Wnioski o odrzucenie w pierwszym czytaniu projektu ustawy o wstrzymaniu sprzedaży nieruchomości rolnych Skarbu Państwa złożyły w czwartkowej debacie kluby PO, Nowoczesnej i PSL.
Wiceminister rolnictwa Zbigniew Babalski zaprzeczał słowom opozycji, że projekt de facto wprowadza zakaz obrotu ziemią rolną.
PiS: To efekt troski
Debata w ramach pierwszego czytania rządowego projektu ustawy o wstrzymaniu sprzedaży nieruchomości rolnych Skarbu Państwa była bardzo emocjonalna. Projekt chwalił jedynie występujący w imieniu klubu PiS Jan Krzysztof Ardanowski. Przekonywał, że projekt wstrzymuje spekulacje ziemią i przyniesie zyski skarbowi państwa. Argumentował, że kończący się 1 maja br. 12-letni okres przejściowy na swobodny obrót ziemią w ramach UE był za krótki. W tym okresie cena gruntów rolnych w Polsce, argumentował, nie osiągnęła poziomu cen w innych krajach UE. Z kolei ograniczenia w zakupie zmieni są w wielu krajach UE, takich jak Francja i Niemcy. - Projekt jest efektem troski o polskich rolników, którzy powinni mieć równe szanse zakupu ziemi w Polsce - mówił Ardanowski. - Ta ustawa będzie dobrze służyła Polsce, polskiemu rolnictwu - dodał. Większość klubów opozycyjnych bardzo ostro skrytykowała projekt. Kluby PO, Nowoczesna i PSL zapowiadały głosowanie za odrzuceniem projektu w pierwszym czytaniu.
PO: To przypomina nacjonalizację
Dorota Niedziela (PO) przekonywała, że projekt łamie trzy podstawowe prawa obywatelskie: do własności, do wartości i do dziedziczenia. Mówiła, że narusza prawo własności i zbyt daleko ingeruje w prywatny obrót ziemią, bo w myśl projektu urzędnicy ANR będą mogli na ogromną skalę korzystać z pierwokupu i wykupu. Zwracała uwagę na wątpliwości Rady Legislacyjnej przy premierze i Rzecznika Praw Obywatelskich. - Przedstawione rozwiązania można uznać za możliwość wywłaszczania z własności, na rzecz skarbu państwa - przestrzegała Niedziela. Bo, jak dodała, jeśli ANR stwierdzi, że rolnik prowadzi źle własne gospodarstwo, będzie mogła wystąpić do sądu o wykup. - Czy to nie przypomina nacjonalizacji? - pytała, dodając, że po wejściu w życie ustawy Agencję Nieruchomości Rolnych będzie można nazwać "Agencją Nacjonalizacji Rolnej". - Z pewnością jest to zamach na własność rolników" - przekonywała Niedziela. - To ustawa nie do przyjęcia i nie do poprawienia - dodała, zapowiadając wniosek o odrzucenie w pierwszym czytaniu.
Nowoczesna: przesadzona ingerencja
Paulina Hennig-Kloska (Nowoczesna) przekonywała, że proponowane w projekcie rozwiązania to "przesadzona ingerencja w prawa właścicieli" i "wizja ręcznego sterowania ziemią rolną". Mówiła, że np. spółki i spółdzielnie nie będą mogły zakupić administrowanej przez siebie ziemi, a wejście w życie projektu doprowadzi do paraliżu inwestycyjnego w rolnictwie. W UE też są ograniczenia kupna ziemi rolnej przez nie rolników, ale w krajach UE jest inna niż w Polsce definicja rolnika - dodała. - Skok na ziemię rolną traktujemy jako ręczne sterowanie obrotem ziemią rolną w Polsce - powiedziała Hennig-Kloska.
PSL: ograniczony rozwój rolnictwa
Lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz mówił, że projekt "traktuje polskich rolników jak obcokrajowców", a ustawa "ograniczy rozwój polskiego rolnictwa". - Tą ustawą nie ufacie polskim rolnikom" - mówił Kosiniak-Kamysz. - Chcecie odebrać prawo do samostanowienia polskim rolnikom - dodał. - Najlepiej jakbyście się wycofali z tej ustawy i gdyby weszła w życie ta uchwalona w ubiegłym roku - zaapelował prezes PSL, nawiązując do uchwalonej w ubiegłym roku ustawy o obrocie ziemią. Mirosław Maliszewski (PSL) uznał projekt za "niedopuszczalną ingerencję w obrót zmienią prywatną", czym jest zmuszanie do użytkowania zakupionej ziemi, pod groźbą odebrania na wniosek ANR. Krytykował zapis, że rolnicy będą mogli kupować ziemię tylko na terenie własnej gminy. Bardziej przychylnie wypowiadali się o projekcie przedstawiciele klubu Kukiz'15, mówiąc, że dokument idzie w dobrym kierunku, chroniąc ziemię rolną przed spekulacją. Bartosz Jóźwiak (Kukiz'15) uznał jednak projekt za "przejaw brakoróbstwa" i zaproponował kilka poprawek. Przede wszystkim zaproponował zniesienie zapisu, że tylko rolnik będzie mógł kupić ziemię. W zamian za to zaproponował, by warunkiem kupna ziemi był stały pobyt w Polsce oraz by po zakupie przez 15 lat nie można było ziemi sprzedać. Wiceminister rolnictwa Zbigniew Babalski polemizował z trybuny niemal z każdym wystąpieniem klubowym. Podkreślał, że "ustawa nie wprowadza zakazu obrotu polską ziemią". Mówił, że nie można straszyć rolników, że ojcowizna jest zagrożona, bo "nie ma żadnego takiego zapisu w tym projekcie". Mówił, że konieczność zamieszkiwania w tej samej gminie dotyczy tylko zakupu gruntów od państwa, a nie obrotu prywatnego.
Co w projekcie?
Projekt ustawy o wstrzymaniu sprzedaży nieruchomości rolnych Skarbu Państwa, według zamierzeń jego autorów, ma chronić przed spekulacyjnym wykupem przez cudzoziemców. Zgodnie z rządowym projektem nabywcami ziemi mają być zasadniczo tylko rolnicy, wyjątek będą stanowić osoby bliskie zbywcy, jednostki samorządu terytorialnego oraz Skarb Państwa. Zasady te nie będą dotyczyły dziedziczenia. Nabycie gospodarstwa będzie łączyło się z wymogiem osobistego jego prowadzenia przez 10 lat. Jego zbycie przed upływem tego terminu będzie możliwe na podstawie decyzji sądu, a sprzedaż ziemi lub dzierżawa bez takiej zgody wiązać się będzie z jej odkupem przez ANR. Według Ministerstwa Rolnictwa projektowana ustawa ma przede wszystkim poprawić strukturę agrarną w Polsce. Wyjątki w ograniczeniach zakupu mają dotyczyć gruntów przeznaczonych na inne cele przewidziane w miejscowym planie zagospodarowania - ziemi położonej w specjalnych strefach ekonomicznych, domów z niezbędnymi gruntami i lokali mieszkalnych; działek do 1 ha. Głosowanie wniosków o odrzucenie w pierwszym czytaniu - w piątek.
Polska ziemia w polskich rękach:
Autor: tol / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: wikimedia/(CC BY-SA 1.0) | Nakiel