Poczta, jeśli nie chce upaść, musi znaleźć środki na zwiększenie płac - podkreślają listonosze, którzy w czwartek biorą udział w ogólnopolskim proteście pracowników Poczty Polskiej. Manifestacje zaplanowano w kilkudziesięciu miastach, pracownicy domagają się podwyżek w wysokości tysiąca złotych brutto, zwiększenia zatrudnienia i zmniejszenia rejonów.
- Chcemy podwyżek w wysokości tysiąca złotych, bo na chwilę obecną zarabiamy bardzo marne pieniądze. Nie ma chętnych do pracy. Ludzie przychodzą na chwilę, bo jak dowiadują się, za ile mają pracować, to odchodzą - powiedział w rozmowie z TVN24 jeden z poznańskich listonoszy.
Jak dodaje, początkujący listonosz dostaje około 1400 złotych na rękę. - Jak zobaczy, ile jest materiału, że towar jest nie do wyniesienia w normalnych ośmiu godzinach, wtedy rezygnuje, bo za te pieniądze nikt nie chce pracować - podkreślał, jednocześnie zauważając, że w urzędach pocztowych w całym kraju zaczyna brakować chętnych do pracy.
- Chcemy, żeby poprawiły się nasze warunki pracy. Ludzie nie garną się do tej pracy, brakuje ludzi praktycznie na każdych stanowiskach, musimy ich zastępować, co odbija się na liczbie obowiązków - wtórował listonosz z Krakowa.
Protesty w całej Polsce
Podobne protesty jak w Poznaniu, odbywają się bowiem w czwartek w kilkudziesięciu miastach Polski. Jak czytamy na stronie wydarzenia na Facebooku, w czwartek zaplanowano je między innymi w Warszawie, Wrocławiu, Katowicach, Gdańsku, Zakopanym czy Krakowie.
"Z niepokojem obserwujemy jak równocześnie z działaniami mającymi poprawiać kondycję spółki i sytuację wszystkich Pocztowców organizowane są pikiety" - mówił cytowany w komunikacie przesłanym tvn24bis.pl Zbigniew Baranowski, rzecznik państwowej spółki.
"Chcemy wspólnie i zdecydowanie działać na rzecz rozwoju Poczty, przywrócenia prestiżu zawodu pocztowca oraz wzrostu wynagrodzeń i poprawy warunków pracy. Głęboko wierzymy w to, że ludzie są największym kapitałem tej firmy, dlatego stabilne zatrudnienie, płace adekwatne do kompetencji i realiów rynku oraz przyjazna atmosfera są priorytetami polityki personalnej aktualnego Zarządu" - dodał.
Bez udziału związków
Do protestów nie przyłączyły się jednak w oficjalnym stanowisku związki zawodowe działające w spółce.
Wiceprzewodniczący NSZZ Solidarność Pracowników Poczty Polskiej Andrzej Piekarz powiedział, że nie wie, kto jest organizatorem protestu.
- Cały czas trwają nasze rozmowy z zarządem, dlatego m.in. nie włączyliśmy się w akcję. (...) Rozmawiamy z zarządem o wzroście wynagrodzeń, zatrudnienia w firmie po raz pierwszy od lat. I do zakończenia rozmów z zarządem uważamy, że robienie takich akcji nie powinno mieć miejsca - wyjaśnił Piekarz. Przyznał, że listonoszom przybyło dużo pracy i w konsekwencji są przeciążeni.
Problemy konkurencji
Protestujący listonosze stwierdzili, że w budżecie powinny znajdować się środki na podwyżki. - Pieniądze są, dlatego że firma konkurencyjna nie istnieje i ten materiał, który wynosiła firma konkurencyjna, przypadł nam, i Poczta Polska ma większy przychód - wskazywał w rozmowie z TVN24 jeden z protestujących.
Chodzi o firmę InPost, która była do tej pory największym konkurentem Poczty Polskiej.
W 2013 roku InPost wygrał nawet przetarg na obsługę polskich sądów i prokuratur. Po dwóch latach sądowe przesyłki wróciły jednak pod skrzydła państwowej spółki, która zaoferowała w przetargu niższą cenę. W rezultacie od lutego 2016 roku korespondencja ta jest dostarczana tylko przez listonoszy Poczty Polskiej.
Ten przegrany przetarg był dużym ciosem dla InPostu, który ogłosił w ubiegłym roku, że optymalizuje działalność i rezygnuje z obsługi przesyłek listowych.
Propozycja Poczty
Rzecznik PP Zbigniew Baranowski, w stanowisku przesłanym tvn24bis.pl, podkreślił, że "Zarząd Poczty Polskiej, podobnie jak pracownicy, widzi konieczność zmiany wynagrodzeń w Spółce i podejmuje konkretne działania, by to zmienić".
Przypomina, że w ubiegłym roku dwukrotnie podniesiono pensje dla najmniej zarabiających pocztowców. "Jednocześnie została podjęta decyzja o uruchomieniu dodatkowych wypłat dla pracowników, które zostały zrealizowane do 10 marca br. Środki w wysokości ponad 350 złotych trafiły do osób, które mają wynagrodzenie zasadnicze na poziomie 4 tysiące złotych brutto i poniżej" - napisano w oświadczeniu.
W środę spółka poinformowała zaś o propozycji zmian w systemie premiowania. Pracownicy mają otrzymać do 800 zł brutto premii na kwartał. Do końca miesiąca związki zawodowe mogą opiniować nowy regulamin wynagrodzeń. Z nieoficjalnych informacji Polskiego Radia wynika, że zaakceptowały go dwa największe związki: Solidarność i OPZZ.
Przedstawiona propozycja zmian w systemie premiowania nie satysfakcjonuje jednak protestujących listonoszy.
- Chcemy dostać porządną podstawę. Jak dostaniemy porządną podstawę, to wiemy, że to są pieniądze. Premia jest ruchoma, premia może być, może nie być. Chcemy być porządnie wynagradzani - podkreślał w rozmowie z TVN24 protestujący pracownik Poczty Polskiej.
Listonosze, którzy zgromadzili się w Krakowie, złożyli w tamtejszym Urzędzie Wojewódzkim pismo skierowane do Beaty Szydło. Domagają się interwencji premier w swojej sprawie. Pismo, jak zapowiadają, ma także trafić do prezesa Zarządu Poczty Polskiej Przemysława Sypniewskiego.
Poczta zatrudnia obecnie około 70 tysięcy pracowników. Średnie miesięczne wynagrodzenie listonoszy z nagrodami jubileuszowymi, odprawami emerytalno-rentowymi oraz premią roczną wynosi 2817,07 zł (około 2 tys. zł na rękę). Listonosze miejscy średnio otrzymują miesięcznie 2825,77 zł brutto, natomiast wiejscy: 2807,97 złotych brutto - czytamy w komunikacie Poczty Polskiej.
Autor: mb//bgr / Źródło: tvn24bis.pl, PAP, Polskie Radio