Włoscy związkowcy są oburzeni wywiadem, w którym dyrektor generalny Fiata Sergio Marchionne stwierdził, że koncernowi byłoby lepiej, gdyby mógł pozbyć się swoich fabryk we Włoszech. W tym samym wywiadzie Marchionne z wielkim uznaniem wypowiedział się o wydajności pracowników należącej do Fiata fabryki w Tychach.
W rozmowie z dziennikarzem telewizji RAI Marchionne powiedział, że jego firmie opłaca się produkcja w Polsce. - Mamy tam 6100 pracowników i jedyny zakład w Tychach, który produkuje tyle samo, co włoskie pięć zakładów z 22 tysiącami pracowników - wyliczał szef Fiata.
Nawet jedno euro...
W popularnym niedzielnym talk-show "Che tempo che fa" w III kanale telewizji publicznej prowadzący pytał też szefa Fiata, czy koncern miałby się lepiej, gdyby mógł zrezygnować z fabryk we Włoszech. - Nawet jedno euro z założonego na 2010 rok zysku operacyjnego w wysokości 2 miliardów euro nie pochodzi z Włoch. Tutaj wciąż ponosimy straty - stwierdził Marchionne. - Większość naszych konkurentów w tej sytuacji by się wycofała - dodał.
- Fiat nie może w nieskończoność zarządzać fabrykami ponoszącymi straty - oświadczył Marchionne.
Przypomniał też, że Włochy znajdują się na 118 miejscu w rankingu wydajności pracy (na 139 krajów) i na 48 pod względem konkurencyjności. - Zdrowy rozsądek nakazywałby wynieść się z tego kraju - stwierdził dyrektor generalny Fiata.
Koncern ma łącznie 188 fabryk na całym świecie, w których zatrudnia 190 tysięcy ludzi.
Wszystkiemu winni związkowcy?
Dyrektor generalny w ostrym tonie wypowiedział się na temat protestów niektórych związków zawodowych, zwłaszcza metalowców, które jego zdaniem uniemożliwiają realizację strategicznych planów firmy. - Nie mogę zaakceptować tego, by trzy osoby blokowały cały system produkcji; to jest anarchia, a nie demokracja - podkreślił. Zauważył też, że "mniej niż połowa naszych pracowników należy do związku zawodowego".
Zdaniem Marchionie, najgorsza sytuacja panowała dotychczas w zakładach Fiata w Pomigliano d'Arco, na południu Włoch, gdzie ma zostać przeniesiona produkcja modelu Panda i gdzie w związku z tym dojdzie do reorganizacji pracy oraz próby poprawy dyscypliny załogi, czego nie akceptują właśnie metalowcy ze związku Fiom. - Jeżeli 50 procent pracowników informuje danego dnia w roku o swojej chorobie, to znaczy, że to jest anomalia - stwierdził Marchionne.
Jedni za inni przeciw
Przywódca centrali związkowej Cisl Raffaele Bonanni odpowiedział szefowi koncernu, że sytuacja we włoskich fabrykach to rezultat "bezczynności rządu i ideologicznych haseł opozycji" oraz "surrealistycznych dyskusji".
Szef największej lewicowej centrali związkowej CGIL Guglielmo Epifani zauważył, odnosząc się do stanu włoskich fabryk, że problemem "są samochody, a nie nasz kraj". Według niego cały europejski rynek, a zwłaszcza marki Fiata, nie ma się dobrze.
Stanowczo na krytykę zareagował związek metalowców Fiom, który w ostatnich miesiącach protestował wielokrotnie przeciwko zasadom, na jakich do Pomigliano d'Arco na południu przeniesiona zostanie produkcja pandy z Tychów. - Marchionne mówi tak, jakby Fiat był zagranicznym międzynarodowym koncernem, który musi zdecydować, czy inwestować we Włoszech - stwierdzi przedstawiciel kierownictwa związku, Giorgio Airaudo.
Dyrektora koncernu poparł natomiast całkowicie Związek Przemysłowców (Confindustria). - W Polsce liczba przepracowanych każdego roku godzin jest średnio o 200 wyższa w porównaniu z Włochami - stwierdził wiceprezes Alberto Bombassei przyznając, że włoskie zakłady nie są konkurencyjne.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24