Przetarg na śmigłowce dla wojska i postępowanie w sprawie zestawów obrony powietrznej przebiegały zgodnie z prawem, MON kierowało się interesem wojska – powiedział w środę wicepremier, minister obrony Tomasz Siemoniak.
- Ci oferenci, którzy nie spełnili wymogów, powinni mieć pretensje przede wszystkim do siebie. Liczyliśmy, że będą dobre oferty, konkurencja i że w testach wezmą udział trzy typy śmigłowców – powiedział Siemoniak dziennikarzom, odnosząc się do zarzutów opozycji i przegranych oferentów w przetargu śmigłowcowym. Przypomniał, że dwie oferty odrzucono ze względów formalnych, dotyczących np. uzbrojenia śmigłowca i terminu dostaw.
Merytoryczny wybór?
- Zaprzeczam, by były tu jakieś nieprawidłowości nazywane "ustawieniem". To postępowanie było pod stałą kontrolą biura procedur antykorupcyjnych i Służby Kontrwywiadu Wojskowego – podkreślił Siemoniak. Dodał, że rząd zdaje sobie sprawę, iż dokumentacja przetargu będzie skrupulatnie sprawdzana. Głosy związkowców uznał za „wyraz rozczarowania”, ale – zaznaczył, „trzeba pamiętać, że nowa oferta też przynosi miejsca pracy” – w należących do Polskiej Grupy Zbrojeniowej wojskowych zakładach lotniczych w Łodzi, Bydgoszczy i Warszawie. - Jeśli chodzi o głosy polityczne, to choć kalendarz modernizacyjny nie ma związku z kalendarzem politycznym, zdajemy sobie sprawę, że nasze decyzje będą oceniane pod tym kątem – powiedział. - O ile jeśli w przypadku systemu obrony powietrznej jedno z kryteriów było polityczne – dotyczyło bezpieczeństwa Polski, o tyle w przypadku śmigłowców decydowały wyłącznie względy merytoryczne – dodał.
"Nietrafne zarzuty"
Za „niestosowne” uznał sugestie, że wybór Airbusa jako dostawcy śmigłowców zagraża miejscom pracy w Mielcu i Świdniku, które przegrały rywalizację. - Co by było, gdyby jeden zakład z Polski wygrał, drugi nie? Co by było, gdybyśmy się zdecydowali nie kupować śmigłowców? Te zakłady zostały wiele lat temu kupione przez zagranicznych inwestorów. Pracują, przynoszą dochody, mają swoje portfele zamówień – argumentował. - Jestem otwarty na dialog, zaprosiliśmy obserwatora związkowego, zapoznał się z dokumentami. Ale to nie związki zawodowe będą decydować, jaki sprzęt ma armia – powiedział szef MON. W piątek na spotkaniu ze związkowcami resort ma przedstawić informacje na temat postępowania. Wicepremier odrzucił zarzut, by wybrane zestawy obrony powietrznej nie były zdolne przechwytywać rakiet Iskander, sugestię, by w obu postępowaniach naruszono przepisy offsetowe uznał za dziwną. Przypomniał, że oferty śmigłowców oceniało pod kątem offsetu Ministerstwo Gospodarki i wszyscy oferenci spełnili te wymagania, „natomiast jeśli chodzi o system obrony powietrznej, nie operujemy kategorią offsetu, bo będzie to umowa międzyrządowa; będziemy oczekiwali oferty przemysłowej, nazywamy to inaczej”. - To nietrafne zarzuty, warto zanim się coś powie, opierać się na faktach – podsumował Siemoniak, który powiedział, że nie boi się zarzutu złamania prawa. Informacja MON w sprawie przetargu na śmigłowce i wskazania zestawu Patriot dla obrony powietrznej ma być jeszcze w środę tematem posiedzenia sejmowej komisji obrony.
Airbus w kolejnym etapie
We wtorek rząd postanowił o wyborze dla systemu obrony powietrznej zestawów średniego zasięgu Patriot amerykańskiej firmy Raytheon, której rywalem było konsorcjum Eurosam, zawiązane przez francuskie oddziały MBDA i Thalesa. W przetargu na śmigłowce wielozadaniowe zdecydował się na ofertę Airbus Helicopters, odrzucając propozycje konsorcjum Sikorsky-PZL Mielec z maszyną Black Hawk i włosko-brytyjskiej grupy AgustaWestland z należącym do niej PZL Świdnik, oferujących maszynę AW149. Popisanie kontraktu na śmigłowce jest planowane na jesień tego roku, a na zestawy przeciwlotnicze - na przyszły rok. PZL Mielec i PZL Świdnik wyraziły zawód decyzją MON. „S” przemysłu lotniczego zapowiedziała, że będzie się domagać ujawnienia kryteriów wyboru śmigłowca. W środę SLD zapowiedział wystąpienie o zbadanie postępowań przez NIK i poddanie ich pod sejmową debatę.
Autor: mb / Źródło: TVN24 BiS