Pani wiceminister finansów Izabela Leszczyna powiedziała dziś na antenie TVN24 Biznes i Świat, że w dłuższym terminie giełda w danym kraju nie rośnie szybciej niż gospodarka tego kraju. Dlatego nie ma sensu zostawać w opartych o giełdę OFE i lepiej przenieść się do opartego o wzrost PKB ZUS-u. To bardzo ciekawy i merytoryczny argument, z którym warto podyskutować. Czynię to z przyjemnością, nie zgadzając się z nim.
Polski rynek kapitałowy, porównując go z rynkami dojrzałymi jest dość słabo rozwinięty i dość niewielki w stosunku do PKB. Wartość spółek notowanych na giełdzie to ledwie jakieś 30 procent polskiego PKB. W krajach rozwiniętych ta proporcja często jest w okolicach 100 procent, a czasami nawet powyżej. Jeśli mamy jako kraj zmierzać w stronę bogatego Zachodu i osiągnąć tak zwaną konwergencję, to przez wiele najbliższych lat polski rynek kapitałowy, a więc także giełda, powinien rosnąć szybciej niż cała gospodarka, tak, aby udział giełdy w gospodarce doszedł do takiego poziomu jak w krajach zachodnich.
Stąd twierdzenie, że w długim terminie giełda nie będzie rosnąć szybciej niż gospodarka uważam za raczej, jednak niczym nieuzasadnione. Tym bardziej nieuzasadnione, jeśli mielibyśmy za parę lat wchodzić do strefy euro.
Taka decyzja natychmiast przyciągnie do nas kapitał międzynarodowy, który powinien nam podnieść wyceny wszystkich możliwych aktywów, a więc także akcji na giełdzie (tak samo jak to było w latach 2003-2006, przy okazji wchodzenia do UE). Z kolei gospodarka w sytuacji braku własnej polityki monetarnej, braku własnej waluty i elastyczności z tym związanej zapewne rozwijałaby się wolniej (dlatego nie powinniśmy tam wchodzić). W takim wariancie OFE powinny przez dłuższy czas przynosić lepsze stopy wzrostu niż ZUS oparty o PKB.
Pozostawiając, jednak na boku moje subiektywne zdanie, które może być błędne, bo dotyczy długiego okresu, warto przeanalizować sytuację nie w okresie kilkudziesięciu lat, w którym nikt nie wie, co się naprawdę stanie, ale skupić się na najbliższych dwóch latach, bo to one są najważniejsze przy podejmowaniu decyzji OFE, czy ZUS.
Dlaczego akurat tylko dwa lata, skoro oszczędzanie na emeryturę jest „długoterminowe”? To już zasługa naszego rządu, który w swej niczym nie ograniczonej inwencji twórczej i pomysłowości stworzył nam system emerytalny, w którym możemy zmieniać filary co cztery lata, a pierwsza zamiana jest możliwa już za dwa lata. Dzięki temu każdorazowo możemy podejmować decyzję tylko na kilka lat, a nie na resztę życia zawodowego. Skupmy się więc na latach 2015-2016. W razie czego za dwa lata wybierzemy inaczej.
Po pierwsze możemy założyć, że najbliższe lata dla polskiej gospodarki będą całkiem udane. Pewnie mamy szanse na realny wzrost PKB o 4 procent. Czy w takiej sytuacji powinniśmy oczekiwać spadków na giełdzie ? Raczej nie, bo szybszy wzrost gospodarczy to także większe zyski w spółkach giełdowych, a więc także wyższe wyceny akcji tych spółek.
To oczywiście podejście racjonalne, teoretyczne, a więc dość dalekie od realiów rynku, który kieruje się głównie emocjami. Ale emocje rynkowe też powinny Polsce sprzyjać. Inwestorzy lubią kraje z dość żwawym tempem wzrostu, niezbyt dużym zadłużeniem (po skoku na OFE i na tle Europy dług publiczny Polski naprawdę jest niewielki) i co bardzo ważne z nadwyżką albo małym i zmniejszającym się deficytem na rachunku obrotów bieżących. Czyli chodzi o sytuację, w której do państwa z różnych źródeł i przyczyn wpływa więcej dolarów niż wypływa. Polska właśnie jest w takiej sytuacji. Zmniejszanie deficytu budżetowego (wymagane przez Komisje Europejską i dość łatwe osiągnięcia przy wzroście PKB o 4 procent) też powinno pomóc w kreowaniu świetnego wizerunku Polski na rynkach światowych. Jednym słowem na giełdzie w najbliższych paru latach powinno być dobrze, bo zyski firm powinny rosnąć i są też szanse na napływ kapitału z zewnątrz.
Oczywiście zasadne jest pytanie: jeśli na giełdzie ma być dobrze dlatego, że w gospodarce jest dobrze, to po co wystawiać się na ryzyko giełdy, skoro środki w ZUS będą waloryzowane w zależności od stanu tejże właśnie gospodarki ? Dlatego, że formuła matematyczna obliczania tej waloryzacji opiera się na średniej za ostatnie 5 lat. To bardzo ważne. W tym roku składki w ZUS na naszych subkontach zostaną zwaloryzowane o wskaźnik, który powstaje z wyliczenia średniego tempa wzrostu PKB (z uwzględnieniem inflacji) za lata 2009, 2010, 2011, 2012 i 2013. W 2015 to będzie średnia za lata 2010, 2011, 2012, 2013 i 2014 itd. itd.
Problem polega na tym, że polski PKB rósł w latach 2012 i 2013 bardzo powoli, a inflacja, która podnosi wymiar waloryzacji praktycznie zniknęła, bo mieliśmy kolejną odsłonę kryzysu. W latach 2014-2015 giełda już dawno tego nie pamięta, ale w wyliczeniach dla waloryzacji w ZUS, to ciągle ma znaczenie, bo wchodzi do pięcioletniej średniej automatycznie ją zaniżając. Rok 2013 zniknie z ZUS dopiero przy waloryzacji w roku 2019 i wtedy być może faktycznie lepiej będzie trzymać pieniądze w ZUS niż w OFE.
Na razie warto się skupić na najbliższych dwóch latach, w czasie których OFE mają ogromną szansę przynieść wyższą stopę zwrotu niż waloryzacja w ZUS, bo waloryzacja w ZUS będzie sztucznie obciążona kryzysem, który już minął.
Generalnie obecna konstrukcja systemu sprawia, że w momencie, kiedy oczekujemy ożywienia w gospodarce, tego, że za chwilę będzie lepiej niż było, powinniśmy zostawać w OFE. Natomiast w sytuacji oczekiwanego spowolnienia, czy nawet kryzysu, powinniśmy chronić się w ZUS, gdzie waloryzacja będzie uwzględniać jeszcze minione, udane 5 lat dając stopę zwrotu większą niż pogrążona w kryzysie giełda. Sytuacja w roku 2014 zdecydowanie bardziej przypomina jednak wariant pierwszy – ten z OFE, bo za chwilę w gospodarce ma być lepiej. Dlatego wybór OFE czy ZUS powinien być dość łatwy, nawet pomimo konieczności wypełniania jakichś dziwnych druczków z ZUS.
Autor: Rafał Hirsch