Podatki i opłaty od wydobycia węglowodorów mają wynosić ok. 40 proc. zysku brutto z tej działalności - przewiduje przyjęty we wtorek przez rząd projekt założeń regulacji dotyczących m.in. wydobycia gazu łupkowego. Według premiera przepisy te mają zachęcić inwestorów. Były premier Włodzimierz Cimoszewicz spodziewa się jednak "gigantycznej sensacji i skandalu". - Może się okazać, że tego gazu (łupkowego - red.) po prostu nie ma - ostrzega.
Zgodnie z przedstawionymi "kierunkowymi" propozycjami, opodatkowane będą wszystkie kopaliny węglowodorowe, wszystkie typy złóż oraz każdy podmiot wydobywający. Podatek od wartości wydobytego gazu ma wynieść 5 proc., a ropy - 10 proc.
Zaplanowano również specjalny podatek węglowodorowy w wysokości 25 proc. od nadwyżki przychodów nad wydatkami. Wzrosnąć ma opłata eksploatacyjna. Obecnie w przypadku gazu wynosi 5,89 zł lub 4,90 zł za 1000 m sześc. gazu, a będzie wynosić 24 zł za 1000 m sześc. Bez zmian pozostaje wysokość podatku CIT - 19 proc. - oraz płaconego przez podmiot wydobywczy do kasy gminy podatku od nieruchomości - 2 proc.
Więcej chętnych
Premier Donald Tusk informując o przyjęciu założeń podkreślił, że jednym z celów tych regulacji jest zachęcenie potencjalnych inwestorów do wydobywania gazu. Szef rządu powiedział na konferencji, że wydobywanie gazu łupkowego technologicznie różni się od innych rodzajów eksploatacji i niesie ze sobą inne ryzyka, dlatego potrzebne są odpowiednie regulacje, które nie będą zniechęcać inwestorów. Zaznaczył, że w grę wchodzą "setki, a może i tysiące" odwiertów. W regulacjach kluczowe jest powołanie instytucji, która będzie obecna w nadzorze właścicielskim - dodał. Jak oświadczył premier, nie będzie odrębnego urzędu do spraw gazu łupkowego. - Za przygotowania do eksploatacji gazu łupkowego odpowiada minister (środowiska Marcin - red.) Korolec, a wiceminister środowiska Piotr Woźniak ma wszystkie pełnomocnictwa, by kontynuować te prace - powiedział Tusk pytany, kiedy powoła pełnomocnika ds. gazu łupkowego. Nowe podatki i zmiany opłaty eksploatacyjnej wejdą w życie 1 stycznia 2015 r.
Uprzywilejowani
Według nowych przepisów posiadacz koncesji poszukiwawczej zachowa prawo pierwszeństwa do uzyskania koncesji na wydobywanie po prawidłowym przygotowaniu dokumentów geologicznych. Zostanie też zlikwidowany obowiązek posiadania koncesji dla etapu prac poszukiwawczych, polegających na badaniach powierzchniowych bez odwiertów. Posiadacz koncesji poszukiwawczej będzie mógł przy składaniu wniosku o koncesję wydobywczą zaprosić Skarb Państwa do udziału w konsorcjum wydobywczym. Państwo będzie mogło w tym uczestniczyć przez nową spółkę Narodowego Operatora Kopalin Energetycznych (NOKE). NOKE będzie strategiczną spółką Skarbu Państwa, w której państwo będzie miało 100 proc. udziału. Nadzór nad nią będzie sprawował minister skarbu państwa. NOKE będzie miało prawo pierwokupu w ramach wtórnego obrotu koncesjami, na zasadach rynkowych, a zyski NOKE będą przekazywane do budżetu państwa i Węglowodorowego Funduszu Pokoleń. Środki zgromadzone w tym funduszu będą przeznaczane na inwestycje długoterminowe. Na podstawie przyjętych przez rząd założeń, resort środowiska ma w listopadzie przedstawić projekt odpowiedniej ustawy.
Potęga czy nie? Z Raportu Państwowego Instytutu Geologicznego, wykonanego w marcu br. wynika, że zasoby gazu łupkowego w Polsce szacuje się na maksymalnie ok. 1920 mld m sześc. (najbardziej prawdopodobne są zasoby od 345 do 768 mld m sześc.). Resort środowiska wydał 19 spółkom 111 koncesji poszukiwawczych dla złóż niekonwencjonalnych ropy i gazu. Najwięcej koncesji - 15 - ma PGNiG.
Z kolei w gigantyczne złoża gazu wątpi powoli były premier Włodzimierz Cimoszewicz. W Radiu Zet powiedział, że obawia się "gigantycznej sensacji, skandalu w nadchodzących miesiącach, bo może się okazać, że tego gazu łupkowego po prostu w Polsce nie ma, i że wszystko zostało oparte na swoistym nieporozumieniu".
- Mój przyjaciel, profesor nauk geologicznych z Uniwersytetu Warszawskiego, Krzysztof Szamałek, powiedział mi niedawno i pokazał artykuł, który opublikował w międzynarodowym czasopiśmie geologicznym, w którym dowodzi, że te amerykańskie szacunki były oparte na danych z polskich publikacji, opartych na odwiertach sprzed 20, 30 lat, jakie były dokonywane w Polsce, gdzie został popełniony, aż się wstyd przyznać, błąd maszynowy, w niewłaściwym miejscu postawiono przecinek przy relacjonowaniu wyników tych odwiertów. I w związku z tym podstawą dla tych wszystkich szacunków była wielkość dziesięciokrotnie większa od rzeczywistej - stwierdził Cimoszewicz.
Autor: mn / Źródło: PAP, Radio Zet
Źródło zdjęcia głównego: tvn24