To ile ludzi wyjeżdża z Polski do Wielkiej Brytanii za pracą jest jedną z większych legend w naszym kraju. Osoby z większym temperamentem lubią używać tego argumentu w dyskusjach politycznych (w trybie: w Polsce jest tak źle, że wszyscy uciekają). Liczby zaprezentowane w tym tygodniu przez brytyjskie biuro statystyczne wyglądają jednak zdecydowanie mniej sensacyjnie. Według ONS (Office for National Statistics) w 2013 roku z Polski do Anglii przyjechało raptem 27 tysięcy osób.
Te 27 tysięcy nie jest osiągnięciem wyjątkowym. Na tej stronie można przeczytać, że przepływ osób z Polski do Anglii już od pięciu lat nie przekracza 40 tysięcy osób rocznie.
Co ważne – to statystyka dotycząca miejsca poprzedniego pobytu, a nie narodowości. Wśród tych 27 tysięcy równie dobrze mogło być na przykład 10 tysięcy Ukraińców. A Polacy oczywiście mogli też przyjeżdżać do Anglii nie z Polski, tylko na przykład z Irlandii albo Norwegii, bo tam też sporo naszych rodaków pracuje. Ponadto, w danych tych chodzi tylko o tak zwanych migrantów długoterminowych, czyli takich, którzy wyjechali na co najmniej rok (w domyśle na stałe). Statystyki przepływów krótkoterminowych (od 3 do 12 miesięcy, czyli do pracy na jeden sezon) pokazują mniej więcej drugie tyle Polaków – poniżej 50 tysięcy rocznie. Tylko, ze ci krótkoterminowi oczywiście potem wracają do kraju. A skoro za granicą są krócej niż rok, to raczej nie tracą stałego zameldowania w Polsce, a więc nadal figurują w polskich statystykach zapewne jako bezrobotni albo tak zwani bierni zawodowo (bez pracy, ale i nie szukający pracy). Z punktu widzenia wpływu emigracji do Anglii na polski rynek pracy właśnie te dane są. moim zdaniem najlepsze. Obejmują tylko tych, którzy wyjeżdżają na dłużej i tych, którzy wyjeżdżają z Polski, a nie tych, którzy wyjechali dawno temu, a teraz tylko zamieniają jeden kraj na inny.
Na dodatek z brytyjskich danych wynika, że od 2006 roku ruch na trasie Warszawa – Londyn odbywa się w dwie strony. Oczywiście tych wyjeżdżających z Polski jest znacznie więcej niż powracających, ale w 2008 i w 2009 roku były to wielkości dość porównywalne. W 2008 roku wyjechało z Polski 55 tysięcy osób, a wróciło 50 tysięcy osób. Pisząc o powrotach zakładam, że z Londynu do Polski w celach długoterminowych przemieszczają się głównie albo nawet prawie wyłącznie Polacy, wiem, że to uproszczenie, ale moim zdaniem prawdopodobne, a dokładniejszych danych nie ma. W każdym razie od 2004 do 2013 roku z Polski do Anglii łącznie wyemigrowało 421 tysięcy osób (z czego ponad połowa w latach 2005-2007), a powróciło do Polski z Anglii łącznie 163 tysiące osób (z czego połowa w latach 2008-2010). Netto łącznie, po wejściu Polski do UE wyjechało od nas do Anglii i zostało tam 258 tysięcy osób.
Inną popularną statystyką pokazującą ilu Polaków trafia do pracy w Anglii jest NIN, czyli National Insurance Number. Każdy legalnie zatrudniony na wyspach musi mieć taki numer, więc to dobre miejsce, żeby śledzić ilu naszych rodaków rozpoczyna na Wyspach legalną pracę. W ostatnim roku Polakom wydano 98 tysięcy numerów NIN. Czyli znacznie więcej niż ich w tym czasie tam przyjechało z Polski. Tyle, że same brytyjskie władze wyjaśniają, przy okazji Rumunów, którzy odebrali ponad 100 tysięcy numerów NIN (pierwszy raz od lat wyprzedzając w tej statystyce Polaków), że ponad połowa z nich jest na Wyspach od lat, a teraz tylko postanowiła się zalegalizować. Podobnie może być z Polakami, czyli numery NIN nie mówią nam nic o tym ilu Polaków w danym momencie wyjeżdża z Polski do Anglii.
Legenda o polskiej, wciąż trwającej emigracji do Londynu jest więc grubo przesadzona. Podobnie jak jej polityczne interpretacje mówiące o tym, że Polacy wyjechali, bo im się jakiś rząd nie podobał, a ewentualnie ci co wrócili zrobili to dlatego, że jakiś inny premier ich do tego kiedyś namówił. Moja apolityczna interpretacja jest taka, że Polacy zaczęli wyjeżdżać do Anglii wtedy, kiedy stało się to możliwe, czyli po 2004 roku i robiliby to niezależnie od tego, kto by wtedy rządził. Po kilku latach spora część tych osób zaczęła myśleć o powrocie, a kryzys związany z Lehman Brothers w 2008 roku i związane z nim problemy z pracą także w Anglii ten powrót akurat wtedy przyspieszyły. I tyle. Po 2011 roku, moim zdaniem temat emigracji zarobkowej z Polski do Anglii jest nieistotny, pomijalny i bez wpływu na polski rynek pracy. Wszyscy, którzy się z tym nie zgadzają mogą oczywiście argumentować, że miliony Polaków wyjeżdżają gdzieś indziej. Na przykład do Niemiec. Chociaż prościej byłoby zauważyć, że spadkowi liczby bezrobotnych w Polsce towarzyszy powstawanie nowych miejsc pracy. To lepiej tłumaczy co się dzieje z bezrobotnymi niż legendy o emigracjach.
Autor: Rafał Hirsch
Źródło zdjęcia głównego: TVN24