Branża motoryzacyjna nie ma ostatnio powodów do świętowania. Najpierw była pandemia, teraz w producentów uderzył kryzys na rynku półprzewodników. Fabryki znów ograniczają lub wstrzymują produkcję, a klienci będą musieli dłużej poczekać na auta. Problem z chipami jest jednak większy i z niepokojem obserwują go producenci urządzeń elektronicznych.
To miało być jedno z najważniejszych wydarzeń motoryzacyjnych przyszłego roku. Już jednak wiadomo, że zaplanowane na połowę lutego targi w Genewie się nie odbędą. Powód odwołania imprezy jest ten sam, co w latach 2020 i 2021 - pandemia i związane z tym ograniczenia w podróżach dla dziennikarzy i fanów motoryzacji. Tym razem jednak dostrzeżono jeszcze jeden wątek. "Niedobór półprzewodników postawił producentów samochodów przed nowymi wyzwaniami, które muszą rozwiązać w pierwszej kolejności" - napisano w komunikacie.
Półprzewodnikowe układy, chipy, to ważne elementy nowoczesnego, naszpikowanego elektroniką samochodu. Ich brak powoduje, że nowe auta nie mogą trafić na rynek.
Wstrzymana lub ograniczona produkcja aut
Kilka dni temu Skoda ogłosiła, że z powodu braku półprzewodników musi znacznie zmniejszyć lub nawet wstrzymać od poniedziałku 18 października produkcję samochodów w czeskich fabrykach. Taka sytuacja może potrwać nawet do końca roku. Tymczasem - jak wynika z informacji przekazywanych przez koncern mediom - na placach stoi "znaczna liczba niekompletnych samochodów, na które czekają klienci".
Skoda nie jest wyjątkiem. Opel wstrzymał produkcję w fabryce w Eisenach w Turyngii. Kłopoty dotknęły też Volkswagena i Fiata, Forda, Renault, Toyotę czy Volvo.
Według firmy konsultingowej AlixPartners przez kłopoty z dostawami podzespołów koncerny motoryzacyjne nie wyprodukują w tym roku 7,7 mln aut. Z kolei firma IHS Markit zredukowała swoje prognozy globalnej produkcji aut w 2021 roku o około 5 mln sztuk.
Spadek sprzedaży nowych aut
Efekt kryzysu widać w salonach. Jak podał Instytut Samar, we wrześniu rynek nowych aut osobowych oraz lekkich dostawczych zanotował spadek liczby rejestracji o 11 proc. w porównaniu do analogicznego miesiąca 2020 roku. "To trzeci z rzędu (a czwarty w tym roku) spadek sprzedaży" - zauważono w komentarzu.
We wrześniu powinniśmy mieć do czynienia ze wzrostem zakupów po czasie letnich wakacji i urlopów, w którym popyt na samochody jest niższy. W tym roku sprzedaż aut była jednak niższa we wrześniu niż w lipcu czy sierpniu. Zdaniem ekspertów Samaru winny jest właśnie brak półprzewodników.
- Procesy produkcyjne są wydłużone o kilka miesięcy. To nie jest tak, że auta w ogóle się nie produkują, tylko po prostu robi się to wolniej. Różna jest też wielkość opóźnień w poszczególnych markach. Do niedawna były też marki, w przypadku których samochody były dostępne, ale według moich informacji to też już przeszłość - komentuje w rozmowie z TVN24 Biznes Paweł Tuzinek, prezes Związku Dealerów Samochodowych.
Jak dodaje, obserwowane są obecnie zjawiska charakterystyczne dla znacznego ograniczenia podaży, czyli liczby dostępnych na rynku sztuk. - Mamy informacje z salonów, że klienci potrafią licytować się o pojazdy, oferując wyższą cenę - mówi Tuzinek.
Kryzys na rynku półprzewodników - przyczyny
Skąd w ogóle problemy z półprzewodnikami? Przyczyn jest kilka, które nałożyły się na siebie w tym samym czasie. - Pierwotnym źródłem największego kryzysu podażowego na tym rynku od dekad jest silny wzrost popytu ze strony branży elektronicznej, która była jednym z największych beneficjentów pandemii, w związku z rosnącym zapotrzebowaniem na urządzenia zdalne - tłumaczy Krzysztof Mrówczyński, menedżer Zespołu Analiz Sektorowych z Departamentu Analiz Makroekonomicznych w Banku Pekao SA.
Początkowo problem nie był mocno odczuwalny, ponieważ sektory, w które koronawirus uderzył ze szczególną mocą, jak na przykład motoryzacja, ograniczały zamówienia. Gdy jednak popyt się odrodził, po chipy ustawiła się znacznie dłuższa kolejka chętnych niż przed pandemią.
- Dodatkowo problemy podażowe branży spotęgowały niekorzystne, jednorazowe zjawiska takie jak największa od 50 lat susza na Tajwanie (produkcja półprzewodników jest mocno hydrochłonna), a nawet pożary czy awarie prądu w niektórych fabrykach - mówi Mrówczyński i dodaje: - Nie pomagają również obecne zakłócenia w międzynarodowym transporcie, co przy silnej koncentracji geograficznej produkcji półprzewodników (rosnącą pozycję posiada w niej kilka dużych koncernów z krajów azjatyckich - zwłaszcza tajwański TSMC oraz koreański Samsung) skutkuje znacznym wydłużeniem czasu oczekiwania na ich dostawy.
W efekcie zamawiający muszą czekać kilka miesięcy, czasem rok na dostarczenie odpowiednich dla nich podzespołów.
Smartfony i konsole
Bo kryzys, choć w szczególny sposób dotknął motoryzację, to problem znacznie szerszy niż produkcja samochodów.
- Odbiorcami półprzewodników są przede wszystkim technologiczne gałęzie przemysłu – zwłaszcza branża elektroniczna (w tym przede wszystkim producenci sprzętu IT i telekomunikacyjnego, w mniejszym stopniu dostawcy elektroniki przemysłowej), producenci urządzeń elektrycznych (w tym sprzętu RTV, monitorów), a także przemysł pozostałego sprzętu transportowego (zwłaszcza w obszarze lotnictwa i "zbrojeniówki"). Wszystkie te branże zaliczają się obecnie do tych zgłaszających największe problemy z zaopatrzeniem w niezbędne surowce i materiały - wyjaśnia Mrówczyński.
Jak informował niedawno Bloomberg, właśnie z powodu kłopotów z półprzewodnikami Apple ma ściąć swoje prognozy produkcji dotyczące najnowszego iPhone'a 13 o 10 milionów sztuk z zapowiadanych na ten rok 90 mln.
Apple jest jednym z największych na świecie nabywców chipów i wyznacza rytm łańcucha dostaw elektroniki. Ale nawet przy tak znaczącej pozycji biznesowej technologiczny gigant boryka się z tymi samymi zakłóceniami dostaw, które sieją spustoszenie na całym świecie.
Także produkcja konsol do gier wideo została dotknięta globalnym niedoborem chipów, co uderzyło w Sony, Microsoft i Nintendo. Niedawno szef Xbox (Microsoft) Phil Spencer zapowiedział, że problemy z dostępnością konsol utrzymają się w 2022 roku.
Z kolei w lipcu dyrektor generalny Sony Interactive Entertainment Jim Ryan powiedział Agencji Reutera, że minie "trochę czasu", zanim firma będzie w stanie zaspokoić popyt na PlayStation 5, przyznając, że niedobór chipów "jest zdecydowanie wyzwaniem, z którym wszyscy się borykamy".
Opóźnienia w produkcji, wzrost cen
Skutki kryzysu na rynku przewodników są dwa - większe lub mniejsze opóźnienia w produkcji, ale też rosnące ceny, windowane przez producentów półprzewodników.
- Brak produktów przy wzmagającym się popycie jest oczywiście dodatkowym czynnikiem inflacjogennym - przyznaje Mrówczyński.
- Przykładem są ceny sprzętu telekomunikacyjnego, których dynamiki kształtowały się w ostatnich miesiącach na poziomach raczej nienotowanych na przestrzeni całej ubiegłej dekady. Łącznie z usługami średnio od 4 do nawet 7 procent, licząc rok do roku - dodaje.
Zdaniem Pawła Tuzinka to właśnie kwestia cen półprzewodników odgrywa obecnie kluczową rolę. - Producenci samochodów uznali, że aktualnie ich po prostu nie stać. Być może jednak będą musieli sięgnąć głębiej do kieszeni - przyznaje.
Ile potrwa kryzys?
Zwłaszcza, że kryzys może potrwać. Zdaniem ekspertów, jeśli miałby się skończyć przed świętami Bożego Narodzenia, to raczej tymi w 2022 roku niż 2021.
- Obecnie, w kontekście poprawy sytuacji, mówi się o połowie 2022 roku, ale uważam, że to jest raczej bufor bezpieczeństwa, jaki dają producenci - mówi szef Związku Dealerów Samochodowych.
- Pierwotnie uspokojenia napięć oczekiwano z końcem tego roku, już teraz wiadomo jednak, że mogą one przeciągnąć się nawet na drugą połowę 2022 roku - przyznaje także Krzysztof Mrówczyński.
- Najwięksi producenci (TSMC oraz Samsung) rozpoczęli już inwestycje w rozwój mocy produkcyjnych, jednak ich efekty będą widoczne dopiero za jakiś czas. Przy dużej sztywności podaży dalszy rozwój sytuacji zależeć będzie więc przede wszystkim od kondycji globalnego popytu w najbliższych miesiącach/kwartałach. Jeśli pozostanie mocny, koniec kryzysu zaopatrzeniowego półprzewodników zobaczymy zapewne dopiero w 2023 roku - podkreśla.
Nowe fabryki i dyrektywa o chipach
Bo to budowa nowych fabryk wydaje się najlepszą odpowiedzią. Mówi się też o potrzebie "skracania łańcucha dostaw", czyli mówiąc wprost ograniczenia zależności do produkcji na Dalekim Wschodzie.
- Jest nie do przyjęcia, że tak wiele chipów komputerowych jest produkowanych w Azji - mówił w marcu dyrektor Intela Pat Gelsinger. Zapowiedział wówczas, że Intel zainwestuje 20 mld dolarów w dwa nowe zakłady produkcyjne w amerykańskim stanie Arizona, oprócz znacznej rozbudowy istniejącej irlandzkiej fabryki w hrabstwie Kildare.
Pół roku później Intel zadeklarował, że w ciągu dekady wyda do 80 miliardów euro, aby zwiększyć możliwości produkcji chipów w Europie. Wśród możliwych lokalizacji nowych fabryk wymieniana jest, obok Francji i Niemiec, także Polska.
Świadoma problemów jest także Bruksela, która chce zachęcić koncerny do lokowania produkcji na Starym Kontynencie. W połowie września Komisja Europejska ogłosiła plany dotyczące nowego "ekosystemu" produkcji chipów, który ma utrzymać konkurencyjność i samowystarczalność Unii Europejskiej.
- Zaprezentujemy nową, europejską dyrektywę o chipach. To zapewni nam bezpieczeństwo dostaw i rozwinie nowe rynki dla przełomowej europejskiej technologii - zapowiedziała szefowa Komisji Ursula von der Leyen w przemówieniu w Parlamencie Europejskim.
Komisarz ds. przemysłu Thierry Breton podkreśla, że chipy są czymś więcej niż tylko kluczowymi komponentami dla producentów samochodów, producentów smartfonów i graczy wideo.
- Wyścig o najbardziej zaawansowane chipy to wyścig o przywództwo technologiczne i przemysłowe – napisał na swoim blogu.
Europa nie może zostać w tyle, bo Stany Zjednoczone już w zeszłym roku ogłosiły ustawę CHIPS for America, której celem jest zwiększenie ich zdolności do konkurowania z chińską technologią.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock