Na razie nie ma decyzji, czy i kiedy miałaby się odbyć prywatyzacja PKP Intercity. Spółka powinna najpierw osiągać dodatnie wyniki finansowe i to w perspektywie kilku lat - mówi prezes PKP SA Mirosław Pawłowski.
- PKP intercity, żeby trafić na giełdę, musi co najmniej przez trzy lata osiągać dodatnie wyniki finansowe. Dotychczas się to nie udawało, choć liczymy, że ten rok spółka zakończy wynikiem dodatnim. Prywatyzacja PKP Intercity nie może być celem samym w sobie. Jeśli miałoby do niej dojść, muszą za tym przemawiać konkretne argumenty, czyli perspektywa korzyści ekonomicznych dla spółki - powiedział Pawłowski.
Duży znak zapytania
Poprzedni zarząd PKP SA zapowiadał, że spółka miałaby trafić na giełdę w 2018 r. - Być może w ogóle do tej prywatyzacji nie dojdzie. Byłaby ona uzasadniona, jeśli oznaczałaby pozyskanie kapitału na dalszy rozwój, na inwestycje. Na pewno będziemy chcieli zachować pakiet kontrolny - dodał. Prezes PKP poinformował, że "prawie" gotowa jest strategia PKP SA. Zakłada ona, że PKP będą spółką holdingową, zarządzającą pozostałymi spółkami kolejowymi. - Tylko polska kolej w Europie jest tak rozczłonkowana, że w takich strukturach jak np. Komisja Europejska, zamiast jednego reprezentanta występują przedstawiciele poszczególnych spółek - powiedział Pawłowski. - Obecnie mamy świadomość, że nie wszystkie założenia ustawy z 2001 r. (Ustawa o restrukturyzacji PKP - red.) zdały egzamin. Tę sytuację trzeba uzdrowić - podkreślił. Jak zaznaczył, PKP SA powinny spełniać rolę integratora wszystkich spółek. - Chodzi o to, aby polityka dotycząca rozwoju kolei była tworzona wspólnie ze spółkami z Grupy PKP i koordynowana przez PKP SA. Dzisiaj tę funkcję przejął wiceminister infrastruktury ds. transportu kolejowego. Jednak z uwagi na liberalizację rynku rola wiceministra jest szersza - dodał. - Grupa PKP powinna trzymać w jednym ręku wszystkie spółki, ale tylko poprzez zarządzanie holdingowe, a nie ingerowanie w działania operacyjne. Każda spółka ma swoje cele i swoje strategie, a my koordynujemy te działania - zaznaczył.
Co ze wspólnym biletem?
Pawłowski pytany o tzw. wspólny bilet na kolei powiedział, że na razie nieznany jest termin jego wprowadzenia. - Nie uda nam się go wdrożyć w przyszłorocznym rozkładzie jazdy, choć takie były pierwsze optymistyczne założenia. To bardzo złożony proces, wymagający zaangażowania dużej liczby podmiotów. Choć trudno mi podać dokładny termin wprowadzenia wspólnego biletu, to mogę zapewnić, że prace toczą się intensywnie - powiedział. Wskazał, że projekt zakłada przygotowanie systemu informatycznego, który uwzględniałby wszystkich przewoźników, a także dał możliwości włączenia się do niego przewoźnikom samorządowym. - Docelowy system ma w pełni integrować przewoźników Grupy PKP, Przewozy Regionalne i spółki samorządowe. Ten projekt jest potrzebny. Zamierzamy w ciągu dwóch, trzech lat zaoferować nową jakość na kolei również w tym obszarze. Modernizacja linii kolejowych, taboru i dworców co prawda przekłada się już teraz na wzrost liczby pasażerów, ale nadal dla osoby, która rzadziej podróżuje, przejechanie z jednego końca Polski na drugi korzystając z oferty różnych przewoźników bywa "drogą przez mękę". Chcemy to zmienić - podkreślił Pawłowski. Prezes poinformował, że zadłużenie PKP SA wynosi 950 mln zł. - 400 mln zł ma zostać spłacone we wrześniu 2017 r., a ok. 450 mln zł w maju 2018 r. Spłacamy także kredyt w wysokości 23 mln euro, tj. ok. 100 mln zł w równych półrocznych ratach - ostatnia w sierpniu 2022 r. Jest to kredyt inwestycyjny z EBI (Europejski Bank Inwestycyjny - red.) dotyczący "Projektu odbudowy zniszczeń wywołanych przez powódź w 1997 r. - linia E-30,C-E 30 Legnica - Wrocław – Opole" - powiedział Pawłowski.
Autor: tol / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PKP Intercity