Minister Cyfryzacji uspokaja i zapewnia: nie chcę cenzurować internetu. Pytania o to, co rząd zamierza zrobić ze swobodnym przepływem informacji w sieci, pojawiły się po tym, jak wczoraj do internetu wyciekł wewnętrzny dokument resortu. Część zapisanych w nim propozycji budzi kontrowersje.
Anna Streżyńska publicznie zabrała dziś głos i zapewniła, że co do zasady, to jej resort chce w przyszłości uściślić prawo dotyczące internetu. Nie chce jednak ograniczać wolności słowa. Dokument, który znalazł się wczoraj w internecie określiła jako "zbiór myśli ubranych w projektu ustawy". Zapewniła jednak, że formalnie nie jest to projekt ustawy. Pomysły mają być jeszcze dopracowywane.
Co zawiera roboczy dokument ministerstwa
Wersja "zbioru myśli" ministerstwa, która przedostała się do sieci, wywołała burzę i rozliczne pytania, czy pod hasłami walki z kłamstwem (w internecie określanym jako fake news) oraz nienawiścią na forach i w serwisach społecznościowych, rząd nie chce ograniczyć wolności wypowiedzi i nałożyć kaganiec na internetowe media. Dokument zakłada m.in., że serwisy internetowe miałyby umożliwiać użytkownikom "społeczną weryfikację" tego czy zamieszczane w nich treści są zgodne z prawdą. Prawnicy, których o opinie pytaliśmy wczoraj, wnioskowali, że może to w konsekwencji sprawić, że internauci będą w głosowaniu rozstrzygać co jest prawdą, a co nie. Z dokumentu ministerstwa wynika również, że swoboda właścicieli portali i innych serwisów co do dopuszczania internautów do komentowania treści oraz prawo do moderacji komentarzy zostałaby ograniczone. Jeden z rozważanych przez ministerstwo zapisów mówi bowiem, że "usługodawcy (...) nie mogą ograniczać ani w jakikolwiek inny sposób utrudniać dostępu do tych usług lub dystrybucji przekazanych do rozpowszechniania komunikatów lub rzeczowych wypowiedzi wytwarzanych przez usługobiorców".
Ministerstwo rozważa również obowiązek usuwania treści, co do których istnieje domniemanie, że naruszają prawo, na żądanie użytkownika. W dokumencie nie ma jednak informacji, jak można ustalić, czy użytkownik żądający usunięcia treści jest prawdziwą osobą, czy ma fikcyjną tożsamość. Jest to o tyle ważne, że ewentualne spory o bezprawność treści miałyby rozstrzygać 24-godzinne sądy, w których stronami muszą być osoby, a nie fikcyjne tożsamości. Wątpliwości budził również zapis o nadaniu uprawnień w sprawach mediów internetowych przewodniczącemu Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, który miałby być "punktem kontaktowym" i organem koordynującym "wypracowywanie dobrych praktyk oraz samoregulacji" oraz "zapewniającym ich wykonanie". Nie wynika jednak z dokumentu resortu cyfryzacji, czy uprawnienia przewodniczącego Krajowej Rady, jakie ma wobec radia i telewizji zostałyby rozciągnięte również na internet. PRZECZYTAJ O WĄTPLIWOŚCIACH EKSPERTÓW, KTÓRZY NA NASZĄ PROŚBĘ PRZEANALIZOWALI DOKUMENT MINISTERSTWA CYFRYZACJI.
Minister tłumaczy
Dzień - po tym jak dokument obiegł internet - Anna Streżyńska zabrała głos. Zaznaczyła, że od tego, co zostało na roboczo spisane, do projektu ustawy droga jest jeszcze daleka. Przyznała, że projekt zawiera nieprecyzyjne sformułowania i nieostre pojęcia. Zapewniła, że rząd zamierza uregulować prawo dotyczące internetu, zwłaszcza w dwóch najbardziej problematycznych współcześnie kwestiach, jakimi są rozpowszechnianie nieprawdy i mowa nienawiści wśród użytkowników sieci. Potrzeba uchwalenia nowego prawa wynika również, jak utrzymuje Streżyńska, z wytycznych Komisji Europejskiej wobec krajów członkowskich UE.
- Nie zamierzamy ograniczać niczyjej wolności - zapewniła Streżyńska i zaznaczyła: - Ta ustawa będzie tak skonstruowana, żeby wolność zapewnić wszystkim w równym stopniu. Chcemy zagwarantować swobodę wypowiedzi, przy zagwarantowaniu poszanowania praw zakazujących pomówień i zniesławiania. Również w sieci. Według informacji przekazanej przez minister, pierwszy roboczy projekt rozwiązań dotyczących internetu powstał po konsultacji z Izbą Wydawców Prasy, Polską Izbą Informatyki i Telekomunikacji oraz przedstawicielami największego na świecie serwisu społecznościowego - Facebooka. - To jest reprezentatywna konsultacja - stwierdziła Streżyńska. - Rolą izb gospodarczych jest opiniowanie rządowych zamierzeń - dodała. Do budzących największe kontrowersje zapisów z roboczego dokumentu minister cyfryzacji odniosła się następująco:
Uprawnienia przewodniczącego KRRiT
- Myśleliśmy o tym, żeby punktem kontaktowym i koordynatorem samoregulacji był przewodniczący Krajowej Rady. Może być to jednak inna instytucja. Chodzi o to, żeby był to organ państwa, ale niezależny od rządu. Zdaję sobie sprawę, że Krajowa Rada i inne instytucje mają polityczny charakter, ale od polityki tu nie uciekniemy. Stanowienie prawa też jest polityką, bo ustawy uchwala polityczna większość. Zapewniam, że jeżeli organem kontaktowym i koordynującym zostanie Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, nie będzie sama niczego regulować w internecie. Ma pobudzać samoregulację tego sektora - zapewniła Anna Streżyńska.
Zakaz ograniczania komentowania przez właścicieli serwisów
- Dotyczy to przede wszystkim o serwisów społecznościowych. Chodzi o to, żeby czyjś profil nie był zawieszony przez trzydzieści dni, bo dla kogoś, kto stale funkcjonuje w społecznościach internetowych, ma swoje kontakty, wymienia się z informacjami, wypadnięcie z tego obiegu nawet na trzydzieści dni to jest śmierć cywilna. Jeżeli ktoś nie zgadza się z zablokowaniem konta, to reakcja powinna być błyskawiczna i do tego mają służyć 24-godzinne sądy. Jest to rozwiązanie wzorowane na prawie niemieckim. Czy ministerstwo chce ograniczyć swobodę redakcji w dobieraniu użytkowników mających prawo komentować artykuły na forach i czy oznacza to również brak możliwości moderacji komentarzy? Z wypowiedzi Anny Streżyńskiej wynika, że moderacja i dopuszczanie do dyskusji wybranych komentatorów pozostanie prawem redakcji. Nowe prawo ma natomiast wykluczyć sytuację, w której internauci nie będą mogli w ogóle komentować zamieszczanych treści. - Nie jest intencją projektowanej ustawy ograniczenie gazetom możliwości moderowania forów - mówiła Streżyńska.
Internauci jak ministerstwo prawdy
Minister cyfryzacji potwierdziła, że internauci powinni mieć możliwość oceny prawdziwości zamieszczanych treści. W jakiej formie - ma to zostać dopiero wypracowane. Streżyńska zapewniła, że wyniki takiej "społecznej weryfikacji" nie będą rodzić żadnych konsekwencji prawnych dla autorów i wydawców zamieszczanych treści. - Jest to trochę oddanie wyrokowania w ręce użytkowników - przyznała szefowa resortu. - Nie przypisujemy do tego żadnych konsekwencji. To ma być społeczny dyskurs użytkowników, którzy mają prawo wyrazić swoje zdanie - dodała.
Obowiązek usuwania treści naruszających prawo
Anna Streżyńska stwierdziła, że liczy na to, iż sama świadomość istnienia uregulowanego przez prawo mechanizmu zgłaszania i obowiązek usuwania bezprawnych treści oraz późniejsza kontrola sądowa, ostudzi zapędy użytkowników internetu bezpodstawnie pomawiających, znieważających i zniesławiających inne osoby. - Mam nadzieję, że rozwiązania, w których użytkownik czuje się pokrzywdzony i może zwrócić się o ochronę sądów doprowadzą do przepracowania postaw przez użytkowników internetu - mówiła minister. Z informacji przekazanych dziś przez Annę Streżyńską wynika, że ministerstwo nie wie jeszcze, jak do projektowanych rozwiązań odniesie się Komisja Europejska i czy nie stoją one w sprzeczności z prawem unijnym i międzynarodowymi zobowiązaniami Polski. Praca i robocze konsultacje nad nowym prawem mają nadal trwać. Potem, gdy formalnie wejdzie na ścieżkę rządowych prac, odbędzie się obowiązkowa dla każdego rządowego projektu procedura oficjalnego opiniowania i konsultacji społecznych.
Autor: jp//bgr / Źródło: tvn24.pl