Trwająca już czwarty rok susza w Kalifornii skłoniła tamtejsze władze do podjęcia kroków, które jeszcze niedawno byłoby nie do pomyślenia. Aby zwiększyć dostawy wody amerykański stan postanowił wykorzystać wodę morską - pisze "Fortune". Nad budową własnych zakładów tego typu pracują też Arabia Saudyjska, Indie i Australia.
W kwietniu gubernator stanu Jerry Brown zwrócił się do państwowych agencji, aby przyspieszyły wykorzystanie najnowszych technologii w celu wzmocnienia dostaw wody.
Pracują od lat
Jednym z największych tego typu zakładów jest fabryka położona na północ od San Diego, działająca w ramach projektu Carlsbad Desalination Project. Jak czytamy, zakład odsalania tworzony jest od lat i pochłonął już 1 mld dolarów. Po latach procedur i uzyskiwania odpowiednich zezwoleń będzie mógł jeszcze tej jesieni ruszyć pełną parą. Szacuje się, że do 2020 roku będzie pompował 50 mln galonów wody dziennie, co odpowiada 10 proc. zapotrzebowania na wodę całego regionu. Susza spowodowała duże spustoszenia w rolnictwie USA. Może to kosztować państwo 2,7 mld dolarów tylko w tym roku. To przyczynia się do wzrostu cen żywności. Kalifornia posiada 800 mil wybrzeża, co daje jej nieograniczony dostęp do potencjalnej wody pitnej.
Ekologiczne bariery
Obecnie mniej niż 1 proc. dostaw wody w Kalifornii pochodzi z oceanu. Wszystko przez duże koszty i energochłonność procesu odsalania wody. Przeszkoda są też kwestie ekologiczne - sól uzyskana w ten sposób musiałaby wracać do oceanu, co niepokoi ekologów. "Fortune" pisze, że największa obecnie na świecie działająca fabryka odsalania wody morskiej znajduje się niedaleko Tel Awiwu. Została zbudowana przy znacznym udziale kapitału prywatnego. Nad budową własnych tego typu zakładów pracują Arabia Saudyjska, Indie i Australia. Wykorzystywanie tej technologii rozważają także takie stany USA jak Floryda i Teksas.
Autor: mn//km / Źródło: Fortune
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu