Właściciel stron internetowych o tematyce porno, wydający także magazyn "Penthouse" - czyli Friend Finder Networks - wystawia swoje akcje na sprzedaż. Liczy, że z oferty publicznej pozyska 240 mln dol. Analitycy zwracają jednak uwagę potencjalnych inwestorów na fakt, że wydawca ma od lata spore problemy finansowe.
W środę FFN wystawi na sprzedaż 20 mln swoich akcji w cenie od 10 do 12 dolarów na sztukę. Eksperci zauważają, że, biorąc pod uwagę koniunkturę i sytuację spółki, to krok tyleż odważny, co desperacki.
- To gorąca oferta, ale nie w kategoriach IPO (debiutu giełdowego). Liczba nowych użytkowników portali dla dorosłych spada. Sprzedaż zamarła, a firma ma problemy z obsługą swojego ogromnego zadłużenia – mówi Francis Gaskins z IPOdesktop.com. - Myślę, że kiepska płynność to powód, dla którego firma chce wejść na giełdę. Czyli albo IPO, albo bankructwo – dodaje.
Życie pokaże
Steven M. Rogé z R.W. Rogé & Co. również podkreśla, że oferta Friend Finder wynika raczej z konieczności niż możliwości. – Wiele spółek decyduje się na IPO aby zdobyć pieniądze na rozwój. Jakiekolwiek pieniądze pozyska Friend Finder, trafią one do wierzycieli spółki – tłumaczył.
FFN nie przyniosła zysku przez kolejne pięć lat. Przez cztery traciła tyle samo płatnych subskrybentów serwisów internetowych, co zyskiwała. Zadłużenie spółki sięga obecnie 471 mln dolarów.
Eksperci podkreślają jednak, że powodzenie IPO firmy dałoby obraz nastawienia rynku zarówno do tego typu portali społecznościowych, jak i pornowydawców internetowych.
Zdaniem Davida Menlowa, z firmy IPOfinancial rynek z niecierpliwością oczekuje debiutów portali społecznościowych takich jak Facebook, MySpace, czy potentata mikro blogów Twittera. Czas pokaże jak inwestorzy zareagują na sex w sieci.
Porno na parkiecie
Branża "dla dorosłych" na giełdowych parkietach nie jest całkowitą nowością. Od 11 lat na parkiecie we Frankfurcie jest notowana Beate Uhse AG - niemiecki potentat w dziedzinie produkcji bielizny i zabawek erotycznych oraz pornografii. Nie wiedzie mu się jednak zbyt dobrze: w roku 2003 jego akcje sprzedawano powyżej 13 euro, wiosną zeszłego roku osiągnęły zaś historyczne minimum nieco powyżej 0,4 euro. Obecnie kosztują zaś ok. 72 eurocentów.
Od 2003 roku na australijskiej giełdzie notowany jest największy w tym kraju dom publiczny Daily Planet. Debiut był udany i po pewnym czasie kurs czterokrotnie przewyższył cenę emisyjną akcji, jednak trend się radykalnie odwrócił i po czterech latach akcje były warte ledwie 1/4 ceny z dnia emisji.
Źródło: bloomberg.com
Źródło zdjęcia głównego: TVN24