Zmiany klimatyczne były obwiniane o wiele rzeczy, ale aż do teraz nikt nigdy nie przypuszczał, że mogą być swego rodzaju... antykoncepcją. Jak wynika z dokumentu opracowanego National Bureau of Economic Research (NBER), upały zmniejszają ochotę na seks, co oznacza niższy wskaźnik urodzeń. A to kolejny ważny powód, by walczyć z globalnym ociepleniem. Problem jest niebagatelny, bo już dziś Europa boryka się z poważnymi problemami demograficznymi.
Tytuł dokumentu opracowanego przez NBER, działającej w Stanach Zjednoczonych prywatnej organizacji typu non-profit zajmującej się badaniami w dziedzinie ekonomii, brzmi: "Może w przyszłym miesiącu? Szok termiczny, zmiany klimatu i dynamiczna korekta wskaźnika urodzeń". Trzej ekonomiści przeanalizowali w nim 80 lat amerykańskiej płodności oraz dane dotyczące temperatury i odkryli, że gdy termometr pokazuje więcej niż 80 stopni Fahrenheita (26,67 stopni Celsjusza) to w ciągu 10 miesięcy spada liczba urodzeń. A potencjalni rodzice nie nadrabiają zwykle straconego czasu w kolejnych, chłodniejszych miesiącach. Dodatkowe "gorące dni" prowadzą do spadku liczby urodzeń dziewięć miesięcy później o 0,4 proc.
Rzeczy do przemyślenia
Amerykańscy naukowcy uważają, że ich odkrycie powinno dać politykom trzy rzeczy do przemyślenia. Po pierwsze, liczba urodzin nie wraca całkowicie po fali upałów. To jest problem. Latem kraje rozwinięte notują jeszcze niższe, a będące na i tak już niskim poziomie wskaźniki urodzeń. A to może zrujnować gospodarkę. Ostatnio zrozumiały to chińskie władze i zaprzestały prowadzenia polityki jednego dziecka. Mniejsza liczba urodzeń w USA oznacza m.in. mniej pracowników, którzy płacą świadczenia dla emerytów. Po drugie, więcej poczęć na jesieni oznacza więcej porodów w lecie. A niemowlaki urodzone w lecie są słabszego zdrowia, chociaż - jak piszą autorzy badania - powody takiego stanu rzeczy nie zostały do końca ustalone. Jedną z możliwości może być "ekspozycja na wysokie temperatury w trzecim trymestrze". Po trzecie, klimatyzacja może okazać się afrodyzjakiem. Kontrola temperatury w domu może przynieść oczekiwaną przez ekonomistów różnicę. Naukowcy sugerują, że wzrost popularności klimatyzacji od lat 70-tych mógł pomóc zrównoważyć pewne straty związane z mniejszą płodnością w Stanach Zjednoczonych. Naukowcy zakładają, że zmiany klimatu będą postępować zgodnie z najgorszym scenariuszem i bez znacznych wysiłków na rzecz redukcji emisji. Scenariusz zakłada, że w latach 2070-2099 w USA może być rocznie 64 więcej dni z temperaturą przekraczającą 80 stopni Fahrenheita niż w latach 1990-2002, kiedy było ich 31. Wniosek? W USA wskaźnik urodzeń może spaść rocznie o 2,6 proc. (o 107 tys. urodzeń mniej).
Autor: ToL//km / Źródło: Bloomberg
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock