Dzięki rekordowo niskim stopom procentowym także raty kredytów hipotecznych są wyjątkowo niskie – wynika z szacunków Lion’s Bank.
Gdyby dziś zadłużyć się na 30 lat z 20-proc. wkładem własnym na dwupokojowe mieszkanie (tzw. M3) w jednym z 10 największych polskich miast trzeba się liczyć z ratą na poziomie 968 zł (średnia dla badanych miast). W przypadku kawalerek miesięczną ratę można dziś oszacować na 581 zł miesięcznie, a trzypokojowych lokali na 1453 zł miesięcznie.
W poszczególnych miastach wyniki te byłyby oczywiście bardzo zróżnicowane. Najwyższe byłyby w Warszawie, gdzie zadłużając się na trzy pokoje trzeba oddawać do banku przeciętnie 2181 zł miesięcznie. Przy wyborze dwóch pokoi ratę oszacować można na 1454 zł miesięcznie, a w przypadku kawalerki 872 zł miesięcznie. Na drugim biegunie są takie miasta jak Bydgoszcz, Łódź i Katowice. Tam kupując kawalerkę na kredyt trzeba się liczyć z miesięczną ratą na poziomie 400 - 450 zł miesięcznie. W przypadku dwóch pokoi byłoby to 670 - 760 zł, a trzech około 1000 - 1140 zł.
Trudniej o kredyt
O ile raty są niskie, o tyle coraz trudniej sam kredyt dostać. Wartość indeksu kosztu kredytu (IKK) w maju br. osiągnęła poziom 81,7 pkt. Aktualna odczyt sugeruje, że chcąc kupić mieszkanie na kredyt w jednym z 10 największych polskich miast, trzeba się liczyć z kosztem wyraźnie wyższym niż przed rokiem (o 6 proc.).
Czerwiec przyniósł w tym względzie niewielką poprawę. Odczyt IKK zanotował korektę w dół (o 0,7 proc.). Zawdzięczamy to spadkowi cen ofertowych mieszkań w większości badanych miast. Nie należy jednak unikać złudzeniu, że raptem ceny mieszkań zaczęły spadać. Jeden odczyt to za mało, aby na jego podstawie ferować wyroki o zmianie trendu - podkreślają analitycy Lion's Banku. Ponadto cały czas mamy do czynienia z pogarszającymi się warunkami kredytowymi. Z jednej strony banki są skłonne pożyczać mniej. Dziś trzyosobowa rodzina z dochodem 5 tys. zł netto może liczyć na 30 letni kredyt mieszkaniowy w kwocie 360 tys. zł, a więc o 100 tys. zł mniej niż przed rokiem. Do tego dochodzą rosnące marże kredytowe (część stała oprocentowania) i wyczerpujące się środki na dopłaty z programu „Mieszkanie dla młodych”.
Gdyby tego było mało, to mamy też do czynienia z wymaganiem posiadania 15-proc. wkładu własnego przy zakupie mieszkania na kredyt. Jeśli ktoś chce więc kupić sobie mieszkanie warte 300 tys. zł, to powinien mieć 45 tys. zł w gotówce. W takiej sytuacji nawet rekordowo niskie stopy procentowe nie pozwalają na łatwy dostęp do kredytów hipotecznych.
Z jednej strony, to zła informacja dla tych, którzy chcą kupić mieszkanie, ale z drugiej pozytywna z punktu widzenia stabilności rynku nieruchomości. Dzięki temu nie pęcznieje bowiem spekulacyjna bańka. Gdyby dostęp do kredytów był łatwiejszy, z dużym prawdopodobieństwem ceny mieszkań w Polsce by rosły - zauważa Lion's Bank.
Jak banki zarabiają na kredytach walutowych? Zobacz materiał w TVN24 BiS:
Autor: msz/ / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock