Bronisław Komorowski i Andrzej Duda spotkali się dzisiaj na ostatniej debacie przed niedzielnymi wyborami prezydenckimi. Wśród tematów, które poruszono znalazły się kwestie gospodarcze, m.in. emerytury, problem "frankowiczów", repolonizacji banków oraz podatki. Prześwietlamy odpowiedzi kandydatów.
Emerytury
Kandydaci pytani byli o wiek emerytalny i pomysły modyfikacji reformy podwyższającej go do 67 lat. Co dopowiedzieli?
Andrzej Duda: - Ludzie powinni mieć wolność w naszym kraju, powinni mieć wolność także wolność korzystania z długości pracy. Jeżeli ktoś chce pracować dłużej - takie powinno być główne założenie ustawy - to może pracować dłużej. To jest jego wybór. Jeżeli ktoś chce przejść wcześniej na emeryturę, być może będzie miał mniejszą - bo mógłby wypracować większą pracując dalej - ale obywatel musi mieć wybór.
Bronisław Komorowski: - Dla mnie sprawą najważniejszą jest troska o wysokość o emerytur. Proponuję wprowadzenie równoległego rozwiązania, czyli mechanizmu pozwalającego na przejście na emeryturę obok wieku emerytalnego, także na podstawie długości stażu pracy (po 40 latach stażu - red.). To będzie zaledwie 2 proc. tego co pan proponuje, jeżeli chodzi o obciążenie finansów publicznych. Ustawa będzie już jutro u naszych partnerów społecznych.
***
Wyliczenie kosztów propozycji Andrzeja Dudy jest niezwykle trudne ze względu na fakt, że nie wiadomo ile osób i w jakim wieku chciałoby przejść na wcześniejszą emeryturę. Eksperci policzyli jednak, że gdyby chcieć zrealizować podnoszoną wcześniej propozycję kandydata PiS i cofnąć reformę emerytalną, mogłoby to kosztować 71,5 mld zł do 2020 r. (wyliczenia Pracodawców RP). Wcześniejsza emerytura oznaczałaby też oczywiście jej znacznie niższą wysokość.
Jeśli chodzi o propozycję Bronisława Komorowskiego, ze wstępnych wyliczeń ekspertów wynika, że nie byłaby ona kosztowna dla budżetu państwa, ponieważ dotyczyłaby jedynie niewielkiej grupy osób. Na wcześniejszą emeryturę mogłyby bowiem przechodzić jedynie osoby po 40 latach pracy - tyle, że do tego okresu nie wliczałyby się ani studia, ani okresy bezrobocia, ani okresy na urlopach rodzicielskich czy przepracowane na umowach śmieciowych. Co więcej wymagany okres ma być stopniowo wydłużany do 45 lat. Na ostateczne wyliczenie kosztów trzeba poczekać, aż pojawi się szczegółowy projekt ustawy w tej sprawie.
"Frankowicze"
Kolejne pytanie dotyczyło pomocy osobom zadłużonym we frankach.
Bronisław Komorowski: Należy dążyć do tego, aby państwo polskie pomagało w sytuacjach szczególnie trudnych wszystkim, którzy wzięli kredyty, ale muszą brać kredyty na własne ryzyko. Można pomagać niezależnie od waluty. Chodzi o to żeby niektóre kategorie obywateli chronić w sposób szczególny, np. rodziny wielodzietne, emerytów, rencistów i inwalidów. Żeby nie utracili np. mieszkania. Tu jest miejsce na działanie państwa. Reszta musi być przedmiotem umowy między kredytodawcą a kredytobiorcą. Propozycja, która uwzględniałaby tylko jedną kategorie w zależności od tego w jakiej walucie bierze się kredyt byłaby niesprawiedliwa wobec pozostałych. Trzeba patrzyć na problem szerzej, nie tylko na problem tzw. "frankowiczów", tylko w ogóle kredytobiorców.
Andrzej Duda: - Państwo polskie powinno im ("frankowiczom" - red.) pomóc. Bo państwo polskie od dawna powinno dbać o ich interesy. W tym zakresie jest konieczna zmiana podejścia. Nie jest tak, że instytucje bankowe będą królowały. Trzeba powrócić do rozliczenia złotówkowego tych kredytów, tak jakby nigdy nie były we frankach zawarte.
***
Bronisław Komorowski po raz kolejny podkreśli, że pomoc dla zadłużonych nie powinna ograniczać się do "frankowiczów", a być rozciągnięta na wszystkie grupy kredytobiorców. Już 5 lutego prezydent Bronisław Komorowski po spotkaniu z ministrem finansów Mateuszem Szczurkiem złożył propozycję utworzenia specjalnego funduszu restrukturyzacji kredytów hipotecznych, dzięki któremu tym, którzy nie są w stanie spłacać kredytów, mogłyby być one umarzane lub wydłużany byłby termin spłaty. Ile mogłaby kosztować taka pomoc budżet państwa. Wyliczenie nie jest możliwe, ponieważ nigdy nie padły żadne konkrety tej propozycji.
Przy wyliczaniu kosztów propozycji Andrzeja Dudy możemy posiłkować się raportem KNF opublikowanym pod koniec 2013 roku. Koszty przewalutowania kredytów po kursie zaciągnięcia dla sektora bankowego sięgałyby 40 mld złotych, w związku z czym niektóre banki stałyby się niewypłacalne i musiałyby być ratowane ostatecznie z pieniędzy podatników.
Repolonizacja banków
Kolejne pytanie dotyczyło repolonizacji banków, czyli ich powrotu w polskie ręce.
Bronisław Komorowski: - Renacjonalizacja banków, to nic innego jak możliwość kupienia banków. Taka możliwość istnieje. Polska utrzymuje kontrolę nad systemem bankowym stosunkowo dobrze poprzez system nadzoru.
Andrzej Duda: - Dzisiaj dwie trzecie banków znajduje się w rękach obcego kapitału i repolonizacja jest potrzebna. Powinna nastąpić przez stopniowy wykup banków przez polskie instytucje finansowe.
***
Kilka dni temu pytaliśmy o ten postulat w TVN24 BiŚ Kazimierza Krupę, b. naczelnego "Forbesa" i Macieja Bitnera, głównego ekonomistę WISE. - Banki są zarządzane przez kapitał zagraniczny, ale pieniądze w nich są polskie - oceniali eksperci w TVN24 Biznes i Świat. - Repolonizacja banków, czy odbudowa przemysłu stoczniowego, to są raczej hasła, które są wyrazem intencji pana Dudy, a nie rzeczywistych zamierzeń. Jedno i drugie jest nierealistyczne - dodawali.
Rynek pracy
Podczas debaty mowa była też o rynku pracy.
Andrzej Duda: - Patrząc od 2007 roku liczba Polaków, którzy zarabiają najniższą możliwą pensję podwoiła się. Bezrobocie w międzyczasie oczywiście wzrosło. (...) Dziś potrzebne jest podwyższenie kwoty wolnej od podatku. Ja już się do tego zobowiązałem. To jest ulga zwłaszcza dla mniej zarabiających. Dla tych, którzy dostają choćby najmniejszą emeryturę te przysłowiowe 880 zł, to będzie ponad 75 zł miesięcznie i to będzie realna pomoc.
Bronisław Komorowski: - Pragnę przypomnieć dwa porównania za czasów PiS-u najniższa pensja wynosiła 936 zł, dzisiaj jest 1750 zł. Średnia pensja wzrosła o 1 tys. zł w stosunku do czasów rządów PiS-u. To jest miara postępu. (...) Proponuję program "Pierwsza praca", która będzie gwarantowana przez pieniądze z budżetu państwa. Daje szanse na dwa lata pracy gwarantowanej. Rok płaconej przez państwo. To jest szansa na dobrą pracę i zmniejszenie bezrobocia. (...) W stosunku do rządów PiS-owskich ilość miejsc pracy zwiększyła się o 2 mln.
***
A jakie są fakty? Jak wskazują jednak dane z Głównego Urzędu Statystycznego bezrobocie w Polsce w okresie wskazanym przez Dudę spadło. W marcu 2007 roku wynosiło 14,3 proc. (2232,5 tys. zarejestrowanych), a w marcu 2015 roku wyniosło 11,7 proc. (1860,6 tys. zarejestrowanych).
Sprawdziliśmy też dane przedstawione przez Komorowskiego. I rzeczywiście: w 2007 roku płaca minimalna wynosiła 934 zł brutto, zaś obecnie osiągnęła poziom 1750 zł brutto. Jeśli chodzi o miejsca pracy, na koniec 2007 roku w Polsce było ich 15,538 mln, zaś w grudniu 2014 roku było to 16,018 mln.
I ostatnia kwestia: podniesienie kwoty wolnej od podatków. Szacuje się, że w przypadku propozycji kandydata PiS-u i podniesienia tej kwoty do 8 tys. zł, w pierwszym roku, będzie to generowało koszty dla budżetu państwa rzędu 10-20 mld zł. Do 2020 roku obciążenie wyniesie łącznie 80 mld zł.
Podatki
Andrzej Duda zarzucił w debacie Bronisławowi Komorowskiemu podpisanie 13 ustaw podwyższających podatki. Prezydent odpowiedział, że podpisał 17 ustaw z obniżkami. - A w tym jest jedna ustawa dla mnie niesłychanie ważna, która wynika z mojej inicjatywy - ustawa wprowadzająca ulgi podatkowe dla osób wychowujących dzieci, dla osób mniej zamożnych, ale płacących podatki - mówił. Bronisław Komorowski zarzucił, że za czasów rządu PiS ulgi podatkowe były "teoretyczne", bo dotyczyły "tylko najbogatszych ludzi". Dodał, że tylko w tym roku z ulgi wprowadzonej z jego inicjatywy skorzysta milion polskich rodzin, i to tych mniej zamożnych. - Trzeba pomagać dzielnym ludziom w tym, by mogli wychowywać dzieci. To jest realna kwestia, to są problemy realne, a nie czy rząd jakiś musi, czy nie musi podnosić podatków. Lepiej nigdy nie podnosić, ale jak rząd uznaje, że to jest niezbędne dla Polski, prezydent nie powinien stawać na przeszkodzie - podkreślił. ***
Jak było w rzeczywistości? Prezydent Komorowski faktycznie w trakcie pięcioletniej kadencji złożył podpis pod ustawami, które doprowadziły do podwyżki podatków. Wzrosły m.in. podstawowe stawki VAT (z 22 na 23 proc. i 7 na 8 proc.), akcyza na paliwo, tytoń i alkohol, VAT na ubranka dziecięce z 8 do 23 proc. Objęto także lokaty 1-dniowe tzw. podatkiem Belki (wcześniej pozwalały na jego ominięcie).
Bronisław Komorowski w listopadzie 2014 podpisał też ustawę, która wprowadziła zmianę zasad przyznawania ulg podatkowych na dzieci. Ulga na trzecie dziecko dzięki zmianom wzrosła z 1668 zł do 2 tys. zł, zaś na kolejne dzieci z 2 tys. do 2,7 tys. zł.
Z kolei za rządów PiS (głownie za sprawą Zyty Gilowskiej) obniżono składkę rentową, wprowadzono ulgi podatkowe na dzieci, podniesiono progi podatkowe i kwotę wolną, zlikwidowano 40-proc. stawkę PIT, obniżono stawkę podstawową – z 19 do 18 proc.
Kto prezesem NBP
Kandydaci byli też pytani o jedną ze swoich najmocniejszych prerogatyw w dziedzinie gospodarki - możliwość wskazania szefa Narodowego Banku Polskiego (musi go zatwierdzić jeszcze Sejm). Żaden z nich nie odpowiedział na to pytanie.
Autor: mb//bgr / Źródło: tvn24bis.pl