O włos, ale się udało. Dług publiczny znalazł się w ubiegłym roku minimalnie poniżej drugiego progu ostrożnościowego, a to oznacza że Konstytucja nie wymusi na rządzie nagłego zaciskania pasa. Byłoby ono konieczne, gdyby dług przekroczył 55 proc. w relacji do PKB, tymczasem był o 0,1 punktu procentowego niższy.
Jak poinformował dziś GUS, deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych osiągnął w 2010 roku 7,8 procent PKB, a dług publiczny 54,9 proc. PKB.
Gdyby dług przekroczył poziom 55 proc., rząd musiałby na kolejny rok przygotować budżet, który mocno uderzyłby Polaków po kieszeni. Ustawa o finansach publicznych nakazuje zamrozić w takiej sytuacji pensje budżetówki, emeryci dostaliby niższe podwyżki niż zwykle (waloryzowane tylko o inflację). A i tak pewnie nie obeszłoby się bez podniesienia podatków.
Czy przekroczenie progu 55 proc. grozi nam w przyszłym roku? Zdaniem ekonomisty banku BGK Tomasza Kaczora, raczej nie, ponieważ w 2011 zadłużenie rośnie wolniej niż przed rokiem, bo wolniej zadłużają się samorządy. - Samorządy choć nadal zadłużają się bardzo szybko, to jednak spowolniły tempo w porównaniu do tego, co było przed rokiem. Samorządy też coraz częściej korzystają z takich metod finansowania, które nie powodują wzrostu zadłużenia. Więc rzeczywiście, ten rok może być dużo lepszy, nie tylko od zeszłego, ale i od prognoz - ocenił Kaczor w rozmowie z TVN CNBC.
Źródło: TVN CNBC, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC, fot. sxc.hu