Zapisy poselskiego projektu ustawy odległościowej oznaczają faktyczny koniec polskiej energetyki wiatrowej; proponowane normy odległości wiatraków od zabudowań nigdzie na świecie nie są tak "drastyczne" - podkreślali uczestnicy konferencji dotyczącej energetyki wiatrowej w Warszawie.
XI Konferencja i Targi Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej "Rynek energetyki wiatrowej w Polsce 2016" rozpoczęły się we wtorek w Warszawie. Chodzi projekt grupy posłów PiS, który zakłada, że wiatrak produkujący prąd ma znajdować się w odległości od najbliższych budynków mieszkalnych nie mniejszej niż 10-krotność jego wysokości. Taka sama odległość ma też być zachowana przy budowie nowych wiatraków przy granicach parków narodowych, rezerwatów, parków krajobrazowych, obszarów Natura 2000 i Leśnych Kompleksów Promocyjnych. Istniejące wiatraki, które nie spełniają kryterium odległości, nie mogą być rozbudowywane, dopuszczalny jest jedynie ich remont i prace potrzebne do normalnej eksploatacji.
Korzyści energetyki wiatrowej
Prezes PSEW Wojciech Centnarski przekonywał we wtorek, że prawie 32 miliardy zł. inwestycji, ok. 620 mln złotych wpływów podatkowych rocznie dla sektora rządowego i samorządowego oraz średnio ponad milion złotych wpływów z samych tylko podatków dla każdej z około 400 gmin posiadających elektrownie wiatrowe, ponad 8 tysięcy miejsc pracy w 2014 roku i realna możliwość uzyskania nawet 42 tysięcy w roku 2030 – to korzyści, które Polsce daje energetyka wiatrowa. - Jeśli rozwój energetyki wiatrowej nie będzie wstrzymywany, to profity płynące z obecności farm wiatrowych nad Wisłą będą rosły. Tymczasem grupa posłów PiS próbuje praktycznie całkowicie zahamować rozwój energetyki wiatrowej w Polsce. Projekt ustawy wprowadzającej minimalną odległość elektrowni wiatrowych od zamieszkałych zabudowań ma za zadanie ukryć zamiar wprowadzenie faktycznego moratorium na budowę farm wiatrowych i jak najszybciej zakończyć eksploatacje istniejących instalacji, poprzez obłożenie ich czterokrotnie większym podatkiem, niż dotychczas - ocenił. Jak mówił Cliff Harris, dyrektor generalny GE Renewable Energy EMEA, z jego doświadczenia wynika, że nigdzie na świecie normy odległościowe nie są tak drastyczne, jak te które zostały zaproponowane w poselskim projekcie. Dziesięciokrotność wysokości oznacza, że minimalna odległość wiatraka do zabudowań mieszkalnych wahać się będzie między 1,5 a 2 km.
Jak jest w innych krajach?
Giles Dicson dyrektor generalny Europejskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, powiedział, że w poszczególnych krajach europejskich normy odległościowe są różne. W Wielkiej Brytanii np. w ogóle nie ma żadnych przepisów, które by to regulowały. W nieco gęściej niż Polska zaludnionej Danii odległość od zabudowań wynosi czterokrotność wysokości wiatraka, w Grecji i Portugalii to 500 m. W Czechach pięciokrotność średnicy ratora. W niektórych krajach normy te liczone są ze względu na poziom hałasu np. 40 decybeli w porze nocnej. Jak wyliczał Dicson oznacza to odległość od zabudowań między 400 a 600 m. Jak przypominali uczestnicy konferencji Polska zobowiązała się, że do 2020 roku ponad 19 proc. zużywanej energii elektrycznej będzie pochodziło z OZE. W końcu 2015 r.70 proc. mocy zainstalowanej we wszystkich źródłach OZE pochodziło z wiatraków. Uczestnicy konferencji zwracali uwagę, że niezrealizowanie celu będzie oznaczało konieczność zapłacenia za tzw. "transfery statystyczne" energii odnawialnej z krajów, które będą mieć jej nadwyżkę. Obowiązek zużywania zielonej energii w 2020 r. wyniesie ok. 34 TWh. - Z analiz wynika, że przy obecnej dynamice wzrostu mocy OZE cel ten nie zostanie zrealizowany i luka wyniesie co najmniej 2,5 TWh, a przy zahamowaniu tej dynamiki będzie znacznie większa - przekonywał PSEW. Obecna na konferencji dyrektor ds. OZE, Efektywności Energetycznej, Innowacji w Dyrekcji Generalnej ds. Energii KE Marie Donnolley przypomniała, że dyrektywa wyznaczyła cele dla poszczególnych krajów i ścieżki dochodzenia do nich. Lecz KE nie czeka na rok 2020, tylko co dwa lata przeprowadza monitoring.
Bruksela się nie miesza
Taki monitoring odbędzie się w 2018 r. Pytana o poselski projekt, Donnoley powiedziała, że Komisja Europejska "nie miesza się w brzmienie projektów ustaw procedowanych w krajach członkowskich". - Nasza rolą jest pomagać, prowadzić dialog z krajami członkowskimi - podkreśliła. Dodała jednak, że jest odstępstwo od tej zasady - gdy proponowany kształt ustawy "zawiera w sobie coś, co w UE nazywamy technicznymi barierami handlu". Wówczas - jak mówiła - kraj członkowski jest zobligowany, by przesłać do trzymiesięcznej konsultacji projekt takiej ustawy. Zdaniem przedstawicieli branży wiatrakowej ustalenie sztywnej i minimalnej odległości turbin na podstawie dziesięciokrotności ich wysokości oraz nałożenie nawet na najnowsze turbiny, które mają wszystkie europejskie certyfikaty bezpieczeństwa obowiązku przeprowadzania co 2 lata badania, które kosztuje 1 proc. wartości całej turbiny, to koniec sektora energetyki wiatrowej w Polsce i bankructwa wielu już wybudowanych farm, które nie będą w stanie udźwignąć dodatkowych obciążeń podatkowych i kosztów.
Autor: tol/gry / Źródło: PAP