Konflikt na Ukrainie spowodował wyprzedaż akcji na całym świecie, a na parkietach Polski i Rosji inwestorzy pozbywali się ich w panice. Wzrosły ceny surowców, m.in. ropy, a także i złota. Inwestorzy skierowali swoje oczy na dolara, jena i franka.
Główne indeksy warszawskiej giełdy zanotowały w poniedziałek straty przekraczające 5 proc. i byliśmy pod tym względem niechlubnym liderem w naszym regionie (giełda w Pradze traciła 2,33 proc., a w Budapeszcie 4,70 proc.). Mocno tracił także złoty. Po godzinie 18.30 euro wyceniano na 4,21 zł, dolara na 3,06 zł, a franka na 3,47 zł.
Inwestorzy uciekają
Analityk z Domu Maklerskiego BOŚ Łukasz Bugaj wskazał w popołudniowym komentarzu, że sytuacja na Ukrainie nie sprzyja inwestycjom w akcje. - W takich sytuacjach inwestorzy często najpierw sprzedają, a dopiero potem zadają pytania - ocenił Bugaj. Dodał, że wobec napięcia geopolitycznego wokół Ukrainy przebicia nie miały lepsze od oczekiwań dane dotyczące PMI Polski czy Francji.
- Najsilniej traciły aktywa najbliżej związane z konfliktem, czyli rosyjskie akcje oraz osiągający rekordy słabości rubel. Na GPW w niełaskę popadły spółki ukraińskie, a gromadzący je indeks ustanowił nowe historyczne minimum od czasu swojego powstania w 2011 roku (minus 16,08 proc. - red.) - zauważył Bugaj. Na przykład ukraiński Kernel stracił 20,56 proc., KSG Agro 23,23 proc., a Coal Energy 21,98 proc.
Bugaj zauważył, że pod presją były także spółki operacyjnie związane z naszymi wschodnimi sąsiadami, które zapewne bezpośrednio odczują zamieszanie na wschodzie. PGNiG stracił 9,61 proc., a PKN Orlen 8,47 proc.
Bezpieczna gotówka
- Z kolei cała rzesza innych spółek traciła w wyniku wzrostu awersji do ryzyka i poszukiwania bezpieczeństwa w gotówce. O tym, że dzisiejsze notowania były ważne świadczył znaczny obrót, który wskazywał na niemałą podaż akcji - zaznaczył Bugaj.
Straty inwestorów nad Wisłą okazały się jednak niewielkie w porównaniu ze spadkami w Moskwie czy Kijowie, gdzie inwestorzy panicznie pozbywali się akcji. Indeks RTSC stracił 12,01 proc., a główny indeks ukraiński 11,73 proc.
- Inwestorzy najmocniej ukarali Rosję, dołując wskaźnik giełdy moskiewskiej (...) i sprowadzając go do poziomu najniższego od września 2009 r. - zauważył Roman Przasnyski z Open Finance.
Moskwa traci
Analitycy podliczyli, że łączna kapitalizacja spółek notowanych na giełdzie w Moskwie w ciągu kilku godzin spadła o 2 bln rubli (około 55 mld dolarów), czyli prawie o tyle, ile Rosję kosztowała organizacja Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi (50 mld dolarów).
Przasnyski dodał, że o 2-3 proc. zniżkowały też w poniedziałek giełdy w Paryżu, Londynie i Frankfurcie. - O skali zaniepokojenia rynków wydarzeniami na Ukrainie świadczyły też przekraczające 1 proc. spadki notowań kontraktów na amerykańskie indeksy - zauważył.
Postaw na złoto
Mateusz Adamkiewicz z Domu Maklerskiego X-Trade Brokers uważa, że inwestorzy wyraźnie wybierali aktywa, które w takich sytuacjach są uważane za bezpieczne, czyli jena, franka i złoto. - Nieco mniej widoczne jest umocnienie dolara, jednak amerykańska waluta i tak zyskuje na szerokim rynku około 0,35 proc. (...). Dużą przecenę obserwujemy na rynku walut wschodzących - poinformował.
Zauważył, że w Moskwie mieliśmy do czynienia z potężną wyprzedażą rosyjskiej waluty; rubel znalazł się na najniższych poziomach w historii względem dolara. - Nie pomogło nawet 10 miliardów dolarów przeznaczonych na interwencje (2 proc. rezerw w walutach obcych i złocie) ani rozpaczliwa podwyżka stóp procentowych o 150 pb. Niestety w grupie walut wschodzących znajduje się także złoty, który traci dziś ponad 1 proc. względem dolara, franka i funta, a tylko nieco mniej względem euro - wskazał Adamkiewicz.
Kurs dolara w pierwszych minutach po otwarciu giełdy wzrósł aż o 86 kopiejek - do 36,75 rubli, a euro - o 1,24 rubla - do 50,82 rubli. W obu wypadkach są to historyczne maksima. Bank Centralny Rosji (CBR) w poniedziałek rano podniósł swoją podstawową stopę procentową z 5,5 proc. do 7 proc. Wiceminister rozwoju gospodarczego Rosji Andriej Klepacz przyznał, że "histeria" na rosyjskich rynkach jest konsekwencją wydarzeń na Ukrainie.
Poszkodowany złoty
Według Adamkiewicza polska waluta będzie pod presją dopóki napięcie na rynku nie ustąpi. - Niewykluczone, że jeszcze do końca tego tygodnia będziemy ponownie płacić za dolara 3,10 zł - oceniał.
W poniedziałek od rana rosły natomiast ceny surowców. Złoto podrożało o ponad 2 proc. a, ropa Brent ok. godz. 14 zdrożała o ponad 3 proc. (przed godz. 18 wzrost wynosił 2,34 proc.). Za baryłkę ropy Brent trzeba było zapłacić w poniedziałek już ponad 112 dolarów, najwięcej od dwóch miesięcy.
Ropa drożeje
Podobnie rosła również cena amerykańskiej ropy, która w poniedziałek była najdroższa od 5 miesięcy - za baryłkę ropy WTI trzeba zapłacić 104,75 dolarów. - Jeśli dojdzie do wojny, cena amerykańskiej ropy może łatwo przekroczyć pułap 110 dolarów za baryłkę, a poziom 120 dolarów jest też niewykluczony - powiedział analityk OptionsXpress Ben Le Brun, cytowany przez Reutersa.
Co zrobi NBP?
Prezes Narodowego Banku Polskiego Marek Belka ocenił, że to, co się dzieje na Wschodzie, ale także w Europie, nie pomaga w prowadzeniu bezpiecznej, stabilnej polityki gospodarczej, w tym polityki pieniężnej. Dodał, że Polska jest gotowa wspierać Ukrainę za pośrednictwem Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
- Udzieliliśmy Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu dwustronnej pożyczki, która jest zupełnie nieuruchomiona, a która - w ramach programu pomocowego i realizacji programu gospodarczego przez ukraińskie władze - może zostać uwolniona - wyjaśnił Belka. Chodzi o ponad 6,27 mld euro, wynikające z podpisanego w 2013 roku porozumienie między NBP a MFW.
Belka zaznaczył, że kryzys ukraiński "pokazuje, że warto nam dodatkowo zainwestować w Unię Europejską". "Także być może warto (...) spojrzeć jeszcze raz na kwestię naszego członkostwa w strefie euro" - ocenił szef NBP.
Autor: //gry/kwoj / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu