Jordan Belfort, pierwowzór postaci "Wilka z Wall Street" nie zaprzecza, że jego życie w latach 90. obracało się wokół narkotyków, prostytutek i oszustw na miliony dolarów. Właśnie z tego powodu spędził lata w więzieniu. Teraz chce, aby świat - w tym jego 1,5 tys. ofiar - widział w nim bardziej owcę niż wilka. Z całych sił stara się przedstawić siebie w innym świetle, szczególnie podczas przemówień, które chętnie wygłasza przy różnych okazjach.
- Każdego dnia robię dobry uczynek. To takie moje osobiste umorzenie - podkreślił podczas ostatniej konferencji na NYU School od Law. - Zwracam wszystkim ludziom to co stracili - dodał.
Płaci czy nie?
Belfort musi zwrócić 110 mln dolarów swoim ofiarom. Do tej pory przekazał ok. 11 mln dolarów. CNN Money podkreśla, że do ofiar powinna trafić połowa dochodów uzyskanych przez Belforda ze sprzedaży książki, wygłoszonych przemówień i filmu "Wilk z Wall Street". Niektóre ofiary mają wątpliwości, czy tak się właśnie dzieje. Belford konsekwentnie odmawia komentarza w tej sprawie.
Belfort spędził w więzieniu 22 miesiące. Mógł siedzieć ponad 30 lat, ale współpracował z prokuraturą ujawniając inne osoby powiązane z giełdowymi manipulacjami. Udało mu się w ten sposób obniżyć wyrok. Jego firma Stratton Oakmont wyłudziła od inwestorów ponad 200 mln dolarów.
- Nie było dnia, w którym nie słyszałbym głosu z tyłu głowy: co ty do cholery robisz - podkreśla obecnie, zauważając, że jego życie zmieniło się radykalnie w dniu, kiedy jego wspólnik wręczył mu torbę, w której było 300 tys. dolarów w gotówce.
Inne życie?
Amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd zamknęła firmę Belforta w 1998 roku.
Po wyjściu na wolność Belfort postanowił zmienić swoje życie. Zajął się szkoleniami motywacyjnymi dla sprzedawców i napisał książki o swoich "wyczynach" na Wall Street. Belfort nadal utrzymuje, że większość jego działań była legalna.
Autor: mn / Źródło: CNN Money
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia CC BY SA | Pjairus