Rozwiązania wprowadzone w ustawie w sprawie cen prądu, nie są pomocą publiczną, bo oddziałują na wszystkie podmioty na rynku energii elektrycznej, ustawa nie zmienia zasad rynku konkurencyjnego i jest zgodna z prawem Unii Europejskiej - przekonuje Ministerstwo Energii.
1 stycznia weszła w życie nowa ustawa, która obniża akcyzę na prąd, zmniejsza tzw. opłatę przejściową i ustala ceny energii na poziomie z 30 czerwca 2018 r. W czasie prac sejmowych posłowie opozycji wyrażali obawy o to, czy proponowane przez rząd rozwiązania, w szczególności rekompensaty dla spółek, nie okażą się niedozwoloną pomocą publiczną, którą zakwestionuje KE. Rzeczniczka KE Mina Andreewa podkreśliła w czwartek w Brukseli, że państwa członkowskie są zobowiązane do notyfikowania Komisji Europejskiej o wszelkich działaniach pomocy publicznej przed ich wdrożeniem.
- Do tej pory nie otrzymaliśmy notyfikacji od polskich władz, ale tego byśmy oczekiwali - zaznaczyła rzeczniczka Komisji. - Działamy na podstawie prawa europejskiego. Zgodnie z nim takie działania powinny być notyfikowane, aby Komisja mogła się im przyjrzeć. Tą kwestią zajmiemy się, gdy otrzymamy notyfikację - dodała.
Jak podkreśliło ME w opublikowanym w piątek komunikacie, "pomoc publiczną stanowią tylko instrumenty przynoszące korzyść wybranym kategoriom podmiotów". Tymczasem zasady, wprowadzone ustawą z 28 grudnia 2018 r. "dotyczą wszystkich podmiotów na rynku energii elektrycznej, zatem nie jest to rozwiązanie selektywne". "Energia jest towarem używanym bez wyjątku we wszystkich sektorach gospodarki oraz przez odbiorców indywidualnych. Ustawa nie zmienia również w żaden sposób zasad rynku konkurencyjnego, jeśli chodzi o sprzedaż energii elektrycznej na rynku giełdowym" - zaznaczyło ministerstwo. "W związku z powyższym rozwiązania zawarte w ustawie nie są sprzeczne z prawem UE" - oświadczyło ME.
Ministerstwo zaznaczyło, że będzie w stałym kontakcie z Komisją Europejską i "deklaruje stałą współpracę jak dotychczas". ME zaznaczyło, że obecnie przygotowuje rozporządzenia wykonawcze do ustawy. "W dokumentach tych znajdą się szczegółowe rozwiązania do realizacji ustawy" - podał resort.
Ekspertyzy resortu
Słowa rzeczniczki komentowali w piątek również politycy PiS. - Mamy ekspertyzy, z których wynika, że tu w żadnym wypadku nie ma mowy o pomocy publicznej - powiedział Sasin w piątek w Radiu Plus. Dodał, że to ekspertyzy Ministerstwa Energii, "które nad tym pracuje, w którym są zatrudnieni wybitni specjaliści, którzy się tymi sprawami zajmują od lat".
Według niego "mowa tutaj może być najwyżej o pewnym wynagrodzeniu czy rekompensacie dla firm z tytułu rozwiązań, które zostały przyjęte". Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów zapewnił, że "Ministerstwo Energii jest w dialogu z KE i wszelkie dokumenty, które będą niezbędne, zostaną oczywiście przedstawione". - Taka dyskusja jest czymś zupełnie normalnym. Jestem przekonany, że nasze argumenty w KE znajdą posłuch - dodał. Pytany, czy nie ma obawy, że rozwiązania zawarte w ustawie mogą zostać zawieszone przez KE na czas analizy, czy są one dozwoloną, czy niedozwoloną pomocą, odparł, że "nie jest to możliwe, bo nie jest to pomoc". - Chcę bardzo wyraźnie powiedzieć - nie ma żadnego niebezpieczeństwa, że przepisy tej ustawy nie będą obowiązywać. Obowiązują już od nowego roku i gwarantują, że nie będzie żadnych podwyżek cen energii ani dla odbiorców indywidualny, ani dla firm, ani dla samorządów - podkreślił Sasin. Na uwagę, że w czwartek rzeczniczka KE mówiła o sprawie "w kontekście pomocy publicznej" Sasin powiedział: - Być może ta wypowiedź jest wynikiem niezbyt dogłębnej wiedzy na temat tych rozwiązań. Zadaniem ministra energii jest, by tę wiedzę w KE poszerzyć - wskazał.
"Wszystko jest w porządku"
O sprawę był pytany w piątek w radiowej Jedynce również marszałek Senatu Stanisław Karczewski.
- W trakcie debaty, a debata była długa, w Senacie rozmawialiśmy na ten temat wiele godzin, poruszany był ten problem (...), i mamy zapewnienie ministerstwa, że było to wszystko poddawane opiniom naszych ekspertów i że wszystko jest w porządku i że takich zarzutów nie powinno być. Jestem raczej spokojny o efekt działania Komisji Europejskiej - powiedział Karczewski. - KE ma prawo do tego, aby sprawdzać tego typu ustawy i wydać swoją opinię. (...) Jestem spokojny. Jaki będzie efekt, zobaczymy - dodał marszałek Senatu.
Zapłacą Polacy
Poseł Nowoczesnej Artur Szłapka nie ma jednak wątpliwości, że autopoprawka, która została wprowadzona w ostatniej chwili, będzie zakwalifikowana przez Komisję Europejską jako niedozwolona pomoc publiczna. - To będzie się wiązało z tym, że trzeba będzie się z tych zapisów wycofać, a Polska będzie musiała zapłacić karę do Komisji Europejskiej. Polacy zapłacą więc podwójnie - powiedział.
Krzysztof Brejza z PO powiedział, że ustawa "to PiSiewizm w czystej postaci". - Tworzenie projektu ustawy w tak ekspresowym tempie, bez żadnej wizji może skończyć się dramatem dla portfeli Polaków. Jeżeli decyzja Komisji Europejskiej będzie taka, że Fundusz Wypłaty Różnicy Cen finansowany jest w sposób niezgodny z unijnymi dyrektywami, to oznaczać to będzie konieczność zwrotu setek, być może miliardów złotych. Polacy będą musieli zapłacić za blamaż polityki energetycznej PiS. Zgodnie z unijnym prawem jakiekolwiek środki pomocy udzielone przez państwa UE przedsiębiorstwom muszą najpierw zostać zgłoszone do Komisji w celu ich zatwierdzenia. Niektóre kategorie pomocy, np. dla małych i średnich przedsiębiorstw oraz określonych sektorów, takich jak ochrona środowiska, badania i innowacje, są jednak wyłączone z tego obowiązku.
Autor: ToL//bgr / Źródło: PAP