PLL LOT z powodu dwutygodniowego strajku związków zawodowych odwołały 130 na 4619 rejsów, co oznacza 2,8 procent ogólnej liczby połączeń wykonanych przez przewoźnika w tym czasie - poinformował w środę prezes spółki Rafał Milczarski. Dodał, że strajk to porażka obu stron - spółki i związkowców.
- Łączna liczba odwołanych rejsów w tym czasie (od 18 do 31 października, czyli podczas dwóch tygodni strajku - red.), z uwzględnieniem usterek technicznych, pogody, zdarzeń losowych było to 215 rejsów, co oznacza 4,7 proc. ogólnej liczby wykonanych w tym czasie połączeń - powiedział Milczarski podczas obrad sejmowej komisji infrastruktury.
Dodał, że liczby te pokazują, iż strajk miał "stosunkowo mały wpływ na sytuację operacyjną spółki".
O informacje zwrócili się posłowie
Posiedzenie komisji poświęcone było PLL LOT. Posłowie zwrócili się o informacje do ministra infrastruktury m.in. na temat stanu bezpieczeństwa podróżujących Polskimi Liniami Lotniczymi LOT S.A., strat finansowych LOT poniesionych w związku ze strajkiem oraz "działań podejmowanych przez Ministerstwo Infrastruktury zmierzających do rozwiązania kryzysu panującego w PLL LOT S.A., którego skutkiem jest strajk pracowników tychże linii oraz zwolnienia dyscyplinarne kilkudziesięciu pracowników PLL LOT S.A.".
Strajk w LOT zorganizował Międzyzwiązkowy Komitet Strajkowy, wybrany spośród zarządów dwóch związków zawodowych: Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego na czele z Moniką Żelazik oraz Związku Zawodowego Pilotów Komunikacyjnych PLL LOT, którego przewodniczącym jest Adam Rzeszot.
Kilkanaście milionów strat
W wyniku strajku LOT musiał odwoływać niektóre loty, co spowodowało skutki finansowe dla przewoźnika oraz utrudnienia dla pasażerów.
W środę, wcześniej w trakcie obrad tej komisji, wiceminister infrastruktury Mikołaj Wild przekazał, że ok. 15 mln zł wyniosły koszty LOT z powodu strajku. - Strajk to oczywiście porażka obu stron. Fakt, że nie mogliśmy znaleźć porozumienia w formie dyskusji i rozmów, a musiano się uciec do strajku - ocenił Milczarski. Prezes LOT tłumaczył posłom, że zarząd spółki od początku jego powołania prowadził regularne, cykliczne spotkania i negocjacje ze związkami zawodowymi. - Nawet w przededniu rozpoczęcia strajku odbywało się spotkanie, które miało na celu zbliżenie stanowisk i rozwiązanie kwestii, które były przedmiotem zainteresowania związków zawodowych w miarę możliwości spółki - powiedział.
Osobista porażka
Jak dodał, strajk się odbył, mimo iż był zakazany decyzją sądu. - Fakt, że do tego strajku doszło, traktuję również, jako moją osobistą porażkę. Ponieważ osobiście zrobiłem wszystko co w mojej mocy, żeby pokonać wszelkie przeszkody i żeby doprowadzić do porozumienia ze związkami zawodowymi i zakończenia sporu zbiorowego - powiedział.
- Osobiście te negocjacje prowadziłem przez ponad rok i cztery miesiące, do kwietnia 2017 roku. Poświęciłem negocjacjom ze związkami tyle czasu, z czasu, jaki miałem, jako menadżer, który próbował LOT wyciągnąć z naprawdę bardzo dużej opresji. LOT w 2016 roku mógł zwyczajnie upaść. Dlatego, że wcale nie było powiedziane, że ta nasza koncepcja wzrostu i rozwoju będzie się mogła spełnić. Ale w tym czasie, najbardziej gorącym, poświęciłem 2,5 miesiąca na negocjacje ze związkami zawodowymi. Nie rozumiem, dlaczego do porozumienia nie doszło. Nasze propozycje były hojne, na zasadzie, że spółka zyskuje i druga strona zyskuje. Ale nie udało się - mówił.
Zdaniem Milczarskiego o fiasko tych negocjacji należy "trochę obwinić sposób funkcjonowania i sprawowania nadzoru właścicielskiego nad LOT przez bardzo wiele lat". - Niestety nie da się prowadzić globalnego biznesu, który jest narażony na wszelkie działania konkurencyjne na całym świecie, w sposób tradycyjny, typowy dla spółki Skarbu Państwa. To są rzeczy bardzo trudne do pogodzenia. I niestety po to, żeby LOT mógł się rozwijać, to wszelkie kwestie wynagradzania muszą być powiązane z efektami. Próbę tego powiązania, myślę, że dosyć skuteczną, wykonał mój poprzednik (Sebastian Mikosz - red.), za czasów rządów obecnej opozycji. Co zresztą wywołało spór zbiorowy. Toczy się on od 2013 roku. A jest odpowiedzią na wprowadzenie tzw. ramowych wytycznych wynagradzania, które były sposobem na wyjście z impasu, gdzie podczas negocjacji notyfikacji pomocy publicznej z Komisją Europejską, związki zawodowe nie wyraziły zgody na zmianę regulaminu wynagradzania - tłumaczył Milczarski.
Co z regulaminem wynagradzania?
Przypomniał, że Mikosz wypowiedział regulamin wynagradzania i zastąpił go tzw. ramowymi wytycznymi, które znalazły się indywidualnie w każdej z umów o pracę. W efekcie nie było regulaminu wynagradzania. - To stało się zaczątkiem do sporu zbiorowego, który do dziś się toczy z dwoma związkami zawodowymi: Związkiem Zawodowym Personelu Pokładowego i Lotniczego oraz Związkiem Zawodowym Pilotów Komunikacyjnych. Z pozostałymi związkami działającymi w spółce spór został zakończony. Mamy podpisany regulamin wynagradzania, który obowiązuje. W tym momencie renegocjujemy ze związkami zawodowymi ewentualne zmiany do tego regulaminu - powiedział. Dodał, że strony powinny rozmawiać o dalszych usprawnieniach, ale w kontekście tego, na co spółkę finansowo stać, a na co jej nie stać. W październiku Milczarski przekazał, że spółka podpisała w trybie przewidzianym prawem wiążący i legalny regulamin wynagradzania z dwoma związkami zawodowymi: Związkiem Zawodowym Pracowników PLL LOT i Związkiem Zawodowym NSZZ "Solidarność". Prezes przypomniał posłom, że w spółce awansowano ponad 500 osób na wyższe stanowiska. - Awansowaliśmy wieloletnich pierwszych oficerów na kapitanów - tutaj wzrost wynagrodzenia to jest ponad 50 proc. Ponadto awansowaliśmy bardzo wiele młodszych stewardes na starsze stewardesy i tutaj wzrost wynagrodzenia wynosi 80 proc.- powiedział.
Bezpieczeństwo
Milczarski zapewnił, że PLL LOT stosują najwyższe standardy bezpieczeństwa. - Traktujemy sprawę bezpieczeństwa w LOT z najwyższe powagą. O czym świadczy fakt, że nie zwracając uwagi na koszty - a są to dla nas bardzo kosztowne kwestie - w momencie kiedy zachodzi jakakolwiek wątpliwość np. jeśli chodzi o silniki Rolls-Royce'a w dreamlinerach, to wyłączamy samoloty z eksploatacji. Pozyskujemy wówczas inne maszyny w formule ACMI. Nigdy nie lekceważyliśmy bezpieczeństwa, nie lekceważymy go dzisiaj i nigdy nie będziemy lekceważyć. To jest rzecz podstawowa dla każdej linii lotniczej. LOT lata samolotami bezpiecznymi - zapewnił szef narodowego przewoźnika. Formuła ACMI umożliwia wypożyczenie maszyny razem z załogą. Obecnie LOT z powodu problemów z silnikami Rolls-Royce'a ma wyłączonych z użytku trzy dreamlinery na 11 tego typu samolotów. Dwa samoloty ma w ich miejsce pozyskane w formule ACMI.
Autor: mp//dap / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Piotr Nowak