- Nie ma ograniczeń w dostawach gazu dla żadnej grupy odbiorców, także dla przemysłu - uspokaja minister gospodarki Waldemar Pawlak. Ale rząd szykuje się na ewentualny kryzys i przyjął rozporządzenie ws. możliwości ograniczania dostaw gazu dla przemysłu, by elastycznie zareagować w przypadku konieczności oszczędzania tego surowca.
Przyjęte rozporządzenie - jak zapewnił Pawlak - nie powoduje żadnych bezpośrednich skutków dla ludności. - Przyjęcie rozporządzenia oznacza możliwość elastycznego reagowania w przypadku gwałtownych zmian w dostawach, czy w sytuacji, która by wskazywała, że ten kryzys się przedłuża i będzie konieczne oszczędzanie zużycia gazu, szczególnie przez instalacje przemysłowe - powiedział wicepremier.
Zakłady chemiczne gotowe na kryzys
Tymczasem przedstawiciele zakładów z branży chemicznej zapewniają, że są przygotowani na ograniczenie dostaw gazu. Jak podkreślali w TVN CNBC Biznes, już w tej chwili pobierają mniej surowca, bo z powodu kryzysu gospodarczego spadły zamówienia na ich produkty. Jednocześnie zakłady chemiczne deklarują, że nawet jeśli dojdzie do radykalnego zmniejszenia dostaw gazu - gotowe są schematy postępowania w takiej sytuacji. - Istnieją specjalne procedury, które ściśle określają scenariusze działań w przypadku ograniczeń tak, aby zachować bezpieczeństwo i ciągłość procesów technologicznych - zapewnił Grzegorz Kulik, rzecznik Zakładów Azotowych Puławy S.A.
Przyjęcie rozporządzenia oznacza możliwość elastycznego reagowania w przypadku gwałtownych zmian w dostawach, czy w sytuacji, która by wskazywała, że ten kryzys się przedłuża i będzie konieczne oszczędzanie zużycia gazu, szczególnie przez instalacje przemysłowe Pawlak
Waldemar Pawlak poinformował, że Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo prowadzi konsultacje z Gazpromem, aby przez rurociąg jamalski (prowadzący przez Białoruś) można było zwiększyć przesył o tyle, ile mniej dopływa do Polski na przejściu z Ukrainą w Drozdowiczach. Tam dostawy zostały zredukowane do "minimalnego technicznie możliwego poziomu".
O 7 mln metrów sześciennych mniej
- Przez ostatnią dobę przepływ gazu przez punkt w Drozdowiczach na granicy z Ukrainą zmniejszył się o kolejnych 7 mln metrów sześciennych - informuje TVN24 rzecznik PGNiG Joanna Zakrzewska - Według jej słów, zamówienia kontraktowe wykonywane są w tym punkcie zaledwie w 15 procentach, co daje wielkość 2 mln metrów sześciennych surowca na dobę.
Polska na rezerwach
Natomiast wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld ujawnił, że suma dostaw gazu ze wszystkich punktów odbiorczych - na granicy z Białorusią i Ukrainą - jest już niższa od polskiego zapotrzebowania, co wymaga pobierania gazu z zapasów w magazynach. Jak zaznaczył, gaz pobierany jest wyłącznie z handlowych zapasów spółek, a nie ze strategicznych zapasów państwowych.
- Dostawy przez Wysokoje (punkt odbiorczy gazu na granicy z Białorusią - red.) są realizowane w pełnej wysokości 650 tys. m sześć na dobę - powiedział Szejnfeld. Według jego słów taka wielkość oznacza, że skończyła się dalsza możliwość zwiększania dostaw przez ten punkt. - Wysokoje pracuje praktycznie na maksymalnej wydajności - mówił Szejnfeld. Jego zdaniem, Polska nie powinna obawiać się restrykcji ze strony Rosji. - Polska jest rzetelnym i uczciwym klientem Rosji. Nie powinniśmy się obawiać - przekonywał. Ewentualne ograniczenia w dostawach gazu do Polski nazwał "rykoszetem związanym z konfliktem między Rosją a Ukrainą".
Polska jest rzetelnym i uczciwym klientem Rosji. Nie powinniśmy się obawiać Szejnfeld
- Liczą się jednak fakty, a nie kontekst. Fakty są takie, że od kilkunastu godzin mamy zmniejszony dopływ gazu - powiedział wiceminister.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24