Rosyjska gospodarka się kurczy, dlatego Kreml jest zmuszony sięgnąć po fundusze rezerwowe. Pieniędzy wystarcza jednak na prowadzenie wojny w Syrii. Materiał "Faktów z Zagranicy".
O tragicznej sytuacji rosyjskiej gospodarki mówiło się już pod koniec zeszłego roku, gdy gwałtowanie na wartości tracił rubel, a jego gigantyczne skoki na giełdzie z zapartym tchem obserwował cały świat.
Teraz znów pojawiły się głosy, że rosyjska gospodarka jest na krawędzi.
Brakuje pieniędzy
Coraz częściej komentatorzy piszą o tym, że w przyszłym roku Rosji skończą się pieniądze gromadzone przez tłuste lata w specjalnych funduszach na "czarną godzinę". Rosja odkładała, gdy ropa naftowa była droga, a teraz wydaje, aby jej gospodarka się nie rozsypała. Jednak idą ciężkie czasy. Rosyjski minister finansów potwierdził przypuszczenia specjalistów. Sytuacja jest trudna, bo w tym roku gospodarka może się skurczyć o niemal 4 proc.
Rosja nadal będzie sprzedawać, mimo niskich cen, surowce energetyczne, ale emeryci i pracownicy budżetówki będą musieli zacisnąć pasa. Zwłaszcza że scenariusze, z których mogą skorzystać władze, nie oznaczają dla nich nic dobrego.
Co dalej?
- Jak zawsze są dwa wyjścia: złe i bardzo złe. To złe to dewaluacja rubla, a bardzo złe będzie wtedy, gdy bank centralny będzie zmuszony drukować pieniądze i dawać je ministerstwu finansów, ale ja nie wyobrażam sobie, że Władimir Putin dopuści do takiej sytuacji, że budżet nie będzie wypełniał swoich zobowiązań - uważa Siergiej Aleksaszenko, ekonomista i były wiceprezes banku centralnego Rosji. Na razie Moskwa jest daleka od paniki. Nie ma zamiaru zmniejszać budżetu ministerstwa obrony. Ma też pieniądze na prowadzenie operacji wojskowej w Syrii, która według ocen specjalistów kosztuje nawet 4 mln dolarów dziennie. Co w ciągu roku może dać nawet 1,5 mld dolarów. Program "Fakty z Zagranicy" od poniedziałku do piątku na antenie TVN24 Biznes i Świat.
Autor: msz/ / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: wikimedia.org/(CC BY-SA 3.0) | Ingenium ru