Zamrożenie funduszy za nieprzestrzeganie praworządności nie uderzy w odbiorców środków unijnych - przekonuje były komisarz Unii Europejskiej do spraw budżetu Janusz Lewandowski (PO). Europosłowie PiS przekonują, że o zamrożeniu nie może być mowy, bo nikt się na to nie zgodzi.
Dyskusje na ten temat sprowokowała poniedziałkowa wypowiedź kandydata na prezydenta stolicy, posła PO Rafała Trzaskowskiego w Radiu Zet. Odnosząc się do projektu unijnego budżetu na lata 2021-2027, zaznaczył, że cięcia są "olbrzymie", a powodem jest "upór, brak profesjonalizmu, łamanie konstytucji" przez obecny rząd.
Rafał Trzaskowski ocenił, iż "problem polega na tym, że niestety mamy rozporządzenie, które wiąże przestrzeganie praworządności z pieniędzmi". - Jak tak dalej pójdzie, to Warszawa straci miliardy, jak PiS będzie tak rządził - dodał. - Na szczęście dzięki naszym staraniom te pieniądze nie przepadają, tylko te pieniądze będą mrożone - podkreślił Trzaskowski. - W związku z tym, jak my wygramy kolejne wybory, to te pieniądze zostaną odmrożone i Warszawa skorzysta wtedy z olbrzymich pieniędzy na inwestycje - zapewnił.
Rzeczniczka PiS Beata Mazurek oceniła, że słowa Trzaskowskiego są skandaliczne. Pokazują - powiedziała Mazurek - że sojusz Platformy Obywatelskiej z urzędnikami Unii Europejskiej, naszymi przeciwnikami, stał się faktem. Mazurek pytała też szefa PO Grzegorza Schetynę o to "kto, kiedy, z kim i gdzie zawarł taką umowę".
Poseł PO Marcin Kierwiński, pytany o zarzuty rzeczniczki PiS wobec Platformy, ocenił, że za "utratę środków europejskich dla Polski odpowiada nieudolna polityka PiS". - Za mniejsze środki, jeżeli chodzi o politykę spójności odpowiada PiS. Za mniejsze środki, jeżeli chodzi o polskich rolników odpowiada PiS. Za bałagan, jeżeli chodzi za nasze relacje z UE odpowiada PiS - wyliczał poseł.
- Ja rozumiem, że pani Mazurek ma nadzwyczajną zdolność mówienia: rządzimy przez trzy lata, ale za nic nie odpowiadamy, my nic nie możemy, to wszystko inni, ta zła opozycja. Jeżeli nie macie na nic wpływu, jeżeli nic nie potraficie dopilnować, jeżeli nic nie potraficie dla Polski załatwić, to po prostu odejdźcie i się nie kompromitujcie - apelował poseł PO.
Kierwiński zauważył, że Polska ma otrzymać prawie 20 mld euro mniej środków unijnych na politykę spójności. - To rachunek dla Polski za złe rządy PiS. Ten rachunek Polsce wystawiany jest za działalność pana Jakiego, za działalność pana Kaczyńskiego, za działalność pani Mazurek - stwierdził.
"To są jakieś brednie"
Europosłowie PiS uznali słowa Rafała Trzaskowskiego za skandaliczne. - Albo jest to skrajna propagandowa hucpa i wierutne kłamstwo, co prawdopodobne, i Trzaskowskiemu niczym bajkowemu Pinokio wydłuża się nos, albo też jest jakiś deal między totalną opozycją, a jakimiś urzędnikami Komisji Europejskiej. To byłby gigantyczny skandal, bo czegoś takiego w historii jeszcze nie było - powiedział europoseł PiS Ryszard Czarnecki. Europoseł przypomniał, że UE nie zamroziła środków Austrii, nawet jak do rządu tego kraju weszła prawie dwie dekady temu skrajnie prawicowa Austriacka Partia Wolnościowa Joerga Haidera. W 2000 r. pozostałe państwa UE zamroziły w związku z tym stosunki z Wiedniem z tego powodu. - To są jakieś brednie, które pokazują, że albo Trzaskowski jest mitomanem, a PO brnie w jakimś świecie wirtualnym, albo, co też jest możliwe, że pierwszą lojalnością PO jest lojalność wobec UE, a nie wobec własnego kraju - uważa Czarnecki.
Europoseł komisji budżetowej Zbigniew Kuźmiuk (PiS) zauważył, że na propozycję Komisji Europejskiej dotyczącą wiązania dostępu do środków unijnych z praworządnością muszą się zgodzić jeszcze państwa członkowskie. - Nie sądzę, żeby premier jakiegokolwiek szanującego się kraju mógł się na coś takiego zgodzić. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby podano sparametryzowane wskaźniki dotyczące obszaru wymiaru sprawiedliwości - zauważył Kuźmiuk. Przypomniał przy tym, że w UE jest już warunkowość ekonomiczna (czyli dostęp do funduszu uwarunkowany od spełnienia wskaźników budżetowych), ale nie jest ona przestrzegana.
"Kto ma czyste ręce, nie ma się czego obawiać"
Z kolei były komisarz ds. budżetu, szef delegacji PO w Parlamencie Europejskim Janusz Lewandowski oświadczył, że popiera zasadę powiązania dostępu do funduszu z praworządnością. Warunkiem dla niego jest jednak to, "żeby było to zamrożenie bez szkody dla beneficjentów".
- Kto ma czyste ręce, nie ma się czego obawiać - powiedział. - Trzeba wiązać fundusze europejskie z przestrzeganiem zasad UE, w tym zasady rządów prawa, ale nie może to dotknąć beneficjentów tych funduszy. Tego typu stanowisko zawarliśmy również z (Janem) Olbrychtem w różnego rodzaju rezolucjach Parlamentu Europejskiego - dodał eurodeputowany. Lewandowski jest współautorem rezolucji PE ds. zasobów własnych w nowym budżecie, a Olbrycht - w sprawie wieloletnich ram finansowych. Oba te niewiążące prawnie dokumenty, które przedstawiały stanowisko PE wobec budżetu UE na lata 2021-2027, zostały już przegłosowane przez europosłów.
Z własnej kieszeni
Lewandowski podkreślił, że nawet jeśli środki byłyby zamrożone, to państwo, które nie przestrzega rządów prawa, powinno wypłacać z własnego budżetu pieniądze dla beneficjentów (takie rozwiązania są w propozycji KE). - Odpowiedzialność spada na dane państwo członkowskie. Nam cały czas chodziło o to, żeby nie cierpieli ci na dole, którzy niekoniecznie są temu winni, ale żeby te konsekwencje dotknęły rządy, które łamią praworządność - tłumaczył były komisarz. Jak dodał, regulacje takie nie będą łatwe do zrealizowania i zdaje on sobie z tego sprawę. Lewandowski odrzucił sugestie, jakoby takie działania były przeciwko Polsce, bo - jak zaznaczył - przeciwko Polsce jest ten, kto łamie zasady konstytucji i sądownictwa, bo w nich są zawarte wolności obywatelskie.
Europoseł powiedział, że on i jego koledzy, a także zdecydowana większość Parlamentu Europejskiego sprzeciwia się cięciom w polityce spójności w wieloletnim budżecie UE, ale niezależnie od tego, jak podkreślił, Polska - za sprawą PiS - jest nimi karana.
Autor: tol//dap / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock