodu zaniżonej wartości drachmy. Ta zależność od zagranicznych producentów leków doprowadziła do wzmożonej aktywność w Komisji Europejskiej, która została zmuszona do przygotowania planu na wypadek "stanu wyjątkowego". Miałby on zostać wdrożony, jeśli Grecja nie spłaci zadłużenia do końca czerwca.
Coraz bliżej ściany
"The Telegraph" przypomina, że lewicowy rząd Syrizy jeszcze w kampanii wyborczej złożył wiele obietnic i zobowiązań wobec sektora publicznego. Bez dodatkowego finansowania z Europy Grecja wpadłaby w kolejne długi, tym razem wobec dostawców leków. I tak jest on obecnie duży i wynosi ponad 1 mld euro. Kryzys płynności w sektorze farmaceutycznym jest niebezpiecznym precedensem. Dlatego grecki rząd już lata temu postanowił wydać krajowe obligacje na rzecz dostawców, które miałyby zadziałać w przypadku braku gotówki. Te "farma-obligacje" działają jak weksle podpisanie przez rząd i zdaniem niektórych ekonomistów przypominają "quasi-drachmę". Obligacje te mogą zostać zdeponowane w bankach jako zabezpieczenie gotówki.
Obligacje zerokuponowe zachowywał się podobnie jak w obrocie walutą i mogą być zdeponowane w bankach jako zabezpieczenie gotówki.
Jak czytamy, podobne rozwiązania nie są nowością na świecie. Wcześniej zastosowały je np. Argentyna i Kalifornia. - Płacenie dostawcom w ten sposób jest w porządku, pod warunkiem, że dzieje się to w bardzo krótkim czasie - podkreślił Justin Knight z UBS. - Jednak robienie tego teraz, gdy rząd zwleka ze spłatą do MFW, mogłoby spowodować wejście Grecji na niebezpieczną drogę emisji alternatywnej waluty, szczególnie w obliczu niepewnego członkostwa w strefie euro - dodał. - Kłopot z wekslami jest taki, że nie będą one miały takiej samej wartości jak euro. Jeśli są one używane do wypłaty wynagrodzeń lub opłacania dostawców, wtedy można szybko wpaść w kłopoty. Kiedy ludzie chcą kupić chleb używając weksli, może się to skończyć dewaluacją - zwraca uwagę Knight. Stąd już niedaleka droga do drukowania pieniędzy.
- Jeśli zajdzie taka potrzeba zaczniemy wystawiać weksle naszym wierzycielom, choć dobrze wiemy, co to tak naprawdę oznacza. To czego na pewno nie zrobimy, to nie pozwolimy by Grecja stała się protektoratem Unii Europejskiej – cytuje „The Telegraph" swojego greckiego informatora na początku kwietnia.
Autor: mn / Źródło: The Telegraph
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu