Dziś w życie wchodzi ustawa o PKS-ach i dopłatach dla gmin wiejskich na transport autobusowy. Od początku sierpnia samorządy będą mogły składać do wojewodów wnioski do nowo powołanego funduszu autobusowego. Ma on wynosić co najmniej 800 mln zł. Warunkiem uzyskania dopłaty jest sfinansowanie ze środków własnych organizatora nie mniej niż 10 proc. ceny usługi. Wszystko brzmi dobrze, pytanie jednak, czy to oznacza, że zlikwidowane połączenia autobusowe, których w kraju jest wiele, powrócą, i czy na wszystko wystarczy pieniędzy. Materiał magazynu "Polska i Świat".
W gminie Klembów zbudowano nowy chodnik i nowoczesny przystanek autobusowy, ale autobus widoczny jest tylko na znaku – tak jest w wielu miejscach w Polsce.
Mieszkańcy mniejszych miejscowości liczą na tak zwaną ustawę PKS-ową, która właśnie wchodzi w życie. Dzięki niej mają wrócić połączenia tam, gdzie je skasowano. – Połączenia autobusowe zostały zredukowane o połowę. Przywrócimy to – zapewniał prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński.
"30 procent sołectw jest w Polsce wykluczonych"
Początkowo mówiło się nawet o ponad miliardzie złotych na reaktywację połączeń, w tym roku będzie to jednak 300 milionów złotych, a w 2020 roku zapowiadana jest dopłata 800 milionów złotych.
- 30 procent sołectw jest w Polsce wykluczonych. Do 30 procent sołectw w Polsce nie dociera transport zbiorowy. Ustawa, na mocy której powołujemy fundusz autobusowy, ma to zmienić – stwierdził Rafał Weber, wiceminister infrastruktury.
O pieniądze na nowe linie samorządy mogą starać się od 1 sierpnia. Same jednak w środku roku muszą znaleźć fundusze na wkład własny. Adrian Furgalski, z zespołu doradców TOR, zwrócił uwagę, że biedne gminy, które ledwo wiążą koniec z końcem, w środku roku budżetowego tych pieniędzy nie wygospodarują.
Inaczej uważa wiceminister Rafał Weber. - Proszę mi wierzyć, że dziesięcioprocentowy wkład własny to nie jest kwota, która załamie budżety gminne – ocenił.
Nie wszyscy dostaną dofinansowanie
Zadeklarowane pieniądze też nie gwarantują reaktywacji linii. - Chodzi głównie o województwo lubelskie i podkarpackie, które dostaną stosunkowo dużo – powiedział Bartosz Jakubowski z Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. - Oczywiście tam też są pewne potrzeby, natomiast relatywnie mało dostanie województwo lubuskie, gdzie od lat są bardzo duże problemy z dostępnością transportową – dodał.
Samorządy, które mają sieć połączeń i które marzą o nowych liniach, też mogą pieniędzy nie dostać. Marcela Grzywacz ze starostwa powiatowego w Pszczynie poinformowała, że na podlegającym jej terenie komunikacja funkcjonuje w kierunku wszystkich gmin. - I ten zapis pozbawił nas możliwości starania się o środki z funduszu. Mamy poczucie niesprawiedliwości – powiedziała.
- Nie może być też tak, że samorządy na przykład powiedzą: potrzebujemy 25 linii i chcemy, żeby wszystko sfinansowało państwo – powiedział Bogdan Rzońca, europoseł Prawa i Sprawiedliwości.
Wojewodowie na razie sprawdzają, kto będzie starał się o pieniądze na nowe linie. Zdzisław Sipiera, wojewoda mazowiecki, wysłał pytanie do samorządów we wtorek i dał im niecałą dobę na odpowiedź – to tryb ekspresowy.
Linie mają być reaktywowane od września, a wszystko wskazuje na to, że nie wszędzie uda się tak szybko je przywrócić. Rafał Mathiak, wójt gminy Klembów, liczy na to, że w tym roku uda się przewrócić kilka linii, ale przyznaje, że czasu jest naprawdę bardzo mało.
Autor: as/mmh
Źródło zdjęcia głównego: tvn24