Wirtualna rzeczywistość to coraz trudniejszy rynek dla firm technologicznych. Koncerny inwestują ogromne zasoby w takie rozwiązania, a wielkich zysków przynajmniej na razie nie widać. W 2016 roku sprzedaż hełmów do rozszerzonej rzeczywistości przyniosła mniej niż 1 mld dolarów, a to niewiele w porównaniu z innymi gałęziami nowoczesnego przemysłu.
- Profesjonalny sprzęt jest wciąż za drogi dla zwykłych użytkowników. Nie wszyscy przepadają też za noszeniem wielkich gogli. Niektórzy po krótkim użytkowaniu mają nudności, jakby cierpieli na chorobę lokomocyjną - wskazuje Rachel Metz z działu nowych technologii w Massachusetts Institute of Technology.
Szef Facebooka Mark Zuckerberg, który zatrudnił ostatnio specjalistę od rozszerzonej rzeczywistości sam przyznaje, że takie rozwiązania potrzebują jeszcze na rozwój pięciu a nawet 10 lat.
Kto skorzysta
Eksperci są jednak entuzjastami i podkreślają, że już teraz technologia pozwala w wyjątkowy sposób przenosić ludzi do wirtualnych światów. Dodają, że zyski to kwestia czasu.
- Po raz pierwszy to użytkownik jest kamerą. To sprawia, że gracze w pełni wsiąkają w rozszerzoną rzeczywistość - mówi Jon Collins z firmy Framestore. Fani tej technologii twierdzą, że z opcji chętnie skorzysta młodsze pokolenie.
- Każdy, kto ma więcej niż 30 lat z dystansem podchodzi do takich wynalazków, gdy porozmawiamy z nastolatkami ci są podekscytowani tą technologią. Młodsi w końcu jednak dojrzeją i pozwolą w pełni rozwinąć ten rynek. To tylko kwestia czasu - mówi Gene Munster z firmy Loup Ventures.
Nie należy jednak rezygnować ze starszych klientów. Pokazało to ostatnie startupów w Nowym Jorku, gdzie ci, którzy przetestowali wirtualną rzeczywistość szybko się do niej przekonali. - To było spojrzenie w przyszłość - mówił jeden z nich. - Miałam wrażenie, że przeniosłam się do innego świata - wtórowała inna z uczestniczek.
Im więcej rozwiązań znajdzie się w wirtualnym świecie, tym bardziej stanie się on rzeczywisty.
Autor: mb/ms / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock