Mięso z nielegalnego uboju trafiło do 10 krajów oraz do około 20 punktów w Polsce. Jest ono obecnie wycofywane, mięso w sklepach jest bezpieczne - poinformował na konferencji prasowej w czwartek Główny Lekarz Weterynarii Paweł Niemczuk.
"Superwizjer" TVN ujawnił kwitnący w Polsce rynek obrotu chorym i martwym bydłem. Jeden z dziennikarzy zatrudnił się w ubojni, do której trafiało chore bydło.
"Towar jest wycofywany"
Niemczuk poinformował, że mięso pochodzące z rzeźni w Ostrowi Mazowieckiej było rozbierane w dwóch zakładach: w województwie mazowieckim i małopolskim, a następnie trafiło do "więcej niż 20 punktów w kraju". W sumie z nielegalnego uboju stwierdzono 9,5 tony mięsa, z czego ok. 2,5 tony sprzedano za granicę. - Listy dystrybucji są ustalone, towar jest wycofywany poprzez podmiot, który to wysłał - powiedział Niemczuk. Dodał, że niektóre kraje już przekazały mięso do utylizacji. Niemczuk zapewnił, że mięso na półkach w sklepach w Polsce jest bezpieczne, co gwarantuje nadzór Inspekcji Weterynaryjnej oraz Inspekcji Sanitarnej. Główny Inspektor Sanitarny Jarosław Pinkas poinformował, że nie ma zagrożenia dla zdrowia ludzi, gdyż nie ma zagrożeń biologicznych i "spokojnie możemy zjadać wołowinę i przetwory mięsne".
"Uważnie obserwuję sprawę"
"Uważnie obserwuję sprawę. Poprosiłem inspektorów z mojego zespołu, aby w poniedziałek przybyli do Polski i ocenili sytuację w terenie" – czytamy w przesłanym w czwartek tvn24bis.pl oświadczeniu unijnego komisarza zdrowia i bezpieczeństwa żywności Vytenisa Andriukaitisa .
Andriukaitis zaznaczył, że "jego służby są w nieustannym kontakcie z polskimi władzami". "Obecnie priorytetem jest wykrycie i wycofanie z rynku wszystkich produktów z tej rzeźni. Wzywam państwa członkowskie do podjęcia szybkich działań" – napisał.
"Jednocześnie wzywam polskie władze do zakończenia dochodzenia i podjęcia wszelkich niezbędnych środków w celu zapewnienia przestrzegania prawa Unii Europejskiej, w tym skutecznych, szybkich i odstraszających kar wobec sprawców tego przestępczego procederu" – zaapelował.
"Niedopuszczalne"
"Niedopuszczalne i niezgodne z przepisami prawa działania pracowników tego zakładu celowo narażały zwierzęta na cierpienia" - napisała natomiast w oświadczeniu Krajowa Izba Lekarsko-Weterynaryjna. Izba oczekuje "surowego ukarania winnych tak, aby podobne sytuacje nigdy więcej się nie powtórzyły".
W stanowisku poinformowano też o przekazaniu sprawy do rzecznika odpowiedzialności zawodowej samorządu lekarzy weterynarii w celu "sprawdzenia ewentualnej odpowiedzialności pracujących w rzeźni lekarzy". Krajowa Izba Lekarsko-Weterynaryjna przypomina, że "zgodnie z ustawą o zawodzie lekarza weterynarii i izbach lekarsko-weterynaryjnych organy samorządu mają prawo do zawieszenia lub całkowitego odebrania prawa wykonywania zawodu za działania sprzeczne z zasadami etyki i deontologii weterynaryjnej oraz za naruszenie przepisów o wykonywaniu zawodu lekarza weterynarii".
W oświadczeniu napisano o niskich pensjach w Inspekcji Weterynaryjnej. "W efekcie powiatowe inspektoraty weterynarii cierpią na chroniczne braki kadrowe. Są powiaty, gdzie pracuje tylko jeden lekarz weterynarii. Taka sytuacja występuje właśnie w powiatowym inspektoracie weterynarii w Ostrowi Mazowieckiej, który nadzorował rzeźnie" - poinformowano.
Według Krajowej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej "niezbędna jest też szybka zmiana przepisów, których celem będzie zaostrzenie nadzoru weterynaryjnego".
Podejrzane mięso na eksport
Wedle doniesień słowackich mediów mięso z chorych polskich krów trafiło również na Słowację. Miało ono dotrzeć do trzech zakładów: Cimbaľáka Bardejova, Marka Kazimira - MK FOOD, Gaboltova i Ladislava Cabai Bidovce.
Reakcje po reportażu
Do ustaleń "Superwizjera" TVN, zaprezentowanych w sobotnim reportażu "Chore bydło kupię", Główny Lekarz Weterynarii odniósł się także w poniedziałek. W komunikacie podkreślił wówczas, że "ujawniony proceder spełniał znamiona działalności nielegalnej". CZYTAJ CAŁY KOMUNIKAT GŁÓWNEGO LEKARZA WETERYNARII > Rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Ciarka przekazał w rozmowie z TVN24, że policjanci "bardzo skrupulatnie, bardzo dokładnie zabezpieczyli materiał dowodowy". - On jest już na chwilę obecną bardzo obszerny. Te wszystkie zebrane przez nas materiały przekazaliśmy do prokuratury z wnioskiem, aby wszcząć w tym kierunku śledztwo. Według naszej wstępnej opinii można mówić o zagrożeniu dla zdrowia, życia wielu osób właśnie poprzez wprowadzanie na rynek substancji czy też żywności, która może być skażona - powiedział Ciarka.
Minister: nie może być pobłażania
Według szefa resortu rolnictwa takie przypadki muszą być "gorącym żelazem wypalone". - Dlatego sprawą zajmuje się policja i prokuratura, zakład został zamknięty, mięso będzie wycofane, taką decyzję podjął główny lekarz weterynarii - wyjaśniał. Minister uprzedził, że jeżeli gdziekolwiek w Polsce podobna sytuacja miałaby miejsce, to będą wyciągane "konsekwencje dramatyczne", łącznie z zamknięciem zakładu i karnymi konsekwencjami wobec wszystkich, którzy w całym procederze będą brali udział. Chodzi, jak zaznaczył, nie tylko o właścicieli czy pracowników, ale też rolników, "którzy zdychające zwierzęta gdzieś próbują jeszcze ulokować". - Tu nie może być pobłażania, to nie jest problem tego jednego zakładu, to jest problem wizerunku Polski na świecie - wskazał.
Autor: mp//dap / Źródło: tvn24bis.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN