Im mniejszy będzie ruch cen energii w grupie taryfowej G, obejmującej gospodarstwa domowe, tym większy będzie w pozostałych grupach odbiorców, które już dziś płacą za prąd znacznie więcej od zwykłego Kowalskiego - zauważył w czwartek prezes Urzędu Regulacji Energetyki Maciej Bando. Wcześniej minister energii Krzysztof Tchórzewski przekonywał, że opłaty za prąd nie wzrosną, co jednak - jak przyznał - stanowi "zagrożenie dla rentowności" energetycznych koncernów.
Rosnące w ostatnim czasie hurtowe ceny energii elektrycznej oraz perspektywa wzrostu taryfy dla gospodarstw domowych w przyszłym roku były w czwartek wśród tematów XV Kongresu Nowego Przemysłu – jednego z wydarzeń trwającej w Katowicach konferencji gospodarczej Nowy Przemysł Expo.
W ocenie prezesa Urzędu Regulacji Energetyki (URE), o skali potencjalnego wzrostu cen prądu w przyszłym roku będzie można bardziej szczegółowo mówić za kilka tygodni, gdy sprzedawcy prądu złożą w urzędzie swoje wnioski taryfowe na przyszły rok.
Ceny energii w górę
Bando przyznał, że rynkowe ceny energii rosną i – jak przewiduje – będą rosnąć. Jednak to, na ile przełoży się to na taryfę dla gospodarstw domowych, zależy od wielu czynników – przede wszystkim od kształtu wniosków spółek i stanowiska właściciela firm energetycznych, którym jest minister energii.
- Minister energii, pełniący jednocześnie rolę właściciela i prawodawcy - co jest jednak pewnym ewenementem na skalę europejską - powiedział jasno: zastanowimy się, czy (spółki - red.) mogą prosić o wzrost taryfy (w grupie G - red.) - powiedział Bando. Ocenił, że to od woli właściciela będzie zależało, czy spółki ostatecznie złożą wnioski o podwyżki w taryfie dla gospodarstw domowych i jak dużego wzrostu będą oczekiwać.
- Ale gdzieś te firmy muszą tę dziurę (wynikającą z wzrostu cen hurtowych - red.) wypełnić - najczęściej wypełniają ją w grupie taryfowej C, czyli małych i średnich przedsiębiorstw działających na niskim napięciu. Tam rachunek jest dwa razy droższy niż w gospodarstwach domowych. To jest to, co mnie szczególnie martwi – powiedział prezes URE.
Ucierpią przedsiębiorstwa
Jak ocenił, "jeżeli wola właściciela będzie taka, aby nie przekładać prezesowi URE wniosków na podwyżkę ceny energii dla gospodarstwa domowego, to jest jednoznaczne z tym, że gdzieś ta podwyżka musi nastąpić". - Im mniejszy ruch cenowy będzie w grupie G, tym większy będzie w pozostałych grupach - mówił.
- Jeżeli mówimy o rozwoju przedsiębiorczości, o kreowaniu miejsc pracy w małych i średnich przedsiębiorstwach, to tego typu działanie jest zupełnie w odwrotną stronę. To jest problem, który bardzo mnie martwi, bo zetknę się z z nim prawdopodobnie już za miesiąc i zupełnie nie wiem, jakie będą decyzje spółek i jak będą chciały wypełnić te luki w przypadku, kiedy właściciel powie: nie, nie składajcie wniosków (o podwyżki w grupie G - red.) – mówił Bando.
Prezes URE przypomniał, że na wysokość rachunku, jakie gospodarstwo domowe płaci za prąd, składa się nie tylko cena energii, ale także (mniej więcej w połowie) koszt jej dystrybucji: opłaty stałe i zmienne oraz związane np. ze wsparciem odnawialnych źródeł energii (OZE).
- Jeżeli chcielibyśmy mówić o tym, że wielkość rachunku dla gospodarstw domowych nie wzrośnie, to znaczy, że kiedy towar (energia – red.) nie będzie rósł na rachunku, to również nie może rosnąć część dystrybucyjna, a ta część urośnie – ocenił Bando. Wśród przyczyn wzrostu w tej części wymienił m.in. koszty modernizacji sieci dystrybucyjnych oraz konieczność sfinansowania różnych form pomocy państwa, np. dla energii odnawialnej czy kogeneracji.
- W zeszłym roku nie płaciliśmy opłaty OZE (...), ponieważ była wystarczająca ilość zgromadzonych środków na rachunku; w tym roku już tak dobrze nie będzie. W tym roku, w związku z uruchomieniem aukcji OZE (...) trzeba będzie zapłacić za pomoc państwa dla źródeł odnawialnych. Już z tego tytułu część dystrybucyjna wzrośnie (...). Jeżeli chcemy, aby rachunek był stały, to cena za towar musi spaść. To jest wielki znak zapytania – powiedział prezes.
Wyjątkowa sytuacja
Bando ocenił, że takiej jak obecnie sytuacji na rynku energii nie było od sześciu lat, od kiedy kieruje Urzędem Regulacji Energetyki. - Co z tego wyjdzie, zobaczymy w grudniu – podsumował prezes, podkreślając, że to nie URE określa pułapy cenowe i kreśli scenariusze ewentualnego wzrostu cen. „
- Urząd pracuje nad tym, co dostanie we wnioskach (taryfowych - red.) od spółek – mówił prezes. Przypomniał, że dotąd najczęściej URE "ścinał" proponowane przez spółki taryfy.
- Strasznie ciekaw jestem, co będzie w tym roku, jakie będą wnioski spółek. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że ceny rosną - to, czy rosną o 10, czy 20 proc., to inna kwestia - ceny rosną i będą rosnąć – ocenił prezes URE. Jak mówił, w Polsce brakuje dyskusji na temat kosztów transformacji energetycznej oraz tego, kto powinien je ponosić: gospodarstwa domowe czy inne grupy odbiorców.
- Dzisiaj stajemy przed bardzo poważnym problemem - z jednej strony są głosy wyborców, bo mamy maraton wyborczy, z drugiej strony są głosy milionów podmiotów gospodarczych i ludzi pracujących w tych podmiotach, którzy boją się o swoją pracę – powiedział Bando wskazując na małe i średnie firmy - np. piekarnie i małe zakłady, które już obecnie płacą za prąd 2-3-krotnie więcej od gospodarstw domowych.
Prezes URE negatywnie ocenił fakt, że obecnie w Polsce w jednym ręku – ministra energii – skupiona jest zarówno własność spółek energetycznych, jak i przygotowywanie regulacji prawnych dla sektora. Zaznaczył, że obecnie wiele krajów - nie tylko Polska - zmaga się z rozchwianiem rynku energii i zastanawia się nad wprowadzeniem regulacji.
Duża zmienność
Uczestniczący w czwartkowej dyskusji przedstawiciele spółek energetycznych oceniali, że obecnie sytuacja na hurtowym rynku energii jest bardzo dynamiczna.
Wiceprezes spółki Energa Obrót Jan Chlebowicz prognozował, że niebawem, po fali dużych, trudnych wcześniej do przewidzenia wzrostów cen, spodziewana jest ich korekta. - Nie widzieliśmy i nie widzimy przesłanek do tak skokowego wzrostu tych cen (...). Prawdopodobnie czeka nas korekta co najmniej do poziomu cen z połowy roku, ale to się okaże – ocenił Chlebowicz.
Prezes spółki Polenergia Obrót Arkadiusz Zieleźny oszacował, że obecnie ceny uprawnień do emisji CO2 zmierzają w kierunku 19 euro za tonę, a rynkowa cena energii "testuje” – jak mówił – obecnie cenę 280 zł za megawatogodzinę, wobec najwyższych transakcji w cenie 316 zł jeszcze w miniony czwartek. - Rynek jest nieprawdopodobnie rozchwiany i bardzo trudno jest wyrokować, gdzie ta prawdziwa cena się dzisiaj znajduje – mówił.
ME: nikt nie mówi o podwyżkach
Zwykłych odbiorców prądu, a jednocześnie wyborców, konsekwentnie uspokaja minister energii Krzysztof Tchórzewski. Pytany w środę przez dziennikarzy, czy trzeba się liczyć z podniesieniem rachunków za energię dla gospodarstw domowych, Tchórzewski odparł, że "nikt nie mówi o podniesieniu rachunków", ale w takiej sytuacji "jest pewne zagrożenie rentowności przedsiębiorstw". Zapewnił, że bezpieczeństwo energetyczne dla obywateli jest priorytetem dla rządu. W ubiegłym tygodniu Tchórzewski spotykał się z komisarzem ds. energii i zmian klimatycznych Miguelem Arias Canetem i komisarz ds. pomocy publicznej Margrethe Vestager. Szef polskiego resortu energii zwrócił się z pisemną prośbą do komisarzy unijnych, by przyjrzeli się ostatnim dużym wzrostom cen uprawnień emisji CO2, co ma wpływ na giełdowe ceny energii. Wcześniej "Dziennik Gazeta Prawna" informował, że spółki energetyczne dostały zakaz wnioskowania o podwyżki dla gospodarstw domowych na 2019 rok, pomimo rosnących cen węgla i emisji CO2. Część rozmówców gazety uważała, że zamrożenie taryf jest swego rodzaju "kiełbasą wyborczą" przed zbliżającymi się wyborami samorządowymi.
Autor: //dap / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock