Płace nie są głównym źródłem inflacji w Polsce, głównym źródłem inflacji jest wzrost cen energii. W przypadku podwyżki pensji minimalnej chodzi o to, żeby chronić budżety gospodarstw domowych, żeby nie wywołać recesji - stwierdził w TVN24 prezes Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys.
We wtorek rząd przyjął rozporządzenie w sprawie minimalnego wynagrodzenia i minimalnej stawki godzinowej w 2023 roku. Od 1 stycznia 2023 roku płaca minimalna wyniesie 3490 złotych brutto, a od 1 lipca 2023 roku - 3600 złotych brutto.
Oznacza to wzrost o 15,9 proc. od stycznia i o 19,6 proc. od lipca w stosunku do 2022 roku. Podwyżka jest wyższa od pierwotnie zapowiadanej przez rząd. Zgodnie z wcześniej opublikowanym projektem najniższa krajowa pensja miała wynosić od stycznia 3383 zł, a od lipca - 3450 zł.
"Szybciej rosły zyski firm"
- Mamy trudną sytuację w związku z tym, że inflacja jest na wysokim poziomie. Po sierpniu mamy 16 procent (wg danych GUS - 16,1 proc. - red.). Jeżeli płace nadganiają inflację, to osoby, które zarabiają, nie tracą realnie - ich płace nadrabiają wzrost cen. W skrócie chodzi o to, żeby chronić budżety gospodarstw domowych i nie wywołać recesji - podkreślił Borys.
Według szefa PFR "płace przez wiele lat rosły wolniej niż tempo wzrostu produktywności w firmach, a to oznaczało, że płace realne Polaków nie nadganiały tempa wzrostu gospodarczego".
- Szybciej rosły zyski firm, w mniejszym stopniu płace pracowników. Sposobem regulacji tego jest płaca minimalna, która odchyliła się od tego, co jest w większości krajów, gdzie jest na poziomie mniej więcej 50 procent średniego wynagrodzenia. My to teraz nadganiamy. Po tym wzroście (w 2023 roku - red.) płaca minimalna będzie mniej więcej na poziomie 50 procent średniego wynagrodzenia - powiedział Borys.
Premier Morawiecki o "polskich twórcach inflacji". Borys komentuje
Jeszcze w kwietniu premier Morawiecki mówił podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach o "polskich twórcach inflacji".
- To ci, którzy proponują, aby natychmiast podnieść wynagrodzenia na przykład o 20 procent. To są twórcy inflacji. Oni proponują taki scenariusz, z jakim mieliśmy do czynienia w Turcji. Niektórzy mają krótką pamięć, ale przypomnijmy sobie. Rok, dwa lata temu Turcja to inflacja na poziomie 12-15 procent. Brzmi znajomo? Dziś w Turcji inflację mamy na poziomie 60 procent. A więc ci, którzy proponują takie recepty, chcą doprowadzić do hiperinflacji - powiedział.
Podwyżki płac o 20 proc. domagali się między innymi nauczyciele. Inflacja w Polsce w kwietniu 2022 roku wyniosła 12,4 proc. rok do roku. O te słowa premiera w kontekście podwyżki płacy minimalnej o niemal 20 proc. był pytany w czwartek gość TVN24.
- Płaca minimalna dotyczy osób najmniej zarabiających. Nie jest to działanie proinflacyjne z tego powodu o którym powiedziałem, że te płace nadganiają inflację w gospodarce. Jeżeli tempo wzrostu płac realnych, po uwzględnieniu wzrostu cen, jest bliskie zera - płace nie są w Polsce źródłem inflacji - tłumaczył szef PFR. Po czym dodał: - Nie są głównym źródłem inflacji. (…) Głównym źródłem inflacji jest wzrost cen energii.
Mówił, że "inflacja, która wynikała ze wzrostu płac i niskiego bezrobocia, to była inflacja na poziomie 4-5 procent". – W sytuacji, gdy mamy bardzo duży skok inflacji i ryzyko takie, że dochody gospodarstw bardzo mocno spadną, to jest ryzyko recesji. To jest cały czas ważenie pomiędzy ryzykiem inflacji i ryzykiem recesji – wyjaśniał Paweł Borys.
Jego zdaniem "Turcja to jest zupełnie inny scenariusz". – Nie jest problemem podniesienie płacy minimalnej tak długo, jak nie przekracza 50 procent średniego wynagrodzenia. Problemem byłoby to, gdyby dynamika płac w gospodarce zaczęła przekraczać inflację, a tak nie jest – zaznaczył.
Dodał, że "jest to ochrona budżetu osób najniżej zarabiających i to ma nas uchronić przed recesją".
Inflacja w Polsce
- Wysoka inflacja będzie z nami do marca. (...) Od kwietnia inflacja będzie bardzo mocno hamować i głównym ryzykiem, o którym będziemy dyskutowali, będzie recesja a nie inflacja – zwrócił się Borys do Konrada Piaseckiego.
Według Borysa, "jeżeli popatrzymy na większość produktów, które były czynnikiem inflacji, to ceny osiągnęły swój szczyt na przełomie maja i czerwca".
Na pytanie, co powie, gdy inflacja przekroczy 20 procent, szef PFR odpowiedział: - Nie obawiam się tego, bo uważam, że od kwietnia zacznie gwałtownie hamować i szybko spadnie poniżej 10 procent.
- Patrzę na inflację bazową i zacznę się niepokoić, jak inflacja bazowa będzie miała kilkanaście procent. Ważne jest, żeby teraz chronić dochody gospodarstw domowych, ponieważ one tworzą popyt na produkty i usługi, i żeby uniknąć ryzyka recesji - powiedział.
Inflacja w Polsce
Ze wstępnych danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w sierpniu 2022 roku inflacja wyniosła 16,1 proc., licząc rok do roku.
W przyjętym przez rząd projekcie ustawy budżetowej na 2023 rok resort finansów założył, że wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych (CPI) w 2022 roku wyniesie średniorocznie 13,5 proc., a w przyszłym roku obniży się do 9,8 proc.
O prognozach dotyczących inflacji mówił na początku września w programie "Rozmowa Piaseckiego" w TVN24 członek Rady Polityki Pieniężnej profesor Przemysław Litwiniuk. Wskazywał, że możliwa jest inflacja na poziomie 20 proc. - Myślę, że dwudziestka nie jest wykluczona i to w styczniu ze względu na zmiany dotyczące regulowanych cen energii. Poza tym tutaj trzeba mieć też na uwadze efekt bazy rok do roku. Tarcza (antyinflacyjna) wchodziła w tamtym okresie. Poza tym kwestie, czy tarcza będzie kontynuowana, co nie jest bez znaczenia - mówił gość "Rozmowy Piaseckiego".
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock