Nawet 15 proc. rocznych obrotów - tyle może wynieść kara, jaką Urząd Regulacji Energetyki chce nałożyć na firmy, które w sierpniu ub. roku nie zastosowały się do ograniczeń w poborze energii elektrycznej. Przedsiębiorcy ostrzegają, że grzywna może oznaczać dla nich bankructwo, ale URE pozostaje nieugięty. - Nasz urząd jest od egzekwowania prawa i zgodnie z obowiązującym prawem będziemy działać - mówi Agnieszka Głośniewska z URE cytowana przez "Gazetę Wyborczą".
Urząd Regulacji Energetyki rozpoczął szereg postępowań w firmach, które w sierpniu ubiegłego roku nie dostosowały się do zaleceń ograniczenia poboru energii. Z powodu upałów i zagrożenia niedoboru prądu w kraju wprowadzono wówczas tzw. 20. stopień zasilania.
Największe zakłady musiały ograniczyć pobór mocy.
Jak mówił 14 sierpnia ub.r. wiceprezes Zarządu KGHM Polska Miedź Marcin Chmielewski, wprowadzenie przez krajowego dystrybutora mocy 20. stopnia zasilania było dla KGHM "naprawdę wielkim zaskoczeniem". Oznaczało ono, że z zamówionej mocy 399 MW dziennie, trzeba było "zejść natychmiast o prawie 25 proc. do 302 MW." Aby poradzić sobie z niedoborami prądu, przeorganizowano produkcję wydobywczą, m.in. w ciągu dnia nie wydobywano urobku na powierzchnię, zatrzymując go pod ziemią, wstrzymano też prace taśmociągów i uruchomiono własne bloki gazowo-parowe a prace te wykonywano w ciągu nocy.
Ale nie wszystkie firmy podporządkowały się tym wytycznym.
Wysoka kara
Teraz takim przedsiębiorstwom grozi kara w wysokości do 15 proc. rocznych obrotów. Zagrożonych spółek może być około tysiąca. Wśród nich znajdują się m.in. Wawel, Dębica czy Decora - pisze "Gazeta Wyborcza". Gdyby urząd nałożył maksymalną karę na firmę Dębica, to musiałaby ona zapłacić ponad 17,6 mln zł. Z kolei kara dla Decory wyniosłaby ponad 40 mln zł.
- Wysokość kar będzie uzależniona od skali przewinienia i wyjaśnień złożonych przez przedsiębiorców. Inna będzie sytuacja firmy, która np. przez przeoczenie przekroczyła ograniczenie przez godzinę, a inna tej, która przez cały okres robiła to regularnie przez wiele godzin - mówi Głośniewska, cytowana przez "GW".
Przedsiębiorcy tłumaczą, że do limitów zastosować się nie mogli, bo sami straciliby miliony złotych. Niektóre sklepy, jak Ikea w Katowicach, zostały więc zamknięte w ogóle, inne, jak Huta ArcelorMittal w Dąbrowie Górniczej, pracowały w ograniczonym zakresie.
Co zrobi URE?
Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności tłumaczy, że gdyby wszystkie zakłady przetwórstwa żywności zredukowały pobór prądu o ponad 80 proc. to moglibyśmy mieć do czynienia ze stratami liczonymi w miliardach złotych. - Firmy wstrzymałyby produkcję, nie wywiązałyby się z umów, musiałyby zutylizować swoje produkty, dodatkowo uszkodzeniu mogłyby ulec urządzenia czy całe linie - argumentuje Gantner.
Jak informuje "GW" Gantner o swoich wątpliwościach informował rząd i URE w specjalnym piśmie, ale odpowiedzi nigdy nie dostał. Nakładanie ewentualnych kar przez URE na firmy przetwórstwa żywności uważa za niedopuszczalne. - Przecież firmy nie wstrzymały produkcji albo ze względów technologicznych, albo w trosce o zapewnienie swoim konsumentom dostępu do żywności oraz zapobieżenie zupełnie bezsensownemu marnotrawstwu surowców rolnych i produktów żywnościowych - tłumaczy.
Witold Choiński, prezes związku Polskie Mięso uważa, że jeśli URE zacznie nakładać maksymalne kary na przedsiębiorców to możemy mieć do czynienia z ich bankructwem. Ale URE nie zamierza być pobłażliwy. - Nasz urząd jest od egzekwowania prawa i zgodnie z obowiązującym prawem będziemy działać - mówi Głośniewska.
Cała Polska oszczędza prąd:
Autor: ToL//km / Źródło: Gazeta Wyborcza, TVN24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock