Ponad 2,5 miliarda dolarów - taką kwotę ma zapłacić Boeing w ramach procesowej ugody z Departamentem Sprawiedliwości USA w związku z dwoma katastrofami samolotów typu B737 MAX. Zginęło w nich łącznie 346 osób.
Ugoda obejmuje grzywnę w wysokości 243,6 mln dolarów oraz 1,77 mld dolarów rekompensaty dla linii lotniczych, które poniosły straty w wyniku uziemienia wszystkich B737 MAX i wstrzymania dostaw tych samolotów. Ustanowiono również fundusz w wysokości 500 mln dolarów jako odszkodowania dla bliskich ofiar katastrof w Indonezji i Etiopii.
Zastępca prokuratora generalnego USA David Burns powiedział w oświadczeniu, że katastrofy "ujawniły oszukańcze i nieuczciwe postępowanie pracowników jednego z wiodących na świecie producentów samolotów komercyjnych". "Pracownicy Boeinga wybrali drogę zysku zamiast szczerości, ukrywając przed FAA (Federalna Administracja Lotnictwa USA - red.) istotne informacje, dotyczące eksploatacji samolotu B737 MAX i starając się ukryć swoje oszustwo" - stwierdził.
Z kolei Peter DeFazio, przewodniczący komisji transportu w Izbie Reprezentantów, określił ugodę mianem "obrazy dla 346 ofiar, które zginęły w wyniku chciwości koncernu". - Kwota ugody to nie tylko zaledwie ułamek rocznych przychodów Boeinga, ale ugoda uchyla przed jakąkolwiek odpowiedzialnością karną wobec postawionych zarzutów - ocenił DeFazio, cytowany przez agencję Reutera.
Prawnicy reprezentujący rodziny ofiar katastrofy Ethiopian Airlines oświadczyli, że nadal prowadzą postępowanie cywilne przeciwko Boeingowi w Chicago. "Zarzuty zawarte w umowie to tylko wierzchołek góry lodowej wykroczeń Boeinga" - napisali we wspólnym oświadczeniu.
Raport komisji
Komisja transportu amerykańskiej Izby Reprezentantów we wrześniu ubiegłego roku opracowała raport, w którym stwierdzono, że szefostwo koncernu ukrywało przed regulatorami i liniami lotniczymi kluczowe informacje na temat samolotów typu B737 MAX.
Członkowie komisji uznali, że Boeing celowo ukrywał te informacje, by uniknąć dodatkowych kosztów i móc sprzedawać samoloty po zawyżonych cenach. Według kongresmenów ze swojej roli nie wywiązała się także Federalna Administracja Lotnictwa USA, dopuszczając maszyny B737 MAX do użytku.
W raporcie podkreślono, że system MCAS, który powoduje automatyczne skierowanie nosa samolotu w dół, mając w ten sposób ułatwić panowanie nad maszyną, w praktyce miał kluczowe mankamenty. Okazało się bowiem, że testujący maszynę pilot zdał sobie sprawę z działania systemu dopiero po 10 sekundach, podczas gdy przepisy mówią o maksymalnie 4-sekundowym czasie na reakcję. W rezultacie piloci mogli być nieświadomi działania systemu, co pociągnęło za sobą katastrofalne skutki.
Uziemienie maszyn
Katastrofy w Indonezji i Etiopii miały miejsce w 2018 i 2019 roku. W ich wyniku wszystkie samoloty B737 MAX, będące w posiadaniu linii lotniczych na całym świecie, zostały wycofane z eksploatacji w marcu 2019 roku do czasu uzyskania nowego certyfikatu.
Uziemione maszyny powoli wracają do regularnego latania. Amerykańska Federalna Administracja Lotnictwa w listopadzie 2020 roku wydała bowiem pozwolenie od amerykańskich organów regulacyjnych na wznowienie lotów. Wkrótce podobną decyzję wydał brazylijski regulator lotniczy.
Brazylijski GOL był pierwszym na świecie przewoźnikiem, który zdecydował się ponownie wprowadzić Boeingi 737 MAX do komercyjnego latania. Pod koniec ubiegłego roku na wznowienie lotów z pasażerami tymi maszynami zdecydowały się również linie lotnicze American Airlines.
MAX-y są także bliskie powrotu na europejskie niebo. Decyzja w tej sprawie jest spodziewana w ciągu kilkunastu najbliższych dni. Urząd Lotnictwa Cywilnego informował wcześniej, że w połowie stycznia planowana jest publikacja ostatecznej wersji dyrektywy. "Będzie stanowić formalną decyzję dotyczącą przywrócenia do wykonywania operacji lotniczych wszystkich 737 MAX będących w posiadaniu operatorów z państw członkowskich EASA (Agencja Unii Europejskiej do spraw Bezpieczeństwa Lotniczego - red.)" - przekazał ULC.
MAX-y w swojej flocie mają: Polskie Linie Lotnicze LOT - pięć samolotów oraz Enter Air - dwie maszyny.
Urząd wyjaśniał, że zgodnie z projektem Dyrektywy zdatności do lotu EASA, zanim poszczególne linie lotnicze będą mogły ponownie włączyć samoloty do rozkładu lotów, przewoźnicy będą musieli dokonać aktualizacji oprogramowania oraz przeprowadzić prace obsługowe określone w ostatecznej wersji dyrektywy. Muszą również przeszkolić swoich pilotów, którzy mają latać na B737 MAX.
Źródło: PAP, Reuters, TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock