Apteki tylko dla aptekarzy. Nowe prawo wprowadza liczne obostrzenie. Autorzy tego pomysłu tłumaczą, że to wszystko, by pacjentowi leczyło się lepiej. Tyle, że o leki może być de facto trudniej. Ustawa trafiła już do prezydenta. Materiał programu "Polska i Świat".
Aptek w Polsce jest za dużo. Najgorsze są te, które działają w sieciach: bo są źle zarządzane i nastawione wyłącznie na zysk, a przede wszystkim niszczą samodzielnych aptekarzy - to diagnoza postawiona przez posłów Prawa i Sprawiedliwości, którą przypomina reporter programu "Polska i Świat".
Dobro pacjenta
- Nie możemy doprowadzić do takiej sytuacji, że znikną wszystkie indywidualne apteki i pozostanie wyłącznie kilka sieci farmaceutycznych - mówi Tomasz Latos z PiS.
Przez rozwój sieci - według PiS - mają cierpieć przede wszystkim pacjenci. Bo jak słyszymy sieciówki nie dbają o ich zdrowie, tylko o własne interesy. - Apteki mają służyć pacjentom. I taki jest cel tej zmiany - tłumaczy Latos.
Zmiany właśnie przyjął parlament. Podstawowe założenie nowych przepisów to zasada "apteka dla aptekarza", która oznacza, że szefem firmy może być wyłącznie magister farmacji. To ma gwarantować, że dobro pacjenta będzie zawsze na pierwszym miejscu.
- To są dobre regulacje dla rynku farmaceutycznego. To są dobre regulacje dla polskich pacjentów - przekonuje Tomasz Leleno z Naczelnej Izby Aptekarskiej.
Lista zarzutów
Według Bartosza Arłukowicza, byłego ministra zdrowia "na pewno są tacy, którzy na tej ustawie skorzystają, ale na pewno nie są to pacjenci".
Bo lista zarzutów wobec ustawy jest długa. Po pierwsze, jedna firma będzie mogła mieć maksymalnie cztery apteki. Oznacza to, że istniejące sieci - te ogólnopolskie i te lokalne - nie otworzą już żadnej nowej placówki.
- W momencie, kiedy ja nie mogę się rozwijać, to wiadomo: stagnacja. A potem stopniowo zamykanie, zamykanie, zamykanie - podkreśla dr Dobrawa Biadun z Konfederacji Lewiatan.
Latos odpowiada jednak, że rząd "utrzymuje status quo". - Nikomu nie zabieramy, nie ograniczamy sieci. Nie każemy im zwracać aptek - mówi poseł PiS.
Ale na tym nie koniec zmian. Żadna nowa apteka nie będzie mogła powstać bliżej niż pół kilometra od już istniejącej. Do tego, na każdą placówkę będzie musiało przypadać co najmniej trzy tysiące mieszkańców. To według różnych szacunków może oznaczać, że w dużych miastach nie powstanie żadna nowa apteka przez najbliższe dwadzieścia lat.
- Cementuje się ten rynek, który dzisiaj jest i próbuje się wmówić pacjentom, że będą mieli lepiej jak będą mieli dalej do apteki - tłumaczy Arłukowicz.
Ceny wzrosną?
Na pewno są tacy, którzy na tej ustawie skorzystają, ale na pewno nie są to pacjenci. Bartosz Arłukowicz, były minister zdrowia
Zdaniem ekspertów ten entuzjazm farmaceutów też nie jest uzasadniony, bo tak ściśle regulowany rynek uderzy ostatecznie w samych aptekarzy. - Czy farmaceuta na tym skorzysta? Nie, bo nie będzie mógł otworzyć apteki. A jeśli nie otwieramy innych aptek to farmaceuci nie będą mieli gdzie pracować, bo miejsca pracy są zajęte - wyjaśnia dr Biadun
- Myślę, że to w ogóle nie będzie wpływało na ceny leków, bo to nie o to chodzi. Rynek sam się ukształtuje, a chodzi głównie o zarządzanie samą apteką - dr Walentyn Pankiewicz, kierownik apteki w Białymstoku.
Ustawa trafiła już do prezydenta. Jeśli Andrzej Duda ją podpisze, zmiany wejdą w życie w ciągu miesiąca.
Autor: tol/gry / Źródło: Polska i Świat
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock