Ukraina wprowadziła w piątek ograniczenia w spożyciu gazu. Władze w Kijowie zaleciły m.in. wstrzymanie nauki w szkołach. Zmniejszono też dostawy gazu dla przedsiębiorstw i zaapelowano o zmniejszenie temperatury w domach. Ograniczenia mają związek z decyzją Gazpromu. Rosyjski koncern zmniejszył przesyłu gazu rurociągami tranzytowymi przez Ukrainę.
O przykręcenie kaloryferów zaapelowała państwowa spółka paliwowa Naftohaz. Do apelu dołączył prezydent Petro Poroszenko. Zdaniem Naftohazu zmniejszenie temperatury w kaloryferach "pozwoli zmniejszyć spożycie gazu o 8-9 procent, co wystarczy, by rosyjski szantaż się nie udał". Poroszenko ocenił, że działania Rosji wywołane są chęcią dyskredytacji Ukrainy przed Zachodem. "By nie dopuścić do realizacji tego scenariusza wystarczy obniżyć temperaturę w domach o jeden stopień na kilka dni. Nasza jedność sprawi, że Gazprom i Kreml nie będą mogli szantażować Ukrainy" – napisał na Facebooku. Według Naftohazu Gazprom zmniejszył tłoczenie gazu przez Ukrainę o około 20 procent. Władze w Kijowie jeszcze w czwartek poinformowały o zaistniałej sytuacji Unię Europejską i przekazały, że inicjują rozmowy trójstronne Ukraina-UE-Rosja, by zapewnić stabilne dostawy rosyjskiego gazu dla odbiorców w krajach unijnych.
W odwecie
Również w czwartek prezydent Poroszenko oświadczył, że działania Gazpromu to odpowiedź spółki na korzystny dla Ukrainy werdykt Trybunału Arbitrażowego w Sztokholmie w sporze między Naftohazem a rosyjskim koncernem. Wcześniej wiceprezes Gazpromu Aleksandr Miedwiediew oznajmił, że rosyjski koncern od 1 marca nie dostarcza gazu Ukrainie z powodu braku dodatkowego porozumienia. Naftohaz zarzucił Rosjanom złamanie kontraktu i zapowiedział starania o odszkodowanie. Ukraińska spółka ogłosiła, że jest zaskoczona decyzją Gazpromu i przypomniała, że przelała rosyjskiej firmie odpowiednią przedpłatę, zgodną z wystawioną przez Gazprom fakturą oraz z wyrokiem sądu arbitrażowego w Sztokholmie. Miedwiediew mówił tymczasem w Moskwie, że rosyjska firma zwróciła Ukraińcom kwotę przedpłaty i nie dostarczy gazu, ponieważ strony nie doszły do porozumienia w sprawie aneksu do obecnego kontraktu gazowego. W środę Naftohaz poinformował, że w sporze z Gazpromem przed arbitrażem w Sztokholmie sąd przyznał Ukraińcom 4,63 mld dolarów za to, że Gazprom nie dostarczył uzgodnionej ilości gazu do tranzytu. Ukraińska spółka ogłosiła też, że biorąc pod uwagę pierwsze orzeczenie, stwierdzające, że Naftohaz ma spłacić zadłużenie wobec Gazpromu, to ostatecznie od Rosjan należy się jej 2,56 mld dolarów.
Wypowiedzenia
Tymczasem Gazprom ogłosił w piątek, że przystępuje do procedury przed Trybunałem Arbitrażowym w Sztokholmie, która ma na celu wypowiedzenie umów Ukrainie.
"Gazprom jest zmuszony natychmiast rozpocząć, przed trybunałem w Sztokholmie, procedurę zerwania kontraktów na dostawy i przesył z ukraińskim Naftohazem" - oznajmił szef Gazpromu Aleksiej Miller w oświadczeniu zamieszczonym na Twitterze. Chodzi o obowiązujące do 2019 roku kontrakty regulujące dostawy rosyjskiego gazu na Ukrainę i tranzyt błękitnego paliwa przez terytorium tego kraju do państw europejskich.
W odniesieniu do środowych informacji Naftohazu, Miller podkreślał: "Sędziowie motywowali swą decyzję silnym pogorszeniem sytuacji ukraińskiej gospodarki. Sprzeciwiamy się temu, aby problemy gospodarcze Ukrainy były rozwiązywane naszym kosztem". "Przedłużenie kontraktów nie jest więc dla Gazpromu opłacalne od strony finansowej" - dodał.
Reakcja KE
W piątek Komisja Europejska poinformowała, że jest gotowa podjąć się mediacji pomiędzy Moskwą a Kijowem.
- Zostaliśmy powiadomieni przez rząd Ukrainy o możliwości wystąpienia sytuacji nadzwyczajnej w systemie przesyłowym gazu w tym kraju - powiedziała rzeczniczka KE Anna-Kaisa Itkonen. - Podchodzimy do tych informacji z powagą i jesteśmy gotowi podjąć współpracę w tej kwestii z władzami Ukrainy i Rosji - dodała.
Itkonen poinformowała, że w czwartek minister spraw zagranicznych Ukrainy Pawło Klimkin zwrócił się do Marosza Szefczovicza, wiceszefa Komisji Europejskiej odpowiedzialnego za sprawy energii, z prośbą o "konsultacje w sprawie podjęcia ewentualnych trójstronnych rozmów z Rosją". - Komisarz Szefczovicz skontaktuje się w piątek w tej sprawie z ministrami do spraw energii obydwu krajów - dodała.
Rzeczniczka KE nadmieniła, że ilości gazu w magazynach na Ukrainie utrzymują się obecnie na poziomie "niewiele poniżej 10 mld metrów sześciennych", co jej zdaniem jak na tę porę roku jest "bardzo dobrym poziomem, nie wskazującym na anomalie".
Pilne dostawy
Jednocześnie w piątek 2 marca o 6 rano przez węzeł Hermanowice, który łączy polski system przesyłowy z ukraińskim rozpoczęto dostawy, które są wynikiem porozumienia polskiego PGNiG i ukraińskiego Naftohazu. Umowa na pilne dostawy gazu została podpisana po decyzji Gazpromu. Wielkość dostaw to ponad 60 mln m sześc. Dla porównania, Polska rocznie zużywa ok 16 mld m sześć. gazu.
PGNiG także zwracał uwagę, że decyzja Gazpromu nastąpiła dzień po wyroku Trybunału Arbitrażowego w Sztokholmie w sporze Naftogaz-Gazprom. - Obecna sytuacja związana z dostawami gazu dowodzi, że nasza decyzja o dywersyfikacji źródeł zaopatrzenia była słuszna. Dzięki partnerom z Polski, kolejna próba Moskwy mająca na celu wykorzystanie gazu jako broni politycznej przeciwko Ukrainie nie powiodła się. Mam nadzieję, że UE i rządy odpowiednich państw członkowskich wezmą tę sytuację pod uwagę przed podjęciem ostatecznej decyzji w sprawie Nord Stream 2 – skomentował cytowany w komunikacie PGNiG dyrektor generalny Naftogazu Andriy Kobolyev. Prezes polskiej spółki Piotr Woźniak dodał, że solidarność energetyczna i dobra współpraca z krajami ościennymi "to nasz obowiązek". - Zwłaszcza teraz, gdy Ukraina nie otrzymuje dostaw z Rosji, a zapotrzebowanie na gaz ziemny do celów grzewczych wzrasta ze względu na ostrą zimę – podkreślił. Jak dodał, polska spółka jest gotowa zwiększyć wolumen dostaw lub przedłużyć termin obowiązywania umowy z Naftogazem, w zależności od potrzeb rynku ukraińskiego. Od rozpoczęcia dostaw w 2016 r. do końca 2017 r. PGNiG dostarczył na Ukrainę ponad 1 mld m. sześć gazu.
Autor: ps / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock