Po kilkunastu godzinach negocjacji kraje Unii Europejskiej przyjęły stanowisko w sprawie nowych regulacji dotyczących międzynarodowego transportu drogowego. Jak powiedział dziennikarzom minister infrastruktury Andrzej Adamczyk, Polska i kilka innych krajów były mu przeciwne.
Unijni ministrowie transportu spotkali się w poniedziałek w Brukseli, aby przyjąć stanowisko w sprawie projektu przepisów dotyczących sektora transportu drogowego. Po około piętnastu godzinach rozmów przyjęły stanowisko.
Delegowanie pracowników
Kraje członkowskie ustaliły między innymi, w jakich sytuacjach kierowcy będą podlegać przepisom o delegowaniu pracowników. Zgodnie z ustaleniami, jeśli kierowca będzie wykonywał przewóz z kraju, w którym mieści się siedziba firmy, do innego państwa, to będzie wyłączony z przepisów o delegowaniu. Jednocześnie w drodze do kraju docelowego kierowca będzie mógł wykonać jeden dodatkowy załadunek lub rozładunek, co również nie będzie wiązało się z podleganiem przepisom o delegowaniu. Podobnie jeden załadunek i wyładunek będzie mógł zostać przeprowadzony w drodze powrotnej do kraju, gdzie mieści się siedziba firmy. Inna opcja, na którą mają zezwalać nowe przepisy, to brak dodatkowego załadunku lub wyładunku w drodze do punktu docelowego, a w zamian możliwość dokonaniu dwóch załadunków lub wyładunków w drodze powrotnej. W przypadku wszystkich innych rodzajów operacji, w tym kabotażu, będą obowiązywały przepisy dotyczące delegowania pracowników. To zapis w propozycji szczególnie niekorzystny dla polskich firm, które wykonują operacje kabotażu, czyli przewozu ładunków pomiędzy dwoma krajami przez przewoźnika nie mającego siedziby w żadnym z tych państw. W odniesieniu do kabotażu kraje utrzymały obecną zasadę dopuszczającą maksymalnie trzy operacje w ciągu siedmiu dni. Ustaliły jednak, że "aby zapobiec systematycznemu kabotażowi", wprowadzony zostanie okres "zamrożenia" wynoszący pięć dni, zanim kolejne przewozy kabotażowe będą mogły być przeprowadzone w tym samym kraju i tym samym pojazdem.
Żeby nowe przepisy mogły zostać wyegzekwowane, do 2024 roku wszystkie samochody wykonujące przewozy w transporcie międzynarodowym będą musiały być wyposażone w specjalne tachografy. Będą one rejestrowały, kiedy i gdzie ciężarówka przekroczyła granicę oraz lokalizowały załadunek i rozładunek.
Polska przeciwna
Minister infrastruktury Andrzej Adamczyk opuszczając w nocy budynek Rady powiedział dziennikarzom, że nowe przepisy narzucają obowiązki, które są "niestety nie do przyjęcia". - Nie byliśmy w tym osamotnieni, kiedy mówiliśmy, że nie możemy poprzeć przede wszystkim rozwiązań, które zamiast prawdziwego kompromisu, zamiast zrównoważonych rozwiązań, zamiast przyczynić się do dobrego funkcjonowania jednolitego rynku, zakładają restrykcyjne, nieproporcjonalne, protekcjonistyczne środki. To artykułowaliśmy na każdym etapie debaty, która trwała od rana w Brukseli - wskazał. Dodał, że Polska nie chciała się zgodzić na rozdział transportu na ten objęty delegowaniem oraz ten nie objęty. Skrytykował też fakt, że wprowadzono restrykcje wobec tych przewoźników, którzy wykonują kabotaż. - Jak można wyłączyć przedsiębiorcę poprzez wyłączenie samochodu, a nie kierowcy, z operacji gospodarczych. Samochód będzie musiał czekać pięć dni, żeby znowu mógł być użyty do pracy. To jest niespotykane rozwiązanie i dlatego byliśmy przeciw - wskazał. Zaznaczył, że Polska nie była jedynym krajem przeciwnym nowym regulacjom. - Przeciwko dzisiaj głosowały Polska, ale także i Węgry, Litwa, Łotwa, Malta, Bułgaria, Chorwacja, Irlandia, Belgia. Zróżnicowane państwa - zaznaczył. Dodał, że podczas negocjacji nie odbyło się głosowanie, ale padło pytanie, kto nie zgadza się z propozycją i te kraje zgłosiły sprzeciw. Zaznaczył, że mimo tego nie udało się zebrać wystarczającej grupy państw, by zablokować regulacje w tym kształcie. Podkreślił jednak, że udało się zablokować jeden z niekorzystnych zapisów propozycji. Chodzi o tak zwane "powroty kierowców". - Wycofaliśmy z tego projektu przepisy, które zmuszałyby do kierowania samochodów ciężarowych do kraju. Po czterech tygodniach musiałyby wracać do kraju siedziby przedsiębiorstwa. To kolejna protekcjonistyczna propozycja, która powodowałyby, że wracałaby w ten sposób cała masa samochodów bez ładunków. Skutecznie to zablokowaliśmy - wskazał Adamczyk.
Komisarz zadowolona
Zgodnie z przyjętym stanowiskiem, przewoźnicy będą musieli też organizować harmonogramy pracy kierowców w taki sposób, aby mogli wrócić do domu co najmniej co cztery tygodnie lub - jeśli kierowca zdecyduje się na dwie zredukowane cotygodniowe przerwy - po trzech tygodniach pracy. Aby zapewnić odpowiednie warunki pracy dla kierowców, regularny tygodniowy odpoczynek będzie musiał odbywać się poza kabiną ciężarówki. Przyjęta propozycja jest stanowiskiem Rady UE do negocjacji z PE nad ostatecznym kształtem nowych przepisów.
Komisarz do spraw transportu Violeta Bulc powiedziała w nocy na konferencji prasowej, że żaden z krajów UE nie był do końca zadowolony z przyjętego stanowiska. - To pokazuje, że to dobra propozycja - zaznaczyła.
Obawy polskich firm
Wprowadzenie regulacji, zgodnie z którymi kierowcy w transporcie drogowym zostaną objęci przepisami dotyczącymi delegowania pracowników, zaproponowała Komisja Europejska. Na takie rozwiązania naciskały kraje zachodnie.
Objęcie kierowców przepisami o delegowaniu pracowników oznaczałoby konieczność wprowadzenia zasady równej płacy za tę samą pracę w tym samym miejscu. Pracownik wysłany przez pracodawcę tymczasowo do pracy w innym kraju UE miałby zarabiać tyle, co pracownik lokalny za tę samą pracę. Dla firm transportowych z krajów naszego regionu oznaczałoby to ogromny wzrost kosztów.
Nowych regulacji obawia się zwłaszcza Polska, która ma największą flotę samochodów transportowych w UE. To ważna gałąź gospodarki, która tworzy w Polsce dziesiątki tysięcy miejsc pracy. W Brukseli przegłosowana została już dyrektywa o pracownikach delegowanych w innych branżach. Przewoźników z niej jednak wyłączono, aby przepisy dotyczące tej gałęzi gospodarki znalazły się w oddzielnym pakiecie, który ma kompleksowo uregulować ten sektor.
Autor: mb / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock