Propozycje przewalutowania kredytów frankowych, składane klientom przez PKO BP i mBank, są dla kredytobiorców mało satysfakcjonujące - uważa prezes Stowarzyszenia "Stop Bankowemu Bezprawiu" Arkadiusz Szcześniak.
Ostatnio dwa banki o znaczącym portfelu kredytów frankowych - PKO BP i mBank - przedstawiły nowe propozycje w sprawie formuły przewalutowania tych kredytów.
Banki proponują
PKO BP, jak informował na ostatniej majowej konferencji wynikowej prezes Zbigniew Jagiełło, chce kredytobiorcom ze współczynnikiem DTI powyżej 65 proc. - czyli takim, którym kredyt pochłania co najmniej 65 proc. dochodu - oraz posiadającym tylko jedno mieszkanie lub dom, zaproponować mechanizm przewalutowania polegający na tym, że rata po przejściu na kredyt złotówkowy byłaby taka sama jak obecnie. Propozycja miałaby być składana na przełomie II i III kwartału.
Z kolei mBank, jak informował w czwartek "Puls Biznesu", miał proponować swoim klientom przewalutowanie kredytów po kursie NBP. Rzecznik mBanku Krzysztof Olszewski odmówił oficjalnego komentarza w tej sprawie. Prezes Stowarzyszenia "Stop Bankowemu Bezprawiu" Arkadiusz Szcześniak, pytany o te propozycje, odpowiada, że obie nie są zbyt satysfakcjonujące dla frankowiczów. Propozycja PKO BP, jak zaznacza, niewiele zmienia w sytuacji kredytobiorców, bo rata nawet po przewalutowaniu będzie nadal pochłaniać 65 proc. ich dochodu. Korzyść może polegać jedynie na ewentualnym zmniejszeniu kapitału do spłaty, ale to zależy od indywidualnych przypadków. - Ale jeśli stopy procentowe wzrosną, to te raty też pójdą do góry - mówi. - W przypadku mBanku jeden z klientów przeliczył sobie ratę, jaką miałby płacić i okazało się, że była ona taka, jakby kurs franka wynosił obecnie pięć złotych - zaznacza Szcześniak. Poza tym, dodaje, w przypadku np. wzrostu WIBOR, raty takich kredytów mogą wzrosnąć do wysokości trudnej do spłacania.
Koszty projektów
Prezes SBB zaznacza, że Stowarzyszenie oczekuje na zaplanowane na 9 czerwca kolejne posiedzenie podkomisji, zajmującej się trzema projektami ustaw frankowych. Podkomisja zebrała się po raz ostatni 20 kwietnia br. Zwróciła się wtedy do kilku instytucji państwowych o dodatkowe informacje, które mają jej pomóc dokonać ostatecznego wyboru projektu, którym będzie się zajmować. Posłowie zwrócili się m.in. do NBP o informację o przygotowanych przez Komitet Stabilności Finansowej mechanizmach nadzorczych, które mają skłaniać banki do przewalutowywania tzw. kredytów frankowych. Mechanizmy te, według zapowiedzi prezesa NBP Adama Glapińskiego, miały być jeszcze w kwietniu publicznie zaprezentowane, ale dotąd to nie nastąpiło. Podkomisja poparła też wniosek SBB, by powstał rządowy raport na temat kosztów społecznych i gospodarczych tzw. kredytów frankowych. - Jesteśmy bardzo ciekawi, co urzędy w efekcie przekazały podkomisji w sprawie wyliczenia skutków społecznych - mówi Szcześniak. Przewodniczący podkomisji Jacek Sasin (PiS) mówił kilka dni temu dziennikarzom, że gdy podkomisja się zbierze, przejdzie być może "do rozpatrywania konkretnych projektów ustaw". Zdaniem Sasina wciąż "do dotrzymania" jest też zapowiadany termin przyjęcia przez Sejm ustawy frankowej jeszcze przed wakacjami parlamentarnymi. Z dostarczonych wcześniej podkomisji wyliczeń KNF, dotyczących trzech projektów ustaw frankowych, wynika, że koszt wejścia w życie projektu PO to 11,1 mld zł, projektu klubu Kukiz'15 to 52,8 mld zł, natomiast projekt prezydencki miałby kosztować 9,1 mld zł.
Propozycje prezydenta i partii
Projekt firmowany przez prezydenta przewiduje, że banki będą musiały zwrócić swoim klientom różnicę między dopuszczalnym spreadem a tym, który w rzeczywistości pobrały. Ustawa ma obejmować umowy kredytu zawarte od 1 lipca 2000 r. do wejścia w życie "ustawy antyspreadowej" (26 sierpnia 2011 r.). Dotyczyć ma konsumentów, a także tych osób prowadzących działalność gospodarczą, które nie dokonywały odpisów podatkowych w związku z kredytami.
Według dotychczasowych wypowiedzi przedstawicieli rządu właśnie prezydencki projekt ma największe szanse na poparcie przez większość parlamentarną. Projekt PO zakłada, że kredytobiorca mógłby ubiegać się w swoim banku o przewalutowanie posiadanego kredytu hipotecznego w walucie obcej, czyli m.in. we frankach. Przewalutowanie miałoby następować po kursie z dnia sporządzenia umowy restrukturyzacyjnej i polegać na wyliczeniu różnicy między wartością kredytu po przewalutowaniu a kwotą zadłużenia, jaką posiadałby w tym momencie kredytobiorca, gdyby w przeszłości zawarł z bankiem umowę o kredyt w polskich złotych. Bank miałby umarzać część tej kwoty. Jeżeli natomiast różnica byłaby wartością ujemną, to nie podlegałaby umorzeniu, ale stanowiła zobowiązanie kredytobiorcy w całości. Z kolei złożony przez klub Kukiz'15 projekt ustawy stanowi, że kredyty w złotych i kredyty denominowane w obcych walutach zostaną zrównane, co ma oznaczać potraktowanie kredytów frankowych tak, jakby od początku były kredytami w złotych. Ten projekt najmocniej popiera środowisko frankowiczów.
Autor: ps/gry / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock