- Cieszę się, że ta decyzja zapadła. Mercedes, to jest marka sama w sobie, bardzo znana, bardzo wysokiej jakości - powiedział na początku maja wicepremier Mateusz Morawiecki komentując informację, że Daimler "planuje" wybudowanie w Jaworze fabryki silników. "Dziennik Gazeta Prawna" zwraca jednak uwagę, że z komunikatu Mercedes-Benz Polska jasno wynika, że sprawa nie jest przesądzona i żadna decyzja jeszcze nie zapadła, a nagłaśnianie informacji o inwestycji leży w interesie samego koncernu.
Niemiecki koncern motoryzacyjny Daimler poinformował 4 maja, że "planuje wybudowanie w Polsce fabryki silników". Ma ona powstać w Jaworze, na zachód od Wrocławia. Rozpoczęcie produkcji jest planowane na rok 2019. Koncern chce zainwestować w zakład ok. 500 mln euro. Realizacja tych planów zależy jednak - jak zaznaczył Daimler - od "warunków ramowych", m.in. od pomocy publicznej, na którą liczy koncern.
- Decyzja o ulokowaniu w naszym kraju fabryki silników samochodowych nowej generacji potwierdza otwartość Polski na inwestycje zagraniczne. Dobrze świadczy też o kondycji polskiej gospodarki, dlatego będziemy konsekwentnie realizować Plan na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, który pozwoli stworzyć warunki zachęcające inwestorów do kolejnych tego typu przedsięwzięć - powiedział cytowany w informacji resortu rozwoju jego szef Mateusz Morawiecki.
Co z tą decyzją?
"DGP" rozmawiała z ekspertem zajmującym się podobnymi negocjacjami. Ten zwrócił uwagę na różnice znajdujące się w obu oświadczeniach. Z komunikatu koncernu nie wynika, że decyzja o budowie fabryki już zapadła. Z kolei czytając komunikat ministerstwa można wywnioskować, że Daimler już zdecydował o lokalizacji swojego zakładu.
Marta Lau, rzeczniczka resortu rozwoju, pytana przez gazetę o te różnice przyznaje, że została zawarta "umowa ramowa oraz określone warunki brzegowe".
"Co to oznacza? Że obie strony chcą się porozumieć, ściskają już sobie publicznie dłonie i widzą, że różnice w stanowiskach nie są znaczne. Mówiąc krótko: do wbicia łopaty w Jaworze niewiele brakuje. Ostateczne decyzje jednak dopiero przed nami" - czytamy w "DGP".
Dziennik cytuje też eksperta, wspomnianego negocjatora z kilkunastoletnim doświadczeniem, który uczestniczył w kilkunastu projektach, także dla polskiego rządu.
- Wie pan, ile znaczy umowa ramowa, gdy jednocześnie inwestor zaznacza, że ostateczna decyzja zależy od skali pomocy państwa? Odrobinę więcej - ale naprawdę odrobinę - niż moja obietnica udzielona panu, że wybuduję w pana ogródku szyb naftowy - oznajmił w rozmowie z dziennikarzami "DGP".
Jego zdaniem przed podpisaniem ostatecznej umowy – gdy do uzgodnienia pozostała jeszcze kwestia tego, ile pieniędzy do biznesu dołoży państwo oraz jakie zwolnienia podatkowe da koncernowi – na podgrzewaniu tematu w mediach zależy tylko jednej stronie: inwestorowi. I dotyczy to nie tylko przypadku Daimlera, lecz wszystkich negocjacji na linii państwo–biznes. Chodzi o to, by pokazać, jak wielki sukces osiągnął rząd. Wówczas razem z tym sukcesem staje pod ścianą - pisze gazeta.
Nie opłaca się?
Gazeta natomiast zwraca uwagę, że ewentualna budowa fabryki Daimlera w Polsce nie oznacza, że Polska na tym zarobi. Przytacza przykład Słowacji, gdzie swoją fabrykę ulokował Jaguar. Polska też starała się ściągnąć Jagura, ale ostatecznie Janusz Piechociński, ówczesny minister gospodarki zrezygnował wskazując na zbyt wygórowane oczekiwania co do pomocy publicznej. Ale jak pisze "DGP" Słowakom ten biznes się nie opłaci, mogą nawet stracić. Poza tym u naszych południowych sąsiadów brakuje wykwalifikowanych kadr.
Rzeczniczka słowackiego ministerstwa gospodarki Miriam Žiaková przyznała, że rynek sygnalizuje niedostatek wykwalifikowanej siły roboczej w przemyśle samochodowym. Rząd już podjął działania w kierunku zmiany tej sytuacji, ale pierwsze efekty będą widoczne dopiero za około pięć lat. Do tego czasu Jaguar planuje importować specjalistów... z Polski.
Daimler zainwestuje 500 mln euro w Polsce:
Autor: ToL//km / Źródło: Dziennik Gazeta Prawna, tvn24bis.pl