Czarną trumnę przywieźli do Warszawy przedstawiciele związków zawodowych trzech pomorskich stoczni. To ich przestroga przed pogrzebaniem polskiego przemysłu okrętowego. W kancelarii premiera związkowcy złożyli list, w którym apelują o pomoc w prywatyzacji stoczni.
- Przyjechaliśmy do premiera z jednej strony poprosić go o interwencję, zaangażowanie się w proces prywatyzacji, z drugiej strony zadać dramatyczne pytanie: w związku z tym, że postępu w prywatyzacji nie ma, czy chce być kontynuatorem działań poprzedników i pozostać grabarzem polskiego systemu okrętowego - powiedział Dariusz Adamski, przewodniczący stoczniowej "Solidarności".
Dodaje, że to paradkos, ze związki zawodowe i pracownicy domagają się prywatyzacji. - Jesteśmy dotknięci doświadczeniem kilku ekip rządowych i już wiemy co może zrobić polityka w zakładzie pracy i my jej nie chcemy. I chcemy mieć trudnego, ale konkretnego właściciela i pracować na normalnych zasadach właściciel - związkowcy. Tym bardziej, ze koniunktura, która jest przewidziana dla sektora stocznoiwego jest określana przez ekspertów na niezagrożona na conajmniej 15 lat - podkreślał związkowiec.
Trzech stoczniowców zostało zaproszonych do kancelarii, gdzie przekazali list sekretarzowi stanu w Kancelarii Premiera Rafałowi Grupińskiemu. - Minister Grupiński zadeklarował, że przekaże list premierowi. Jak sądzi, w trybie niezwłocznym odbędzie się spotkanie premiera z ministrem skarbu Aleksandrem Gradem i temat prywatyzacji będzie podjęty - powiedział po spotkaniu szef "S" Stoczni Gdynia Dariusz Adamski. - Mam nadzieję, że jest to kwestia kilku dni, kiedy dowiemy się, jak będzie się toczył dalej proces prywatyzacji - podkreślił.
Morze kłopotów
Związkowcy ze Stoczni Gdynia coraz bardziej martwią się o przyszłość swojej firmy. Negocjacje pomiędzy Ministerstwem Skarbu Państwa, a firmą Amber, która jest zainteresowana kupnem akcji przedsiębiorstwa miały być zakończone 30 kwietnia. Tymczasem termin został przesunięty na 12 maja.
- Nie wytrzymałem nerwowo i w środę pojechałem do Warszawy, by w ministerstwie dowiedzieć się co dalej z naszą stocznią - tłumaczył Dariusz Adamski. - Rozmawiałem tam z ludźmi odpowiedzialnymi za prywatyzację naszej firmy i po raz kolejny usłyszałem, że wszystko jest na dobrej drodze. Podobno już tylko dopracowywane są szczegóły porozumienia. Czy tak jest rzeczywiście przekonamy się niebawem.
- Jeżeli termin zakończenia negocjacji jest przesuwany to może oznaczać, że obie strony nie mogą dojść do porozumienia. To jest bardzo niepokojące - stwierdził Jan Gumiński, przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Gospodarki Morskiej.
Związkowcy podejrzewają, że inwestor, którym ma być firma Amber, chce więcej pieniędzy od ministerstwa, które zostaną przeznaczone na oddłużenie i modernizację firmy. Ministerstwo się na to nie zgadza i dlatego pojawiły się problemy z dojściem do porozumienia. Słychać też głosy, że firma Amber chce kupić tylko Stocznię Nową ze Szczecina.
Stocznia Gdynia musi zostać sprywatyzowana do czerwca tego roku, Jeżeli tak się nie stanie wówczas Unia Europejska może nakazać zwrot pomocy publicznej, a to dla przedsiębiorstwa oznaczałoby upadek. Ten czarny scenariusz jest możliwy, gdyby nie doszło do porozumienia pomiędzy firma Amber, a Ministerstwem Skarbu Państwa. Na znalezienie nowego inwestora może zabraknąć czasu.
Źródło: TVN24, gdansk.naszemiasto.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24