Amerykańska marka odzieżowa American Apparel stoi na skraju bankructwa i stawia na coraz bardziej kontrowersyjne reklamy. Tym razem promują ją ilustracje wykonane przez Borisa Lopeza, który współpracuje z "Hustlerem". Internauci zareagowali szybko: - To ołówkowe rysunkowe porno.
Amerykańska marka zasłynęła z tanich podkoszulków dla młodzieży i mocno prowokacyjnych kampanii reklamowych. W 2007 roku na billboardach w Nowym Jorku zawisły zdjęcia, na których dziewczyna topless dwuznacznie się schyla, a towarzyszący jej tekst brzmi: - Zastanawiam się, dlaczego kobiety są gwałcone.
Rok później kolejny skandal: modelka z gołym biustem miała zaledwie 16 lat, a firmę oskarżono o promowanie pedofilii.
Reputacja a pornografia
Pomysł założyciela firmy, Dova Charneya był prosty: twarzami kampanii reklamowych są zwykłe dziewczyny (często pracownice American Apparel), a nie supermodelki i wszystkie są fotografowane w pozach niczym z pism erotycznych. Nie noszą biustonoszy, majtki mają prześwitujące, albo chętnie je zdejmują. Wiją się w pościeli, biorą prysznic.
Szef marki sam nawet wystąpił w reklamie. Ubrany jedynie w różowe majtki leży na łóżku z podpisem: "Róż dla chłopaków. Wielka niespodzianka". - Już bardziej nie mogę sobie popsuć reputacji - spuentował.
Najnowsza kampania idzie dalej. Charney zatrudnił ilustratora pracującego dla pornograficznego maagazynu "Hustler" - Boris Lopez narysował roznegliżowane lolitki w jednoznacznych pozach, którym towarzyszy hasło: "Cotton. You can feel how good it looks”. Blogerzy zareagowali szybko: - To ołówkowe rysunkowe porno.
Najnowsza kampania ruszyła zaledwie dwa tygodnie po tym, jak American Apparel został ostro skrytykowany za swoje poprzednie reklamy. Jedna z nich zatytułowana "Nail Polish and Panties" przedstawia pozującą topless brunetkę malującą paznokcie. W kolejnej ubrana w za duży T-shirt dziewczyna wspina się na drzewo, nie mając na sobie... żadnej bielizny.
Sława i romanse z pracownicami
42-letni Charney nic sobie nie robi z oburzenia. Próbuje ratować firmę, która była objawieniem ostatniej dekady i w ciągu kilku zaledwie lat stała się marką kultową, a dziś chwieje się na krawędzi bankructwa.
American Apparel, z siedzibą w Los Angeles, stała się imperium wśród firm odzieżowych w świecie mody, konkurując z takimi gigantami taniej mody, jak Gap czy H&M. W wielu prestiżowych rankingach AA wygrywało w kategorii „Marka roku”, a jej twórca dostał się nawet na listę najbardziej wpływowych ludzi „Time'a”.
Szybko awansował na pupilka mediów. Stał się znany w równym stopniu ze swojej alternatywnej strategii biznesowej (niezglobalizowana struktura firmy), co ekscentrycznych zachowań seksualnych - np. masturbowania się w czasie wywiadów.
Charney od początku starał się wywołać zamieszanie wokół swojej firmy i swojej osoby – np. przyznawał się w wywiadach do romansów z pracownicami. Teraz to obraca się przeciwko niemu, bo co najmniej trzy kobiety pracujące w jego firmie poszły do sądu, domagając się zadośćuczynienia za molestowanie seksualne.
Bankructwo czy plan awaryjny?
Firma ma też kłopoty natury finansowej. W 2008 ceny jej akcji sięgały 14 dolarów, teraz zaledwie 75 centów, a długi sięgają już 120 milionów dolarów. I mimo tego, że sprzedaż w 279 sklepach American Apparel ostatnio nagle się poprawiła, firma naruszyła zasady pożyczki udzielonej jej przez brytyjskie Lion Capital, który zasilił konto AA 80 milionami dolarów.
Na dodatek firma audytorska Deloitte & Touche zrezygnowała ze współpracy po tym, jak znalazła nieścisłości w danych finansowych firmy. Może się to skończyć usunięciem American Apparel z notowań giełdy nowojorskiej.
Widmo bankructwa i groźba zwolnienia 10 tysięcy pracowników w 20 krajach, na Charney'u zdaje się nie robić wrażenia. Dla „Business Week” pytał: - Jak można być etycznym w biznesie, w którym liczy się wyłącznie coraz większy zysk?
Szykuje jednak plan awaryjny. W duchu błyskawicznej reakcji na potrzeby rynku (ta zdolność przyczyniła się w dużym stopniu do sukcesu firmy) Charney chce zwrócić się w kierunku dojrzalszych klientów.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: American Apparel