Inflacja w Polsce jest najwyższa od maja 2001 roku, w październiku ceny rok do roku wzrosły o 6,8 procent . - Inflacja jest jak ogień, jeśli się go zaprószy, to prawdopodobnie wywoła pożar, który trudno ugasić - ocenił w programie "Fakty po Faktach" w TVN24 profesor Jerzy Hausner, były wicepremier. Jego zdaniem można było uniknąć tak wysokiego wzrostu cen.
Główny Urząd Statystyczny podał w poniedziałek, że inflacja w Polsce w październiku wzrosła rok do roku o 6,8 procent. W ujęciu miesięcznym ceny wzrosły o 1,1 procent.
- To jest wysoka inflacja, a wysoka inflacja jest zawsze groźna - ocenił Jerzy Hausner, przewodniczący Rady Programowej Open Eyes Economy Summit, Fundacja GAP.
Inflacja w Polsce
Wicepremier i prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński mówił we wtorek w Polskim Radiu 24, że inflacja jest zbyt duża. - Jeśli dzisiaj słyszymy twierdzenie, że inflacja jest problemem, to ono odzwierciedla rzeczywistość i dobrze, choć źle, że tak późno rządzący dostrzegli ten poważny problem, bo inflacja jest jak ogień, jeśli się go zaprószy, to prawdopodobne wywoła pożar, który trudno ugasić - komentował były wicepremier.
Zdaniem Hausnera, na pewno było można uniknąć dwóch rzeczy. - Po pierwsze, żeby inflacja osiągnęła taki poziom, czyli 6,8 procent, ale prawie wszystkie projekcje, które znam, przewidują, że ten poziom będzie wkrótce jeszcze wyższy. Prawdopodobnie bliski 8 procent i oby nie był wyższy - podkreślił Hausner.
- Można było uniknąć tak wysokiej inflacji, aczkolwiek prawdopodobnie nie można było uniknąć w ogóle wysokiej inflacji, ponieważ w dużym stopniu ona jest także przez nas importowana - dodał.
Stopy procentowe w Polsce
Druga rzecz - jak mówił gość "Faktów po Faktach" w TVN24 - dotyczy stóp procentowych. - Mogliśmy się na to przygotować przede wszystkim w takim sposób, by nie trzeba było teraz desperacko, żeby zatrzymać wzrost inflacji, tak gwałtownie podnosić stóp procentowych. Należało je podnosić znacznie wcześniej i przede wszystkim przygotować sobie przestrzeń do ich obniżania w odpowiednim momencie, a nie teraz jesteśmy w sytuacji, którą można określić "na musiku" - powiedział były wicepremier.
Jerzy Hausner stwierdził, że "mamy do czynienia na pewno z podwójnym błędem". - Lekceważeniem krajowych źródeł inflacji i nieprzygotowaniem przez Narodowy Bank Polski możliwości reakcji po swojej stronie - ocenił.
Stopy procentowe w Polsce podwyższano w październiku i listopadzie. Referencyjna stopa procentowa poszła w górę łącznie o 115 punktów bazowych do 1,25 procent.
Prezes Narodowego Banku Polskiego i przewodniczący RPP w odpowiedzi przesłanej Polskiej Agencji Prasowej wskazywał, że obecnie bardziej prawdopodobny jest dalszy wzrost stóp procentowych, ale trudno przewidzieć, czy ta ocena nie ulegnie zmianie.
Najbliższe posiedzenie decyzyjne RPP zaplanowano na 8 grudnia 2021 roku.
NBP "chciał wspierać utrzymanie wysokiego wzrostu gospodarczego"
Były minister gospodarki i pracy był również pytany o nietrafionych prognozach Narodowego Banku Polskiego dotyczących inflacji. - To, że mylimy się w prognozach, jest wkomponowane. Oczywiście, jeżeli ten błąd jest w tej skali, to znaczy, że nie mieliśmy do czynienia z prognozami, tylko zaklęciami - stwierdził Jerzy Hausner.
- Wolałbym, żebyśmy opierali nasze działanie na kompetentnych, profesjonalnych prognozach i nie chcę powiedzieć, że prezesa Narodowego Banku Polskiego (Adam Glapiński - red.), który ma bardzo dobre zaplecze analityczne, nie stać na przygotowanie prognoz, pytanie, dlaczego nie tyle tych prognoz nie było, tylko dlaczego ich nie respektowały organy banku, czyli prezes banku i Rada Polityki Pieniężnej - tłumaczył.
W ocenie Hausnera stało się tak, dlatego że "chciano zakląć i uważano, że zaklęcia odmienią sytuację". - To jest takie typowe myślenie życzeniowe, w dodatku mam wrażenie, co zresztą usłyszeliśmy z ust Adama Glapińskiego, prezesa NBP, że bank swoją polityką chciał wspierać utrzymanie wysokiego wzrostu gospodarczego, czyli chciał pomagać rządowi w utrzymaniu wzrostu gospodarczego - zwrócił uwagę gość "Faktów po Faktach" w TVN24.
Jak dodał, "samo to, że myśli się o utrzymaniu wzrostu gospodarczego nie jest naganne, jeśli nie odbywa się to kosztem podstawowego celu, który dla Narodowego Banku Polskiego jest jak dla każdego banku centralnego jednoznaczny, a mianowicie utrzymanie stabilności pieniądza, czyli niedopuszczenie do inflacji". Cel inflacyjny wynosi 2,5 proc. plus/minus 1 punkt procentowy. - Górna granica celu została przekroczona w 2019 roku. My od dwóch lat jesteśmy powyżej tej górnej, dopuszczalnej - bo 3,5 procent to dopuszczalna granica, którą bank ma uznać za akceptowalną - i wtedy powinna nastąpić reakcja, czyli ponad 2 lata temu - stwierdził były wicepremier.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN24