Szef KE Jean-Claude Juncker zaprezentował w środę w PE długo oczekiwany plan, który ma pobudzić inwestycje w UE. Poparła go już kanclerz Niemiec Angela Merkel. Zasugerowała, że dodatkowe fundusze powinny zostać wykorzystane na cyfryzację w Europie.
Ze słów przewodniczącego Komisji Europejskiej, a także szefa Europejskiego Banku Inwestycyjnego Wernera Hoyera wynika, że w nowym specjalnym funduszu znajdzie się 21 mld euro, które mają pozwolić wygenerować inwestycje na 15-krotnie większą kwotę 315 mld euro w ciągu trzech lat.
Nadzieja dla Europejczyków
Juncker chce, by fundusz ruszył przed czerwcem przyszłego roku. Zapowiedział, że środki, które państwa członkowskie będą przeznaczać na ten cel, nie będą ich obciążać w ramach kontroli budżetów prowadzonych przez KE. - Jesteśmy nadzieją milionów Europejczyków, którzy są rozczarowani po latach stagnacji - mówił szef KE, zapowiadając, że jeśli plan się powiedzie, zostanie przedłużony na kolejne trzy lata do 2020 r. - Mam wizję dzieci w Salonikach chodzących do pięknej szkoły, która będzie wyposażona w komputery. Mam także wizję szpitali, które będą ratować życie ludzkie z wykorzystaniem najbardziej nowoczesnego sprzętu. Mam wizję tego, żeby osoba dojeżdżająca do pracy we Francji mogła naładować samochód elektryczny, tak jak teraz tankuje go benzyną - podkreślał szef KE.
Realizacji takich celów ma służyć nowy Europejski Fundusz Inwestycji Strategicznych (EFSI), który będzie miał gwarancje z budżetu europejskiego oraz pieniądze z Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Fundusz mając do dyspozycji 21 mld euro (w tym 16 mld euro w formie gwarancji z budżetu UE), ma wygenerować 315 mld euro przez następne trzy lata (2015-2017).
Specjalne traktowanie
Szef KE zapewniał, że nie będzie przeniesienia pieniędzy z Horyzontu Europa 2020 (środków na badania) czy instrumentu Łącząc Europę (na infrastrukturę paneuropejską). Podkreślał, że również państwa członkowskie powinny przystąpić do funduszu, zwiększając w ten sposób jego siłę. - Mogę obiecać, że wszystkie te środki, które zostaną przeznaczone na fundusz inwestycyjny, będą traktowane w specjalny sposób podczas kontroli realizowanych w ramach europejskiego paktu stabilności - zaznaczył Juncker.
Poinformował, że w ramach funduszu zostanie stworzona seria projektów, które będą wpierały rozwój. Zapewniał, że ich wyborem nie będą się zajmowali politycy, lecz eksperci.
Podkreślał, że nie chce upolitycznienia funduszu, ale potrzebuje dla niego wsparcia politycznego. Odżegnywał się od gierek politycznych wokół projektów czy list życzeń zgłaszanych przez państwa członkowskie. Aby zapewnić transparentność, przedstawiciele funduszu będą musieli zdawać relacje z prowadzonych prac przed Parlamentem Europejskim.
Sygnał dla świata
- Inwestowanie w Europę oznacza dużo więcej aniżeli tylko liczby, projekty, pieniądze czy jakieś zasady. Chodzi o ludzi, głównie o tych spośród Europejczyków, którzy są bezrobotni. Musimy wysłać sygnał do świata, że Europa znów działa - mówił Juncker.
Podkreślił, że cały czas potrzebne są reformy, likwidowanie barier i otwieranie rynków, tak aby naprawiać to, co nie działa w gospodarce unijnej. Zastrzegł, że do przywrócenia zaufania cały czas potrzebna jest też odpowiedzialność budżetowa.
Porównywał program inwestycyjny do konewki z wodą, która ma sprawić, że wysuszona dotychczas ziemia zacznie wydawać plon. - Europa może dać nadzieję przyszłym pokoleniom i reszcie świata, może być tym dobrym, atrakcyjnym miejscem, gdzie będą tworzone miejsca pracy i będą inwestycje - podkreślał.
Inwestorom brak zaufania
Juncker mówił, że poziomy inwestycji UE spadły o 370 mld euro poniżej minimów historycznych. Według niego dzieje się tak, bo inwestorom brakuje zaufania i wiary w UE. Zwracał też uwagę, że środki publiczne na inwestycje spadają, mimo że zadłużenie publiczne w UE w ciągu ostatnich kilku lat wzrosło z 60 do 90 proc. PKB. - Potrzebujemy inteligentnego wykorzystywania środków publicznych. Wydatki publiczne powinny być wykorzystywane do tego, co najlepiej możemy robić. Do finansowania szkół, a nie tylko do obsługiwania naszego długu - przekonywał.
Szef KE przyznał, że w UE potrzebne są tzw. świeże pieniądze, zaznaczył przy tym, że krajowe budżety już są nadwyrężone. - Nie zdradzimy naszych dzieci i naszych wnuków i nie będziemy zaciągać dalszych pożyczek, które oni będą musieli spłacać. Nie będziemy łamać zasad paktu stabilności i wzrostu, który razem przyjęliśmy - zapewniał. - Potrzebujemy jasnego systemu, który wykorzysta środki państwowe do zmobilizowania kapitału prywatnego, który inaczej byłby zamrożony. Inwestycje państwowe mogą wygenerować nowe inwestycje, do których inaczej by nie doszło. W ten sposób możemy stworzyć nowe miejsca pracy - tłumaczył sens swojego pomysłu Juncker.
Merkel mówi: tak
- Rząd niemiecki popiera zasadniczo przedstawiony dziś przez Junckera pakiet - powiedziała Merkel w parlamencie podczas dyskusji o projekcie budżetu na 2015 rok. - Inwestycje są ważne, musimy jednak przede wszystkim wiedzieć, gdzie będziemy inwestowali - zastrzegła szefowa niemieckiego rządu.
Zasugerowała, że dodatkowe fundusze powinny zostać wykorzystane na cyfryzację w Europie. - Europa musi stać się atrakcyjniejsza dla inwestorów prywatnych - mówiła kanclerz.
Opowiedziała się za ograniczeniem biurokracji i wspieraniem małych oraz średnich przedsiębiorstw, a także za reformami strukturalnymi, które poprawią konkurencyjność i doprowadzą do wzrostu gospodarki. Merkel oceniła pozytywnie działania kierowanej przez Junckera KE zmierzające do skuteczniejszej kontroli Brukseli nad narodowymi budżetami krajów UE. - KE jest na właściwej ścieżce - oceniła. Jak wyjaśniła, przestrzeganie reguł unijnego paktu wzrostu ma duże znaczenie dla zaufania inwestorów. Zdaniem Merkel szybkie zakończenie negocjacji z USA o umowie handlowej powinno mieć "najwyższy priorytet". - Świat nie czeka na Europę - ostrzegła, wskazując na szybki rozwój gospodarczy krajów azjatyckich.
Autor: ToL / Źródło: PAP