Klientowi mBanku udało się unieważnić umowę kredytu frankowego. Jej zapisy - zdaniem sądu - nie spełniały warunków narzucanych przez prawo bankowe - podaje "Gazeta Wyborcza".
Frankowicze coraz częściej wygrywają w sądach spory z bankami. Niektórzy uzyskują zwrot spreadów albo orzeczenie o niedozwolonych klauzulach poszczególnych zapisów umów, co prowadzi do odwalutowania ich kredytów.
Przełomowe wyroki?
O ile unieważnienie kredytu w całości wciąż jest rzadkością, to nie jest niemożliwe. Pokazał to wyrok sądu z tego roku, który uznał, że mBank nie tylko źle sformułował niektóre zapisy umowy kredytowej, a dodatkowo uznał, że umowa nie spełnia wymogów prawa bankowego.
Efekt? Sąd umowę unieważnił. Jeżeli wyrok utrzyma się w kolejnej instancji, to bank klient będzie musiał oddać bankowi pierwotną kwotę kredytu w złotych (przed przeliczeniem na franki), zaś bank będzie musiał zwrócić raty wpłacone przez klienta.
Sprawa dotyczy kredytu zaliczanego do tzw. starego portfela mBanku. Przedmiotem sporu była klauzula dopuszczająca zmianę stopy procentowej w zależności od bliżej nieokreślonych "parametrów rynku finansowego" - pisze gazeta. Oprocentowanie tych kredytów jest zatem ustalane decyzją zarządu banku.
Jak podaje "Gazeta Wyborcza" sędzia w uzasadnieniu podkreślił, że każda umowa kredytowa wymaga określenia wysokości oprocentowania i warunków jego zmiany. Oznacza to, że nawet bank nie znał treści umowy, bo "warunki zmiany oprocentowania stanowiły wynik comiesięcznych spotkań analityków banku". A skoro tak, to defekt umowy jest na tyle głęboki, że trzeba ją unieważnić w całości.
Instytucja broniła się, że oprocentowanie było ustalane na podstawie sprawdzalnych parametrów i było zmieniane tylko z ważnej przyczyny.
Co grozi frankowiczom za nie zapłacenie rat kredytu? Zobacz materiał wideo:
Autor: msz / Źródło: Gazeta Wyborcza