W warunkach obecnie obowiązujących obostrzeń polska gospodarka traci codziennie ponad 420 milionów złotych - wynika z szacunków Federacji Przedsiębiorców Polskich. Straty od początku pandemii COVID-19 wyliczone zostały na blisko 125 miliardów złotych.
420 mln złotych dziennie "jest to około jedna trzecia dobowych strat, jakie były ponoszone w okresie wiosennego lockdownu. Obecnie najsilniej ograniczona jest aktywność w sektorze usług: gastronomii, hotelarstwie, organizacji wydarzeń i targów, fitness oraz działalności kulturalnej i rozrywkowej. Można zaobserwować również stopniowo pogłębiający się spadek popytu w handlu" - czytamy w komunikacie FPP.
Koronawirus a gospodarka
Zgodnie ze zaktualizowanymi szacunkami polska gospodarka straciła do tej pory blisko 125 mld zł. Straty odpowiadają 5,1 procent PKB, jaki polska gospodarka miała wytworzyć zgodnie z prognozami sprzed pandemii. "Kwota ta odzwierciedla wartość PKB, jaka nie została wytworzona w bieżącym roku z powodu pandemii koronawirusa oraz towarzyszących jej ograniczeń działalności gospodarczej" - wyjaśnili przedstawiciele Federacji.
Jak zaznaczono, dotychczasowe straty są o kilkadziesiąt miliardów złotych mniejsze niż wynikało to ze wcześniejszych szacunków. "Część poniesionych w czasie wiosny strat nie miało trwałego charakteru i zostało odrobionych w ramach zaspokajania odroczonego popytu. Do redukcji strat przyczyniła się również znaczna skala wsparcia antykryzysowego udzielanego firmom w drugim kwartale" - dodano.
"Zakładając utrzymanie obecnej sytuacji do końca roku, straty w 2020 r. zamknęłyby się w kwocie 150 mld zł. Przełożyłoby się to na realny spadek PKB w porównaniu z 2019 r. o 2,9 procent. W obecnej sytuacji epidemicznej należy jednak liczyć się z prawdopodobieństwem wprowadzania silniejszych obostrzeń" - ocenił, cytowany w komunikacie, Marek Kowalski, przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich (FPP), prezes Centrum Analiz Legislacyjnych i Polityki Ekonomicznej (CALPE).
Ponowny lockdown w Polsce?
We wtorek w programie "Jeden na jeden" w TVN24 szef kancelarii premiera Michał Dworczyk był pytany, czy prawdziwe są doniesienia o wprowadzeniu od środy "całkowitego lockdownu". Taka zapowiedź miała się pojawić na poniedziałkowym spotkaniu z premierem Mateuszem Morawieckim.
- Nie wykluczamy żadnego scenariusza oczywiście. Ale jeżeli chodzi o ten twardy lockdown, to rząd robi wszystko, żeby takiego scenariusza uniknąć - odpowiedział Dworczyk. - Nie brałem udziału w całym spotkaniu, ja tego nie słyszałem - dodał.
Zdaniem Marka Kowalskiego, "gdyby został wprowadzony lockdown o takiej samej skali oddziaływania na gospodarkę, jak na wiosnę – należałoby oczekiwać, że skumulowane straty do końca roku sięgnęłyby 200 mld zł – co oznaczałoby spadek PKB o 5,1 procent wobec 2019 roku".
"Takich skutków drugiego lockdownu można byłoby jednak oczekiwać, gdyby towarzyszyła mu podobna skala działań antykryzysowych ze strony państwa, jaką obserwowaliśmy na wiosnę. Przestrzeń fiskalna do realizacji takich działań nie jest jednak nieograniczona – co zwiększa ryzyko, że skutki ponownego zamknięcia będą bardziej dotkliwe i trwałe" - zaznaczył przewodniczący FPP.
W jego ocenie "uwzględniając możliwość utrzymywania się trudnej sytuacji epidemiologicznej przez kolejne miesiące, potrzebne jest zatem wypracowanie rozwiązań dla bezpiecznego funkcjonowania gospodarki, minimalizujących ryzyko zdrowotne przy możliwie najrzadszym uciekaniu się do zamykania działalności całych branż".
We wtorek z apelem do rządu zwróciła się strona związkowa i strona pracodawców Rady Dialogu Społecznego. Poprosiły "o niezamykanie gospodarki, o powstrzymanie się przed dalszymi ograniczeniami działania sektorów produkcji, handlu czy usług". Jednocześnie partnerzy społeczni zaapelowali "do wszystkich pracowników oraz pracodawców o zachowanie podstawowych wytycznych sanitarnych w celu ograniczenia ryzyka zakażenia" .
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: konkret24