Dane o budżecie państwa po maju mogą oznaczać, że na koniec roku deficyt będzie niższy nawet o 20 mld zł od założonego w tegorocznym budżecie w wysokości 59,3 mld zł - uważają niektórzy ekonomiści. Tak dobry wynik to zasługa wyższych dochodów i niższych wydatków, które "są realizowane znacznie poniżej harmonogramu". Ale już od października presję na budżet będzie wywierać obniżenie wieku emerytalnego.
Resort finansów podał w czwartek, że deficyt budżetu po maju wyniósł 0,2 mld zł, czyli 0,3 proc. dopuszczonego w ustawie budżetowej na ten rok deficytu w wysokości 59,3 mld zł. W okresie styczeń-maj br. dochody budżetu wyniosły 143,3 mld zł, czyli 44 proc. planu na cały rok, wydatki 143,5 mld zł, tj. 37,3 proc.
Jaki będzie deficyt budżetowy
Zdaniem ekonomistów z ING Banku Śląskiego wykonanie budżetu po maju należy uznać za kontynuację pozytywnego trendu.
- Dzięki temu deficyt centralny może być mniejszy o 15-20 mld zł i o tyle samo potrzeby pożyczkowe - ocenił ekonomista ING Jakub Rybacki. - Z perspektywy długookresowej sytuacji fiskalnej to duża kwota, na przykład niemal w całości zabezpieczająca roczne wydatki na program 500 plus. Ryzyko wzrostu długu publicznego znacznie maleje, co jest także bardzo istotne dla długookresowego funkcjonowania gospodarki - powiedział Rybacki. Ekonomista zwrócił uwagę, że niższy deficyt oznacza, iż podjęte przez rząd działania będą miały znacznie bardziej stabilne finansowanie. To może mieć pośrednie przełożenie na portfele Polaków.
Niższy wiek emerytalny
- Niedługo kolejnym obciążeniem fiskalnym dla państwa będzie obniżenie wieku emerytalnego. W obliczu dobrego wykonania budżetu koszty, które będzie to generowało, będą mniej dotkliwe dla państwa, a tym samym dla podatników - wyjaśnił Rybacki. Jego zdaniem także deficyt sektora finansów publicznych powinien być znacznie niższy od zakładanego - powinien być bliższy poziomowi 2,4 proc. PKB, niż 2,9 proc. PKB, jak zakłada resort finansów. Także ekonomiści z BZ WBK uważają, że deficyt budżetowy w tym roku może być o 20 mld zł niższy od planu.
- Z szacunków "statycznych" wynikałoby wręcz, że deficyt na koniec roku mógłby być nawet niższy o 30 mld zł. Ten szacunek może być jednak zbyt ambitny, zakłada bowiem, że do końca roku zostanie utrzymane obecne tempo ograniczania wydatków - powiedział Piotr Bielski.
Mniejsze wydatki
- To, że po pięciu miesiącach mamy prawie zbilansowany budżet to nie tylko zasługa dochodów, ale w dużej części wydatków, które są realizowane znacznie poniżej harmonogramu - zaznaczył Bielski. Według niego jest duże prawdopodobieństwo, że dochody będą nadal rosły w niezłym tempie, ale na utrzymanie obecnego tempa ograniczania wydatków raczej już nie można liczyć.
- Jeżeli minister finansów będzie widział, że jest szansa na tak niski deficyt budżetowy, może ulec pokusie, by zrobić to samo, co w zeszłym roku - rozładować napięcie budżetu z 2018 r., przenosząc część wydatków z przyszłego roku na ten rok - wyjaśnił Bielski. Zwrócił też uwagę, że pod koniec tego roku presję na budżet będzie wywierać obniżenie wieku emerytalnego.
- Co prawda nie wiadomo ile osób zdecyduje się przejść wcześniej na emeryturę, ale zakładam, że większość uprawnionych z tego skorzysta. Mamy bowiem tak skonstruowane przepisy, że racjonalne jest przejście na emeryturę tak wcześnie, jak to możliwe - ocenił. - Tak dobra sytuacja w budżecie powinna być wykorzystana na obniżenie deficytu, ale podejrzewam, że zostanie wykorzystana na realizowanie programów społecznych związanych z hojnymi wydatkami. Polacy mogą to więc pozytywnie odczuć, ale jeszcze nie wiemy, w jaki sposób - dodał.
Transfer zysku z NBP
Również ekonomista z PKO BP Michał Rot zwrócił uwagę, że dynamika wydatków budżetu państwa jest ciągle bliska zeru, po spadku piąty miesiąc z rzędu.
- Wynik budżetu państwa po maju odzwierciedla kombinację kilku czynników (...). Niskiej realizacji deficytu sprzyja także zerowa dynamika wydatków. W dalszej części roku pozytywny wpływ na wynik będzie mieć także transfer zysku z NBP - uważa Rot. Jego zdaniem ocena bieżących trendów sugeruje, że deficyt budżetowy w całym roku może być wyraźnie niższy od założonego, ale o ostatecznym jego poziomie zadecydować mogą przesunięcia dochodów i wydatków między 2017 r. a 2018 r.
- Oczekiwane przez nas dalsze przyspieszenie inwestycji publicznych, w tym samorządowych, zmniejsza dostępną w 2018 roku przestrzeń fiskalną i może skłonić do "przerzucenia" części przyszłorocznego budżetu na ten rok - uważa ekonomista z PKO BP.
Autor: MS / Źródło: PAP