Złoty najsłabszy od dwóch tygodni. Dołek naszej waluty widać nie tylko na rodzimym rynku, ale też na tle rynków wschodzących. Około godz. 16.00 za euro trzeba już było zapłacić 4,16 zł, za dolara prawie 3,07 zł. Zdaniem analityków rynek reaguje w ten sposób na tzw. aferę podsłuchową. - Kluczowe słowo, które padło z ust premier: nie wykluczam przedterminowych wyborów, wszystko nam wyjaśnia - uważa Przemysław Kwiecień z X-Trade Brokers.
Analityk podkreślił, że "stabilność na polskiej scenie politycznej w ostatnich latach była mocną stroną złotego i inwestorzy zagraniczni nie mieli tutaj żadnych obaw". - Premier od polskich obligacji spadały regularnie od miesięcy i teraz mamy pierwszy wstrząs, który uświadamia inwestorom, że tu jakieś ryzyko jednak jest - podkreślił Kwiecień.
- Stało się to Krótko po wyborach do Parlamentu Europejskiego, które zadawały się potwierdzać tą stabilną sytuację. Zobaczymy, jak to dalej się potoczy, czy rzeczywiście dojdzie do przedterminowych wyborów. To jest ten czynnik, który sprawia, że dziś złoty traci - dodał analityk.
Zdaniem Kwietnia, gdyby doszło do rozpisania przedterminowych wyborów, to reakcja na euro może wynieść ok. 6 groszy (4,20, 4,25 zł).
Autor: red. / Źródło: TVN24 Biznes i Świat
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu