Polska prawdopodobnie zgodzi się na zwiększenie importu gazu z Rosji i wydłużenie przynajmniej o dziesięć lat kontraktu obowiązującego do 2023 roku – ustaliła „Rzeczpospolita”.
Polsko-rosyjskie negocjacje międzyrządowe jeszcze trwają, a ich kolejną turę zaplanowano na początek sierpnia.
Obecnie polskie zapotrzebowanie na gaz wynosi ok. 14 mld m sześc. rocznie. Połowę, w ramach kontraktu obowiązującego do 2023 roku Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo kupuje od rosyjskiego Gazpromu. Resztę zapewnia krajowe wydobycie (ok. 4,3 mld m sześc.) i import z Niemiec (poniżej 1 mld m szesc.). Do uzupełnienia bilansu krajowego brakuje więc ok. 2 mld m sześc. rocznie. Miał je nam zapewnić pośrednik – spółka RosUkrEnergo, ale od stycznia nie wywiązuje się z umowy.
Właśnie dlatego - zdaniem prezesa PGNiG Michała Szubskiego - umowa z rosyjskim Gazpromem nie tylko powinna być przedłużona, ale i opiewać na większe niż dotąd ilości dostaw - pisze "Rz".
Co za dużo, to niezdrowo?
Większe zakupy od Gazpromu w sytuacji, gdy po wybudowaniu gazoportu Polska w 2015 roku będzie mogła importować gaz skroplony (LNG) drogą morską, i to nawet 2,5 mld m sześc. rocznie, wzbudzają wiele kontrowersji. Szef PGNiG odpiera zarzuty, że firmie grozi „przekontraktowanie”. – To po prostu absurdalne – mówi w rozmowie z "Rz". – Uważamy, że lepiej borykać się z nadmiarem gazu niż z jego brakiem. Dla naszej gospodarki deficyt jest groźniejszy.
PGNiG nie ujawnia, jakie ma prognozy zapotrzebowania na gaz w kraju w kolejnych latach. Z nieoficjalnych informacji wynika, że popyt może wynieść ok. 18–20 mld m sześć. rocznie pod warunkiem budowy nowych elektrowni na gaz. Jednak produkcja energii z takich bloków jest obecnie droższa od tej z węgla. PGNiG podpisał listy intencyjne z kilkoma firmami energetycznymi na budowę takich elektrowni, ale dopiero trwa przygotowywanie planów - pisze "Rz".
Źródło: "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24