Rząd - po tym, jak podniósł podatek VAT o jeden punkt procentowy - szykuje kolejną podwyżkę, która może wywołać silne emocje. Tym razem chodzi o opłaty za dowody rejestracyjne aut, tablice i przeglądy techniczne. Dotychczasowe stawki mogą wzrosnąć nawet dwa, trzy razy. Sejm przegłosuje projekt jeszcze w tym roku.
Za tablice rejestracyjne trzeba dziś zapłacić 80 złotych. Projekt rządu zakłada, że ma być to dwukrotnie droższe.
Podobnie w przypadku wymiany dowodu rejestracyjnego - ma to kosztować od 100 do 500 złotych.
Rozpaczliwe łatanie?
- Jest to kolejna rozpaczliwa próba łatania dziury budżetowej, szukania pieniędzy w kieszeniach kierowców - ocenia Andrzej Adamczyk (PiS) z sejmowej komisji infrastruktury.
Przedstawiciele samorządu - tam trafiają bowiem pieniądze - przypominają, że cena tablic rejestracyjnych nie zmieniała się od 10 lat.
- Podwyżki są konieczne, ale nie mnie oceniać, czy w takiej wysokości - mówi Janusz Panek z Urzędu Miasta Katowice.
Trudna decyzja
Zdania na temat rządowego pomysłu są podzielone.
- Tyle samo zapłaci ktoś, kto kupi auto za ponad 100 tysięcy i ktoś kto kupi zdezelowanego malucha - zauważa Marek Wikiński z Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Partia proponuje, żeby ewentualne podwyżki uzależnić od wartości rejestrowanego samochodu.
Czasami trzeba podejmować trudne decyzje. Małgorzata Kidawa-Błońska, PO
Do pomysłu nie jest też do końca przekonany koalicjant Platformy Obywatelskiej. - To tak trochę wygląda na łapu-capu, tu się uda, tam się uda, a ja bym chciał zobaczyć jakiś konsolidacyjny plan - mówi Eugeniusz Kłopotek z Polskiego Stronnictwa Ludowego.
- Czasami trzeba podejmować trudne decyzje - odpowiada Małgorzata Kidawa-Błońska z PO.
Źródło: Fakty TVN