Właściciele banków wysłali dziś pisma do polskich władz, w których domagają się rekompensat, jeśli ustawa o pomocy dla frankowiczów wejdzie w życie - podała agencja Reuters. - Jest to próba nacisku na polityków żeby coś zrobili z tematem - ocenił ekonomista Marek Zuber. Maciej Jędrzejak, dyrektor zarządzający Saxo Bank Polska uspokajał, że "nikomu żaden bank nie grozi".
Próby nacisku
- Jest to próba nacisku. Tak samo jak mamy próby nacisku ze strony wszystkich grup frankowiczów. To jest nacisk na polityków żeby coś zrobili z tematem - powiedział ekonomista Marek Zuber.
- Można to potraktować na zasadzie: jeśli wprowadzicie taką ustawę, to my zaczniemy jakieś działania, ale myślę, że trzeba do tego podchodzić spokojnie - dodał Zuber.
Przypomniał podobne zapowiedzi, które pojawiały się przy okazji np. zmian w Otwartych Funduszach Emerytalnych, ale które nie zostały zrealizowane.
Maciej Jędrzejak, dyrektor zarządzający Saxo Bank Polska podkreślał, że "nikomu żaden bank nie grozi". Jednocześnie zapewnił jednak, że "nikt nie ma zamiaru łamać prawa zarówno polskiego jak i międzynarodowego".
Na początku sierpnia Sejm przyjął ustawę, która daje możliwość przewalutowania kredytów we frankach na złote. Według wersji pierwotnej banki miały ponieść połowę kosztów tej operacji, ale Sejm niespodziewanie przyjął poprawkę, zgodnie z którą bank umorzy 90 procent tej kwoty. Ustawą ma się teraz zająć Senat na posiedzeniu w dniach 2-3 września.
- Nie jestem orędownikiem tego, co zostało przyjęte przez Sejm. Głównie ze względu na podstawowe poczucie sprawiedliwości wobec wszystkich, którzy brali inne kredyty niż we frankach - przyznał Zuber.
Niefortunny moment?
Gość TVN24 Biznes i Świata podkreślał "fatalny moment", w którym zostały wysłane listy.
- Wszystkie istotne ciała decydujące o tym, co dzieje się na polskim rynku finansowym są przeciwko ustawie w takiej formie. Premier, minister finansów i PO mająca większość w Senacie jest przeciwko. Jednoznacznie mówi, że zmieni tę ustawę w Senacie, więc naprawdę wychodzenie w tym momencie z takimi tekstami jest kompletnie bez sensu - stwierdził Zuber.
Jego zdaniem, "banki narażają się, że będą jeszcze gorzej postrzegane przez część potencjalnych klientów, czy aktualnych".
Jak przypomniał zresztą Maciej Jędrzejak wizerunek sektora bankowego już i tak pozostaje mocno nadszarpnięty po poprzednim światowym kryzysie finansowym z 2008 roku.
- Sytuacja sektora bankowego i jego wizerunek cierpi od 2008 roku, kiedy przeżyliśmy pierwszą falę kryzysu i ona cały czas jakby nie wybrzmiała. Mamy kolejne odsłony. Kryzys grecki, który ma chwilę przerwy, ale pojawiają się już turbulencje na rynku ze względu na Chiny. Tego zamieszania wokół rynku finansowego jest dużo - powiedział.
Zdaniem Jędrzejaka przy okazji ustawy o pomocy dla frankowiczów, "jest za dużo polityki".
Nowy kryzys finansowy na świecie?
Goście TVN24 BiŚ skomentowali też ogromne problemy, z którymi boryka się chińska gospodarka. Wczorajszy 8,5-procentowy spadek na szanghajskim indeksie SSE COMP był największym od 2007 roku. Sytuacja ta miała przełożenie na poniedziałkowe duże spadki na najważniejszych indeksach giełdowych w Europie.
- Pytanie, czy to jest katar, wiele osób zastanawia, czy to nie jest początek większych problemów. Korekta, którą widzimy w tej chwili wydaje się, że się kończy. To jest także ostrzeżenie dla rynków i wszystkich uczestników oraz graczy na rynku finansowym - powiedział dyrektor zarządzający Saxo Bank Polska.
Zwrócił uwagę na ruchy jakie poczyniły w ostatnich latach największe światowe gospodarki.
- Największe mocarstwa wkraczały na ścieżkę wojen walutowych, czyli osłabiania swojej waluty i w ten sposób rozpędzania gospodarki w sytuacji kryzysowej. W tej chwili, to co zrobiły Chiny 11 sierpnia (dewaluacja juana - red.), to tak naprawdę dołączyły do tego klubu, akurat w momencie kiedy Stany Zjednoczone postanowiły zmienić politykę monetarną - tłumaczył Jędrzejak.
- Jeżeli ta dewaluacja wywołała tak duże perturbacje, to warto się zastanowić nad przyszłością i ryzykami związanymi z inwestowaniem - przyznał.
Nieco ostrożniejszy w swoich prognozach był Marek Zuber.
- Nie byłbym takim pesymistą. Spodziewaliśmy się mocniejszej korekty nie tylko na rynkach finansowych w Chinach od przynajmniej dwóch lat. Natomiast bezpośrednią przyczyną były decyzje polityków chińskich. To jest w dużej mierze kryzys decyzji politycznych - tłumaczył ekonomista.
Jego zdaniem, "teza, że to może być początek wielkiego kryzysu jest wątpliwa".
- Dzisiaj w zdecydowanej większości świata system finansowy został uzdrowiony, więc nie mamy ryzyka zawalenia się tego systemu. Mamy zupełnie inną sytuację na rynku energii (niż w 2008 roku - red.) - argumentował Zuber.
Konsekwencje dla Polski?
Jak tłumaczył Marek Zuber, "do nas bezpośrednio kryzys nie dotrze. Chyba, że mówimy o spadkach na warszawskiej giełdzie".
- Jeżeli np. gospodarka chińska bardzo mocno zwolni, to pewnie będzie to miało wpływ na rozwój gospodarki niemieckiej, która jest dużym eksporterem do Chin, to w ten sposób może to nas uderzyć - powiedział ekonomista.
Autor: mb / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: TVN24BiŚ